Wiadomości / Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Dziadek uczył wnuczka jeździć. Teraz wnuczek ma sprawę w sądzie (i tak ma być)

Wiadomości / Bezpieczeństwo ruchu drogowego 28.12.2022 218 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 28.12.2022

Dziadek uczył wnuczka jeździć. Teraz wnuczek ma sprawę w sądzie (i tak ma być)

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz28.12.2022
218 interakcji Dołącz do dyskusji

Jak idzie ministerstwu wprowadzanie przepisów pozwalających rodzicom uczyć dzieci jeździć samochodem? Tak, że te dzieci mają sprawę w sądzie. I bardzo dobrze.

Przyszła przypominajka z Olsztyna, że ministerstwo infrastruktury nie przygotowało przepisów, na które liczyło wielu rodziców. Już dawno zapowiadano, że pojawi się prawna możliwość szkolenia dzieci z jeżdżenia samochodem przez swoich rodziców. W Olsztynie dziadek i wnuczek przekonali się, że nie nadeszła.

Wnuczek jeździł po parkingu i ma sprawę w sądzie

Drugi dzień świąt wydawał się świetną okazją, by pouczyć wnuczka jeździć. Funkcjonariusze z Olsztyna zatrzymali pojazd, który ze znaczną prędkością poruszał się po parkingu jednego ze sklepów. Za kierownicą Skody zasiadał 17-latek bez uprawnień do prowadzenia tego pojazdu. Auto użyczył mu dziadek, żeby wnuk trochę poćwiczył, bo akurat robi kurs na prawo jazdy. Wnuczek odpowie przed sądem za jazdę bez uprawnień.

Komunikat policji nie precyzuje, czy dziadek-nauczyciel również przebywał w samochodzie, ale inne źródła twierdzą, że tak. Prawną możliwość takiej nauki zapowiadano, tylko że na zapowiedziach się skończyło.

Nie wprowadzałbym

Takie sytuacje, jak ta z Olsztyna, tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze się stało i przepisów nie ma. Może lepiej o nich zapomnieć. Niektórzy rodzice już się palą do tego, żeby uczyć swoje dzieci, jak prowadzić samochód. Te oficjalne kursy na prawo jazdy to są za krótkie i niczego tam się synek nie nauczysz, chodź, ja ci pokażę, jak wygląda prawdziwy ruch drogowy. Wyszłoby z tego coś w stylu mema – komu świecisz, sobie, czy mi.

Możliwość szkolenia własnych pociech chciano wprowadzić, żeby było bezpieczniej. Młodzi kierowcy powodują sporo wypadków, ale jakby więcej z tatusiem pojeździli, to pewnie dobrych nawyków by podłapali. A jakby go z imienin od kolegi przywieźli, w formie prywatnego kursu doszkalającego, to już w ogóle dziecko poznałoby życie i zostało mistrzem kierownicy. Wszystkich, którzy się pchają do uczenia swoich dzieci, najpierw wysłałbym na kurs i żeby sami ponownie zdali egzamin.

Jak uczyć dziecko jeździć?

Najlepiej wcale, albo dopiero po zdaniu przez nie egzaminu, mimo że każdy jest fachowcem od jeżdżenia, polityki i piłki nożnej. Przepisy o uczeniu własnych dzieci jazdy samochodem można wprowadzać na różne sposoby, nie wpuszczać uczących się na autostrady i drogi ekspresowe, kazać wykupywać dodatkowe ubezpieczenie, ograniczać liczbę pasażerów lub oznaczać auto tysiącem zielonych listków. Cuda można nawymyślać, żeby tylko jakoś uzasadnić to, że rodzic nie ma możliwości zahamowania pojazdu, takiej jaką ma dużo bardziej doświadczony instruktor na kursie.

Jeśli kursanci jeżdżą za mało, to znaczy, że należy zwiększyć liczbę godzin na kursie i jednocześnie jego koszt. Samochód na kursie musi posiadać dodatkowy hamulec, tego nikt nie zamontuje w prywatnym samochodzie, żeby dziecko bez prawa jazdy mogło trochę pojeździć wieczorem. Jakim cudem szkolenie przez rodziców ma być na równi bezpieczne z tym na kursie, to ja naprawdę nie wiem. Dziadek puszczający wnuczka, żeby poszalał sobie na parkingu, to jest tylko jeden z przykładów, jak wspaniałą i cenną wiedzę są w stanie przekazać nastolatkom ich opiekunowie.

Bardzo dobrze, że żadnych przepisów o szkoleniu dzieci przez rodziców nie ma. Im dalej od nich, tym większa szansa, że wyrosną na lepszych kierowców.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać