Ciekawostki

W Gdyni powstało rowerowe jajco. Zostanie z nami przez dekady

Ciekawostki 19.08.2023 357 interakcji

W Gdyni powstało rowerowe jajco. Zostanie z nami przez dekady

Piotr Barycki
Piotr Barycki19.08.2023
357 interakcji Dołącz do dyskusji

Lata temu – przynajmniej w moim otoczeniu – obowiązywała zasada, że jeśli ktoś nieelegancko zapytał „co?”, równie nieelegancko odpowiadało mu się „jajco”. Niestety w przypadku nowej infrastruktury rowerowej w Gdyni, jedyne pytanie, które jestem w stanie zadać, to właśnie „co?”. Ewentualnie z wykrzyknikiem na końcu.

Żeby osłodzić ten osobisty wstęp, przejdźmy od razu do bohatera tego tekstu, czyli organizacji ruchu rowerowego na przeorganizowanym skrzyżowaniu w Gdyni. Wygląda to tak:

Pierwsze, co zrobiłem, to na wszelki wypadek upewniłem się, że to nie jest fejk – w końcu internet nie zawsze jest źródłem wiarygodnych informacji, a to zdjęcie aż prosi się o to, żeby nie było prawdziwe. Ale jednak jest – skrzyżowanie Piłsudskiego ze Świętojańską faktycznie zostało zmienione, o czym informował między innymi portal gdynia.pl, załączając nawet fragment projektu, więc jest raczej legitnie.

Skoro więc wiemy, że to dzieje się naprawdę, można w końcu zapytać:

Co?

Pytań w przypadku tego projektu mam tyle, że chyba będę musiał je sobie ponumerować. Ale zacznijmy od czegoś innego – jak to miejsce wyglądało wcześniej?

Zgodnie ze zdjęciami ze Street View, fragment, który teraz został przeznaczony na infrastrukturę rowerową, nie został świeżo wydarty osobom kierującym samochodami. Fotografie sięgające 2011 sugerują, że od co najmniej 12 lat był w tym miejscu obszar wyłączony z ruchu:

Gdzieś między 2017 a 2019 rokiem na tej powierzchni wyrosła wysepka, a tuż obok niej – pas ruchu dla rowerów:

Zasadnicza różnica po zmianach dla kierowców jest przede wszystkim taka, że wcześniej skręcali w prawo przed tym obszarem wyłączonym z ruchu i wysepką, i objeżdżali mini-skwerek, po czym wracali na Piłsudskiego, natomiast teraz będą skręcać w prawo za wysepką (więc tracą jeden pas, jeśli jadą z Piłsudskiego), tak jak robi to auto na zdjęciu mimo zakazu. Przy okazji też dobudowano drogę rowerową po prawej stronie pierwszego zdjęcia.

I teraz wreszcie można powtórzyć pytanie:

Co?

Pierwsze wątpliwości mam nawet co do tego, jakim elementem infrastruktury rowerowej jest to, co przedstawiono na obrazku. Dotychczasowy pas ruchu dla rowerów nie pozostawiał co do tego wątpliwości, ale teraz… nie wiadomo.

Z jednej strony, między częścią jezdni przeznaczoną dla samochodów a częścią przeznaczoną dla rowerzystów, namalowana jest gruba linia ciągła. Można przyjąć, że jest to znak poziomy P-2b, czyli „linia pojedyncza ciągła – szeroka”, którą stosuje się m.in. do wyznaczania pasa ruchu dla rowerów. Tylko jeśli przyjąć takie założenie, to pojawiają się dwie wątpliwości. Po pierwsze – to na pewno nie jest pas ruchu dla rowerów, bo pas ruchu dla rowerów to według ustawy Prawo o Ruchu Drogowym „część jezdni przeznaczona do ruchu rowerów w jednym kierunku (…)”. Po drugie – jeśli to byłby znak P-2b, to dlaczego zastosowano go również do wyznaczenia pasów ruchu dla rowerzystów?

Wytłumaczeniem może być fakt, że P-2b stosuje się również do obrysowania powierzchni wyłączonej z ruchu, co z kolei oznacza, że tam, gdzie teraz stoją pachołki oraz pomiędzy dwoma kierunkami ruchu dla rowerów powstaną strefy wyłączone z ruchu. Z przepisami będzie się to zgadzać, ale pojawia się inne pytanie – dlaczego. Skoro już wykrojono dla rowerzystów aż tyle miejsca, to dlaczego postanowiono je jeszcze sztucznie ograniczyć? Jak to napisał redakcyjny kolega – przestrzeń w mieście nie jest z gumy, trzeba się z nią umiejętnie obchodzić, co zrobiono w tym przypadku pokazowo.

