05.07.2022

Swój kolejny tani samochód znajdziesz w Lidlu. Może nawet zmieszczą się do niego zakupy

Następnym razem, idąc na zakupy, pamiętaj, żeby kupić chleb, masło, mleko i… wynająć auto. Tak, Lidl proponuje klientom samochód – i to w pełni elektryczny. 

Wygląda on tak:

Choć w wersji z Lidla – jak sugerują zdjęcia z niemieckich źródeł, bo oferta dotyczy jak na razie tamtejszych sklepów – prawdopodobnie będzie miał inny kolor karoserii. Albo będzie do wyboru.

Dobra, ale o co chodzi z tym, żeby do Lidla iść po samochód?

W sklepach tej sieci będzie można podpisać umowę na roczny wynajem takiego elektrycznego mikrusa. Wpłata własna nie jest wymagana, a miesięczny abonament obciąży nasz domowy budżet kwotą w wysokości równych 222 euro. Można też wynająć taki samochód bez pośrednictwa Lidla, ale wtedy tracimy lidlowy rabat i płacimy co miesiąc 269 euro. Kiedyś w podobny sposób można było wynająć Kię Stonic.

Ach, w tych 222 euro wliczone jest ubezpieczenie, przeglądy i wymiana opon. Ładowanie i inne wydatki musimy już pokryć dodatkowo z własnej kieszeni. Jeśli komuś się taki pomysł na pojazd spodoba – musi się niestety pospieszyć. Oferta obejmuje zaledwie 100 egzemplarzy.

A co to właściwie za pojazd?

Elaris Finn. Nie trzeba długo mu się przyglądać, żeby domyślić się, że przybył do nas prosto z Chin, chociaż sama firma, albo może raczej marka, jest niemiecka – po prostu sprzedaje samochody z Chin na licencji.

Czego możemy dowiedzieć się ze strony producenta? Chociażby tego, że teoretycznie zasięg Finna wynosi 300 km, ładowanie do 100 proc. ma zająć zaledwie godzinę (akumulator 32 kWh i szybkie ładowanie 30 kW), a całość – dzięki 35-kW silnikowi elektrycznemu – można rozpędzić do 115 km/h.

Finn ma przy tym mniej niż 3 m długości, 2 miejsca siedzące i bagażnik o pojemności 229 l. Czyli z zakupami nie powinno być większego problemu.

Wyposażenie też ma być całkiem niezłe – 14-calowe alufelgi, duży ekran systemu multimedialnego, Bluetooth, USB, LED-owe oświetlenie, klimatyzacja i… tempomat. Nieźle jak na takiego malucha, choć tutaj przechodzimy do sedna – Elaris Finn jest zaskakująco wręcz nie-tani. Według strony producenta standardowy koszt zakupu wynosi ponad 20 000 euro, czyli mniej więcej 95 000 zł. Mniej więcej tyle kosztuje w Polsce Dacia Spring, która rozmiarowo będzie w kwestii pojemności raczej ciut lepsza, choć i tak raczej nie porwie swoimi możliwościami tłumów.

Kto wie, może ta cena jest specjalnie ustawiona na takim poziomie, żeby przypadkiem nikt nie kupował tego za gotówkę, a całość szła przez wszelkiej maści abonamenty i inne subskrypcje. 220 euro miesięcznie kontra jednorazowo 20 000 euro – klienci i tak raczej wybiorą tę pierwszą opcję, szczególnie w przypadku takiego pojazdu.

I jeszcze w ramach ciekawostki.

Europejska strona Elarisa sugeruje, że ten chiński producent ma w swojej ofercie jeszcze kilka ciekawych modeli. Przykładowo SUV-a Beo:

Uroczy Pio:

Oraz, zupełnie z zaskoczenia: CARO.

I z tym ostatnim miałby największą szansę na sukces w Polsce.