Wiadomości

Gdyby Ikea i Renault stworzyły samochód, wyglądałby właśnie tak. I trzeba byłoby go własnoręcznie złożyć

Wiadomości 10.05.2021 129 interakcji

Gdyby Ikea i Renault stworzyły samochód, wyglądałby właśnie tak. I trzeba byłoby go własnoręcznie złożyć

Piotr Barycki
Piotr Barycki10.05.2021
129 interakcji Dołącz do dyskusji

Uwaga: akumulatorów nie ma w zestawie.

A przynajmniej tak wynika z ulotki, którą przygotował Ryan Schlotthauer – autor projektu Höga, czyli ultra-mikro-samochodu, który jego zdaniem mógłby być sprzedawany w salonach Ikea:

Grafika: Ryan Schlotthauer

Oczywiście w prawdziwym samochodzie byłyby akumulatory.

Jest to zresztą część procesu, za który według Schlotthauera odpowiadałoby Renault. To ono stworzyłoby platformę – albo deskorolkę, jak pisze autor – dla całego auta. Byłby to przy tym jedyny gotowy i złożony fragment pojazdu (poza kołami, które trzeba dokręcić samodzielnie) – całą resztę trzeba byłoby już montować samodzielnie.

Grafika: Ryan Schlotthauer

Po co dostarczać rozłożony pojazd? W teorii miałoby to pozwolić na transport w opakowaniach mniejszych o ponad połowę, co oczywiście uratowałoby naszą planetę pozwoliłoby producentowi wygenerować większy zysk, bo w tabelce po stronie koszt montażu wpisałby sobie „zero”, a za montaż odpowiadałby już klient końcowy.

Swoją drogą to piękny pomysł na rozwiązanie ewentualnych problemów z gwarancją – „niestety nic nie możemy tutaj zrobić, ewidentnie źle pan poskładał to auto, następnym razem prosimy dokładniej czytać instrukcję”.

Ile taki samochód marki Ikea miałby części?

Grafika: Ryan Schlotthauer

374. Co jest całkiem precyzyjną wartością jak na samochód będący wyłącznie modelem studyjnym stworzonym na komputerze. Ich montaż miałby zająć kilka godzin, a większość powinna nadawać się do ponownego wykorzystania np. w innym egzemplarzu. Zresztą z tego też wynika nie do końca praktyczny, trapezowaty kształt nadwozia – co tylko się dało, zrobiono z takich samych części. I tak np. przednie i tylne panele nadwozia są w zasadzie identyczne – różni je tylko kolor LED-ów pełniących rolę reflektorów i świateł.

Grafika: Ryan Schlotthauer

Co zmieściłoby się w takim aucie?

Grafika: Ryan Schlotthauer

Niezbyt wiele, ale skoro mowa o pojeździe, który ma ledwo 2,3 m długości, nie można oczekiwać cudów. Według twórcy projektu byłoby tu jednak miejsce na jedną czy dwie podróżne walizki, jakieś niezbyt potężne zakupy czy nawet rower albo wózek dziecięcy, chociaż w tych dwóch ostatnich przypadkach trzeba byłoby raczej zaopatrzyć się w jak najmniejsze modele.

Acha, zgodnie z wizualizacjami, w środku zmieściłby się też kierowca.

Czy to ma sens?

Nie. Ale też tak.

W przypadku całego projektu pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Przykładowo to miło, że części ze zużytego samochodu można potem wykorzystać ponownie – do kolejnych samochodów albo do przeróbki na meble. Miło też, że platforma natomiast może być później wykorzystywana w innych zastosowaniach.

Tylko chociażby – gdzie to złożyć? Będziemy po zakupie spędzać kilka godzin na parkingu za sklepem, żeby mieć czym wrócić do domu? Czy może będziemy składać auto w salonie naszego mieszkania w bloku, a potem znosić te kilkaset kilogramów po schodach, zwołując do pomocy sąsiadów? I czy będzie w ogóle opcja zamówienia takiego samochodu z dodatkową usługą wniesienia do domu? Albo montażu? Tylko jeśli i tak zapłacimy za montaż, to jaki dla nas zysk w tym, że samochód dociera w częściach?

Jaki jest więc sens w tym projekcie, bo napisałem przecież, że jakiś jest?

Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale autor projektu mimochodem zwraca uwagę na dość istotny fakt – na to, że na rynku coraz mniej już samochodów z kategorii „może sobie na nie pozwolić prawie każdy”. Aut z segmentu A prawie już nie ma, a jeśli są, to przeważnie elektryczne i drogie. Auta z segmentu B startują za to już z poziomu ok. 50 000 zł, co dla wielu jest po prostu zbyt wysoką kwotą.

I taki mikrosamochodzik z Ikei mógłby być jakimś rozwiązaniem, jeśli chcemy mieć pojazd na czterech kołach i żeby na głowę nie padało. Ale że ani Ikea, ani Renault prawdopodobnie nie mają pojęcia o tym projekcie, to pewnie zostaje nam tylko Citroen Ami. Ewentualnie jego wersja dostawcza.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać