Wiadomości / Ciekawostki

Ten silnik Coswortha to ćwierć V12-tki z Astona Valkyrie. Ma 1,6 l i 250 KM. Turbo? Brak

Wiadomości / Ciekawostki 15.12.2018 46 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 15.12.2018

Ten silnik Coswortha to ćwierć V12-tki z Astona Valkyrie. Ma 1,6 l i 250 KM. Turbo? Brak

Piotr Szary
Piotr Szary15.12.2018
46 interakcji Dołącz do dyskusji

Pamiętacie o najmocniejszym wolnossącym silniku V12, który znajdzie zastosowanie w Astonie Martinie Valkyrie? Okazuje się, że zaczął swe życie jako… ćwiartka.

Jaki może być największy problem dla mocnego, wolnossącego silnika w drugiej dekadzie XX w.? Emisja spalin, oczywiście. Trochę słabo byłoby zbudować tak duży silnik tylko po to, żeby potem okazało się, że nie można go wypuścić na drogi, prawda?

Żeby uniknąć takiego ryzyka, Cosworth zaczął od budowy… miniaturki.

Tutaj zaczyna się małe zamieszanie. Silnik zaczął swoje życie jako jednostka czterocylindrowa, luźno spokrewniona z V8 Williamsa z Formuły 1. Obcięto jeden cylinder i zastosowano nową głowicę, będącą dokładnym odwzorowaniem elementu z V12 Valkyrie – tyle że odpowiednio skróconym.

Efekt to 1,6 l pojemności i 250 KM.

Danych dotyczących osiąganych prędkości obrotowych nie podano, ale można podejrzewać, że są takie same jak w 6.5 V12 – a to oznaczałoby pełną moc osiąganą przy 10,5 tys. obr./min., podczas gdy maksymalne obroty sięgałyby niebotycznych 11,1 tys. obr./min.

Najważniejszym powodem, dla którego powstała ta mała bestyjka, był jednak czas. Od zamówienia silnika do uruchomienia pierwszego prototypowego egzemplarza V12 minęłoby około roku. Jak stwierdził Bruce Wood, dyrektor zarządzający Coswortha:

Nie chcieliśmy czekać 13 miesięcy, aby udowodnić sobie, że udało się sprostać temu wyzwaniu.

Po pół roku prac nad rzędową trójką, było już wiadomo: uda się!

Badania emisji spalin przeprowadzone przez Coswortha zakończyły się pełnym sukcesem – okazało się, że nawet tak wysilona jednostka napędowa jest w stanie spełnić surowe wymagania w tym zakresie. Otworzyło to drogę do skonstruowania silnika w całej okazałości, czego efekt oczywiście już znamy.

1.6 Cosworth
Proszę mi ukroić ćwiartkę tamtego V12. Dziękuję.

A czy dla takiego silnika istniałaby jakaś wolnossąca konkurencja?

Jeśli zastrzeżemy od razu, że rozpatrujemy seryjne silniki i podobnej pojemności, to odpowiedź jest tylko jedna: nie istniałaby, przynajmniej nie wśród samochodów. Tylko odrobinę niższą moc (240 KM) zapewnia przykładowo Honda S2000, ale mówimy tu już o 2 litrach pojemności skokowej – co daje 120 KM z litra. Brytyjski silnik oferuje wskaźnik 156 KM/l. Szukamy więc dalej… bez większego powodzenia.

Zwracamy się więc w stronię samochodów tuningowanych, rajdowych i wyścigowych.

Pierwsza myśl: Honda Civic z silnikiem B16 modyfikowanym przez firmę Spoon. 11 tys. obrotów? Żaden problem, ale gorzej z mocą – te silniki osiągają raczej 200-220 KM, a więc jeszcze trochę brakuje.

Po dłuższych poszukiwaniach, w końcu jest: Toyota Starlet. Co? No, Toyota Starlet KP62, ale rajdowa, przygotowana przez VHTRacing Engineering z Finlandii. Pod maską siedzi w niej toyotowski silnik 4A-GE, który po modyfikacjach (a raczej: po zbudowaniu go od nowa) osiąga… 253 KM.

Nie spodziewam się jednak, żeby przebiegi międzyremontowe rajdowej Toyoty były nadzwyczaj duże.

Co innego Cosworth – skoro V12 na jego bazie ma osiągać do naprawy głównej przebiegi na poziomie 100 tys. km, to podejrzewam, że taka sama uwaga dotyczyłaby i ćwiartki. Niby nic imponującego… ale ile razy w ostatnich latach słyszało się o nowoczesnych silnikach, które nadawały się na złom po połowie tego dystansu? No właśnie.

A skoro tak, to ja spadam poszukać sobie jakiegoś auta miejskiego, gdzie ten silnik Coswortha się rozgości pod maską.

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać