Przegląd rynku

Przegląd ofert: LPG poniżej 3 złotych. Najlepsze używane auta z LPG do 40 tys. zł

Przegląd rynku 19.06.2023 66 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 19.06.2023

Przegląd ofert: LPG poniżej 3 złotych. Najlepsze używane auta z LPG do 40 tys. zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski19.06.2023
66 interakcji Dołącz do dyskusji

Cena LPG to znowu znacznie poniżej 3 zł. Ostatnio lałem za 2,85 zł. To mnie zainspirowało, żeby poszukać dobrych aut używanych w cenie maks. połowy najtańszego nowego samochodu z instalacją LPG. 

70 tys. zł – tyle kosztuje nowa Dacia Sandero z LPG, przy czym mowa o cenie za gotówkę – przy finansowaniu wychodzi trochę więcej, a trzeba jeszcze doliczyć dopłatę za lakier, klimatyzację automatyczną czy zestaw czujniki + kamera cofania. Uda się zmieścić w 80 tys. zł. Podzieliłem tę cenę na pół i postanowiłem poszukać, co takiego można kupić z LPG za 35-40 tys. zł. Podkreślam, że przy obecnej cenie gazu i przy tym, jak oszczędne potrafią być nowoczesne auta, można jeździć wozem na LPG taniej niż hybrydą. Niech pali nawet 9 l gazu na 100 km – to niecałe 26 zł na 100 km. Zaczynajmy ten przegląd umiarkowanie ekscytujących pojazdów, które cieszą przy każdym tankowaniu – skończymy go jednak czymś bardziej interesującym.

Propozycja oczywista: Fiat Tipo

Dobrze, znalazłem już sensowną ofertę, możemy kończyć przegląd. To Fiat Tipo z silnikiem 1.4 T-Jet 120 KM i instalacją gazową, ale nie tą fabryczną Tartarini, tylko Landi Renzo, która podobno jest lepsza. Jest hatchbackiem, jest biały i przejechał już 208 tys. km. Do sprzedania za niecałe 40 tys. zł. Takie Tipo jest wygodne, dynamiczne, proste w serwisowaniu i ogólnie trudno się w nim do czegoś przyczepić, poza tym że czekanie na autobus bywa bardziej ekscytujące. Jest tylko jeden problem, że nie ma właściwie ofert Tipo kombi z LPG do 40 tys. zł. Wszystkie ogłoszenia to sedany i hatchbacki. Wiele z nich ma 95-konnego, wolnossącego 1.4. Ten silnik nie jest zły, ale służy do toczenia się z miejsca na miejsce.

cena lpg
Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Przemek

Na szczęście znalazłem coś a’la kombi: to mój absolutny ulubieniec, samochód gdzie jeden cylinder musi napędzać 3,5 osoby. W autach osobowych to praktycznie niespotykana sytuacja: oto Fiat 500L Living – ten wydłużony – z dwucylindrowym 0.9 TwinAir i LPG. Na serio marzę o przejażdżce takim samochodem. Najlepsze w nim jest to, że on prawdopodobnie pali tyle samo, co ten 1.4 T-Jet w Tipo.

Propozycja, która wyrównuje wady i zalety

Skoda Fabia. Po stronie wad można zapisać od razu silnik 1.0 MPI, który ma wprawdzie moc 75 KM, ale brakuje mu momentu obrotowego. Nie sposób też pominąć przeważnie ubogiego wyposażenia i niemal równie często przeszłości w służbie przewozowej, co oznacza że nad Fabią mogło znęcać się wielu kierowców, a dbanie ograniczało się do „jedzie? no to jedziemy!” (w dowolnym języku). Są też niewątpliwe zalety: duży wybór ofert, łatwo kupić kombi – a ma naprawdę duży bagażnik i oczywiście śmiesznie tanie utrzymanie. Wszystkie części do tego są i nie kosztują drogo, a dodatkowo ratuje nas znana zasada „czego nie ma, to się nie zepsuje”.

Postarałem się aby znaleźć Fabię kombi z w miarę niezłym wyposażeniem i LPG za mniej niż 40 koła. No i znalazłem: 186 tys. km od nowości, ma kamerę cofania, klimę i kierownicę z guzikami. Kolor równie nudny co samochód. Proszę, oto ona. Ostateczny samochód do taniego wożenia własnego ciała i ewentualnie tej reszty ludzi zwanej „rodziną”. Nocami można dorabiać na przewozie osób. Przebieg może trochę widać po wnętrzu, ale jeszcze bym nie robił z tego zagadnienia, zwłaszcza że nie da się już kupić nowej Fabii kombi. Można rozważyć też ten egzemplarz z podobnym przebiegiem. Albo ten. One wszystkie mają ten sam przebieg, tak jakby chłopak od korekcji liczników wszystkim wgrywał to samo. Albo to czysty przypadek.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Auto Bączek

Niepokoją mnie Rapidy z 1.0 TSI i gazem, ponoć fabrycznym. Wszystko fajnie, ale one spalają między 1 a 2 l benzyny na każde 100 km, oprócz oczywiście gazu. Niby nadal się oszczędza, jednak niesmak pozostaje.

Propozycja dobra w trasy

Fabią 1.0 MPI czy Tipo 1.4 wolnossące to nie są samochody, którymi chciałbym jeździć po drogach ekspresowych. A co z gazem upalałbym na ekspresówce? Zaskoczenie, bo przeważnie moje uczucia wobec Opli są chłodne – ale uczciwie przyznam, że silnik 1.4 Turbo to im się nawet udał. Moc 140 KM całkiem wystarcza, nie ma bezpośredniego wtrysku paliwa, można gazować – mowa tu o silnikach produkowanych do roku 2015. Sprzęgło i skrzynia biegów nie są już tak trwałe, ale to nie wina LPG, po prostu ciężkie Ople z dość małym silnikiem 1.4 nie kochają wduszania gazu w podłogę od razu po zmianie biegu.

Oczywiście patrzyłbym na Astrę, bo już Insignia z 1.4 wydaje mi się trochę żartem, prawie tak śmiesznym jak Fiat 500L Living TwinAir. To prawie pięciometrowy samochód z 1.4 – propozycja dla odważnych. Zostańmy przy Astrach.

Problem polega na tym, że Astry z 1.4 Turbo i LPG to prawie same sedany. Przebolałbym jako auto w trasę, bo rzeczywiście sedan potrafi być cichszy niż hatchback czy kombi. I na przykład ten egzemplarz całkiem mi się podoba, ale nie jestem pewien, czy to jest instalacja tradycyjna, czy tylko dotrysk gazu jak w TSI. Z drugiej strony żądanie 37 tys. zł za hatchbacka z roku 2010, to już szaleństwo. Czasem od ładnego auta potrafi odstręczyć jedno słowo w opisie, tak jak tutaj – FUUL. FUUL to będzie ten, kto to kupi, tak obstawiam. A na najbardziej konserwatywnych nabywców czeka Astra sedan z wolnossącym 1.6 115 KM. I cyk na działeczkę!

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. A.S.S.

Propozycja a’la francaise, czyli jakieś Renault. Ale jakie?

Nie ma aż tak dużo ofert Renault z gazem, ale te które są, wydają się naprawdę ciekawe. Wybrałem trzy.

Przez moment wahałem się nad Fluence z wolnossącym 2.0 140 KM i sześciobiegową skrzynią, z polskiego salonu. Nikt za bardzo tego u nas nie chciał, bo było trochę nudnawym sedanem bez prestiżu. Odrzucam jednak ten samochód, bo ma pod maską 2.0 z Nissana, a nie Renault F4R, a ten silnik fatalnie znosi gaz. Szanuję za brak zdjęcia silnika, ale za umieszczenie zdjęcia pani Angeliny z działu sprzedaży. Dobrze, a teraz już do sensownych ofert:

  • Megane Cabrio – kabriolet z gazem? A komu to potrzebne? A dlaczego? Moim zdaniem właśnie fajnie – można latać na co dzień bez dachu, a na zimę zamykać go, bo to ten sztywny, metalowy. Do tego świetny silnik 2.0 TCe i jeszcze gazik. Wolałbym robić kilometry czymś takim niż Clio 1.2.
  • Megane kombi 2.0 GT –to dopiero sztos. Silnik ten sam co w kabriolecie powyżej, ale nadwozie kombi. Tym bym cisnął po 1200 km jednego dnia Polska-Holandia.
  • Renault Koleos 2.5 – niestety, nie było „automatu”, ale i tak jest to samochód, który na jazdach testowych pozytywnie mnie zaskoczył. Jest raczej koreański niż francuski (tam też go produkowano), poza śmiesznie małym bagażnikiem to jednak kawał fury.
Megane GT z ogłoszenia – fot. Mat

Propozycja „coś dużego i wygodnego”

Dosyć już tych małych toczydełek, czas na coś dużego i eleganckiego, najlepiej jeszcze żeby nie trzeba było samodzielnie zmieniać biegów. Trudno znaleźć coś u niemieckich producentów premium, ale na przykład można „wyjść poza strefę europejskiego komfortu” i zwrócić uwagę na amerykańskiego Forda Fusion, blisko spokrewnionego ze sprzedawanym u nas Mondeo. Inny jest silnik, bo to wolnossące 2.5 + automat, ale te same są imponujące rozmiary i komfort. Chyba ludzie rzadko się tego pozbywają, bo znalazłem jedną sztukę z LPG. Nie jest ani przesadnie tania, ani nie ma małego przebiegu, ale przy obecnych realiach nie należy narzekać. Opcjonalnie można rozważyć Volvo S80 3.2 z gazem – cena słona, rocznik lekko zabytkowy, a wciąż pewnie jeszcze nawet nie jest w połowie swojego resursu. Chyba, że skrzynia biegów wpędzi nas w wydatki. 

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Adrian

Propozycja „coś od czapy”

Na koniec kilka pomysłów na auta zupełnie odklejone. To przeciwny biegun niż Fabia 1.0 MPI z gazem. Rozsądek zero procent, ale szał na ulicy – 11 na 10. No i tania jazda, bo LPG!

  • Błękitny Cadillac Escalade EXT, czyli luksusowy gigapickup. Są miejsca w USA, gdzie taki wóz nadal jest oznaką sukcesu (w konkretnej branży)
  • Duży, szybki, bezczelny i z małym bagażnikiem, czyli Infiniti FX35. Jest ich kilka w ogłoszeniach, prawie każdy ma silnik po remoncie albo wymieniony, ciekawe czy to przypadek że akurat tak się złożyło…
  • Zapomnij o tym Cadillacu, tu masz coś dużego: Chrysler Aspen 5.7 HEMI. Idealny, jeśli z powodów anatomicznych potrzebujesz bardzo dużego samochodu.
  • No i na koniec samochód, który sam bym chciał tylko po to, żeby żony nie nadążały gotować komentatorom bigosu na uspokojenie: Porsche Cayenne 3.2 z gazem. Cena wskazuje, że może ono wcale nie jest takie złe, może bym… nie, lepiej zostać przy tym Tipo.
Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Maciej

Czytaj również:

Test: nowa Dacia Sandero 1.0 LPG. Ma coś wspólnego z siecią marketów z owadem w nazwie

gaz, lpg

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać