„Daj jej miodu”. Firmy Bentley i Rolls-Royce zrozumiały to zbyt dosłownie i robią beewashing

Znacie to hasło „daj jej miodu”? Jest jeszcze dłuższa wersja z niecenzuralnym słowem, ale obie znaczą to samo. Chodzi mniej więcej o to, żeby wcisnąć gaz do dechy. Ale Bentley i Rolls-Royce wzięły sobie to hasło zbytnio do siebie, bo obie firmy pozakładały w swoich siedzibach pasieki.

Tak – nastały czasy, kiedy miarą luksusu w motoryzacji nie jest liczba cylindrów, poziom wyciszenia, czy gatunek skóry, z której jest tapicerka. Miarą ekskluzywności nie jest nawet liczba elektronicznych gadżetów. Teraz prawdziwy luksus danej marki motoryzacyjnej wyznaczany jest przez wielkość pasieki przy jej siedzibie.

Pewnie zastanawiacie się teraz, co ten Kaźmierczak wypisuje, chyba zapomniał wziąć dzisiaj awiomarin, ale to prawda. Bentley opublikował właśnie materiał prasowy, gdzie chwali się, że w tym roku zebrał rekordową ilość miodu od swoich pszczół. Pasieka w Crewe istnieje od 2019 r. i początkowo mieszkało w niej 120 tys. pszczół. Dziś pracowitych owadów jest aż 600 tys. i wyprodukowały one wystarczająco dużo miodu na zapełnienie aż tysiąca słoiczków. Nieźle jak na firmę, która powinna skupiać się na produkcji samochodów.

Miód, ale luksusowo spakowany

Bentley nie zapomniał dodać, że proces słoikowania oraz pakowania odbywał się z zachowaniem wysokich standardów jakościowych, z których znana jest ta marka. Firma obdarowuje teraz miodem swoich pracowników oraz gości fabryki.

Bentley w zasadzie tylko skopiował pomysł z pszczołami, bo prawdziwym pionierem jest Rolls-Royce. Brytyjska marka założyła ul w Goodwood dwa lata wcześniej. Od 2017 r. w okolicy fabryki mieści się sześć ręcznie robionych (a jakże!) drewnianych uli. Każdy z uli ma inną nazwę i są to: Phantom, Ghost, Wraith, Dawn, Cullinan oraz Spirit of Ecstasy. Co ciekawe, jak to w korporacji, również pszczoły mają swoje targety w ilości miodu do wyrobienia. Na szczęście progi są na tyle łatwe do osiągnięcia, że praktycznie co roku owady wyrabiają normę i firma ma okazje podzielić się tym sukcesem z całym światem.

Korpo to korpo, nawet gdy chodzi o miód

Chwalenie się targetami miodowej sekcji przyfabrycznej to tylko jeden z aspektów, którym luksusowa marka przeprowadza beewashing, czyli pszczeli brainwashing. Dość powiedzieć, że Rolls-Royce postanowił rozszerzyć swoją miodową działalność i otworzył pasiekę-filię w Dubaju. Do jej poprowadzenia Rolls-Royce zaprosił ochotników. Jedna z nich, Poppy, ma osiem lat i szkoliła się w Goodwood, żeby zająć się pszczołami na bliskim wschodzie. Na szkolenie przyjechała limuzyną marki Rolls-Royce, którą producent wysłał po nią do szkoły – tak trzeba żyć.

Rolls-Royce i samochód pszczoła

Rolls-Royce w pewnym momencie padł nawet nieświadomie ofiarą swojej pszczelej pasji. Kiedy w 2020 r. firma ogłosiła konkurs dla młodych projektantów na Rolls’a przyszłości, to pewna 11-latka wykorzystała słabość firmy do tych owadów i stworzyła Rolls-Royce’a pszczołę. Oczywiście wygrała, ale trzeba przyznać, że auto wygląda świetnie.

Jestem zdania, że nie ma nic złego w prowadzeniu pasieki, tylko się droczę. Tak naprawdę, to genialne posunięcie medialne. Pisze o tym branża, a praca z pszczołami jest dużo mniej inwazyjna dla fabryki od np. hodowli owiec albo stajni pełnej koni. Na dodatek jest równie prestiżowa.

Daj jej miodu

Pamiętajmy, że „daj jej miodu” oznacza przede wszystkim, żeby jechać w BMW E36 bokiem na pełnym gazie. A to, co uprawiają luksusowe brandy to jest po prostu beewashing, czyli niskokosztowy, ale jakże prestiżowy środek na prowadzenie polityki PR.

Wracając do Bentleya, oni wcale nie zatrzymali się na samych ulach. Firma rozstawiła też na terenach przyfabrycznych ręcznie robione domki dla ptaków oraz jeży. Muszę przyznać, że miód to mnie nie kręci, ale taki domek dla jeża z logo Bentley to co innego. Gdybym tylko wszedł w posiadanie takiego artefaktu, to z pewnością zamieszkałby w nim jeż.