Zostaje jednak wciąż kwestia tego, jaki to element infrastruktury, bo fragment projektu stwierdza tylko, że jest to „ścieżka rowerowa”, a to nie jest żaden prawny termin. Obstawiam, że zgodnie z przepisami jest to droga dla rowerów. Gdyby ktoś chciał podnieść argument, że droga dla rowerów musi być wyniesiona ponad poziom jezdni, to nie – od końcówki zeszłego roku już nie musi. I dzięki bogu, bo generowało to tyle patologii, że aż koła się skręcały z oburzenia.

Brakuje wprawdzie znaku C-13, ale zakładam po cichu, że to kwestia tego, że prace nad tym odcinkiem wciąż trwają. Bo jeśli się nie pojawi, to będzie można uznać, że mamy do czynienia z brzydko pomazanym poboczem.

Jeśli jednak przyjąć, że to jest droga dla rowerów, to robi się jeszcze zabawniej.

Po pierwsze – wiele wskazuje na to, że ruch prosto z drogi dla rowerów będzie kolizyjny w stosunku do samochodów skręcających w prawo. Zgodnie z przepisami ogólnymi, kierujący, który skręca w drogę poprzeczną, musi ustąpić pierwszeństwa rowerzyście jadącemu prosto, ale…

… jeśli zachowana zostanie obecna organizacja i oznakowanie (i pojawi się C-13), to jazda prosto tą drogą dla rowerów będzie oznaczała zjazd z drogi dla rowerów i wjazd na jezdnię. A to, zgodnie z artykułem 17. ustawy Prawo o Ruchu Drogowym jest włączaniem się do ruchu. To z kolei sprawia, że rowerzysta jadący prosto, musi ustąpić pierwszeństwa innym pojazdom i uczestnikom ruchu.

Nie jestem też pewien, gdzie ma pojechać prosto, bo wygląda na to, że przesunięto ten przejazd ze „światła” jezdni w „światło” chodnika (pas ruchu dla rowerów wyglądał w tej kwestii dużo lepiej), ale może czegoś nie rozumiem. Albo rozumiem i kierujący rowerem najpierw będzie potencjalnie musiał dwukrotnie włączać się do ruchu w obrębie jednego skrzyżowania.

I nie, to jeszcze nie koniec pytań.

Po prawej stronie (równolegle do Piłsudskiego) powstała bowiem droga rowerowa, do której na omawianym fragmencie zbudowano łącznik. Pomijam już fakt, że nie udało się nawet równo namalować strzałek prowadzących do tego skrętu, ale…

… kto tutaj ma pierwszeństwo i jak w ogóle z tego korzystać? Patrząc na zdjęcie – na którym nawierzchnia DDR urywa się nagle – można dojść do wniosku, że rowerzysta musi jechać po chodniku, czego legalnie zrobić nie może. Musiałby zatrzymać się przed skrętem w prawo, zejść z roweru, przeprowadzić go i dopiero wtedy jechać nim dalej. Dodatkowo osoba zjeżdżająca z chodnika w przeciwnym kierunku, zjeżdżająca z chodnika, włączałaby się do ruchu (trochę naciągane, ale do wybronienia), w związku z czym byłaby podporządkowana względem osób, które już na tej jezdni/drodze są.

Gdyby natomiast ustalono, że jednak ten fragment nie jest chodnikiem, a drogą dla rowerów (to dlaczego nie zdecydowano się na ciągłość nawierzchni?), to wtedy wprawdzie już mieliby pierwszeństwo, ale…

… po co w takim razie znak P-14, czyli linia warunkowego zatrzymania? Jego zastosowanie tutaj nie pokrywa się z żadnym z zaleceń z rozporządzenia, umiejscowiony jest zbyt daleko od sygnalizacji świetlnej (chyba że powstanie dodatkowa, ale to i tak nie miałoby sensu), a i nie mamy tutaj do czynienia ze skrzyżowaniem dróg równorzędnych, bo droga rowerowa to nie to samo co droga.

O co więc chodzi? Nie jestem pewien. Ale pewnie jakbym to zobaczył na żywo, jadąc rowerem, to wybrałbym opcję, na którą zdecydował się rowerzysta na dole zdjęcia – zsiadłbym z roweru i zmienił się w pieszego ciągnącego za sobą rower, żeby uniknąć usmażenia mózgu od prób interpretacji, co tu właściwie miało wyjść.

Gorzej, że mamy do czynienia z kolejnym elementem infrastruktury rowerowej, który denerwuje jednych, innym niewiele dając, a jednocześnie istnieje spora szansa, że a) zostanie z nami na długie lata oraz b) ktoś odtrąbi jego zbudowanie jako wielki sukces i dopisze do Excela w kolumnie „długość sieci rowerowej”.

Niech mi ktoś jeszcze powie, że na razie może i jest kiepsko, bo są tylko jakieś pojedyncze odcinki dróg dla rowerzystów, ale spokojnie, bo nie od razu Amsterdam zbudowano i w końcu je połączymy, i będzie git.

Nie będzie.

Czytaj również:

Skończcie już z tą budową nowych dróg rowerowych. Zmieńcie przepisy i tyle

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać