Wiadomości

Dodatkowe sto niutonometrów po kliknięciu w ekran. Z konta zniknie ci trochę gotówki

Wiadomości 12.09.2023 20 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 12.09.2023

Dodatkowe sto niutonometrów po kliknięciu w ekran. Z konta zniknie ci trochę gotówki

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski12.09.2023
20 interakcji Dołącz do dyskusji

Dokładnie to 1200 dolarów, czyli 5230 zł. Tyle trzeba zapłacić za włączenie dodatkowych stu niutonometrów momentu obrotowego w elektrycznym Cadillacu Lyriq. Co daje 52,30 zł za jeden niutonometr.

Kiedyś to było trudno: chciałeś/aś mieć mocniejszą wersję, to trzeba było zdecydować się przy zakupie auta albo wymieniać silnik za ogromne pieniądze. Potem zrobiło się trochę łatwiej, bo wpadły możliwości chiptuningu, ale nadal pozostawało pewne ryzyko, że ktoś ten chiptuning zrobi nieudolnie. Teraz jest już bardzo prosto: kupujesz nowe auto elektryczne, przejedziesz się parę razy, uznasz że ma za mało momentu obrotowego…

Cadillac Lyriq daje możliwość zwiększenia momentu obrotowego o 100 Nm poprzez aktualizację online

Nie trzeba nawet wysiadać z samochodu, tylko wyklikać tę funkcję z poziomu ekranu i zapłacić 1200 dolarów. W dodatku w ciągu 7 dni można zmienić zdanie i niutonometry odesłać z powrotem do producenta, który odda nam pieniądze. Wspaniałe i proste. Tryb sportowy jest zastępowany wówczas przez tryb Velocity (prędkość).

Co ciekawe, moc nie wzrasta ani o 1 kilowat i nadal wynosi 367 kW. A mimo to przyspieszenie od 0 do 60 mil ma spaść z 4,7 do 4,4 sekundy. Jeszcze bardziej ciekawe jest to, że za tę modyfikacje nie muszą dopłacać Chińczycy, którzy wyższy moment obrotowy (tj. 712 Nm) mają w standardzie. Nasuwa się jednak pytanie, czy to idzie w dobrym kierunku.

Z jednej strony to super, że klienci mają wybór

Z drugiej, skoro istnieją techniczne możliwości zwiększenia momentu, to tym bardziej istnieją możliwości jego zmniejszenia. I póki to ma postać taką, że klient może sobie podnieść osiągi za parę dolarów, ale nie musi, to już sprawa między nim a producentem. Jednak jestem bardzo ciekaw, który koncern jako pierwszy wprowadzi opłatę za utrzymanie osiągów po okresie gwarancji. Kupujesz, dajmy na to, nowego SUV-a marki Cadillac z gwarancją na 2 lata i on przez te 2 lata ma 500 KM. W trzecim roku ma 400 KM, chyba że dopłacisz x dolarów, a w czwartym ma 300 KM, chyba że dopłacisz 2 x dolarów – lub wymienisz go na nowy model. Czy powstrzymalibyście się przed takim rozwiązaniem, wiedząc że za kolejne dwa lata już utrzymanie mocy 300 KM będzie wymagało opłaty 3 x dolarów rocznie?

Wszelkie rozwiązania tego rodzaju są z korzyścią dla producentów, nie dla klientów

To po prostu sprytne sposoby wyciągania kasy. Dlatego że w produkcji samochodów już od dawna nie ma idealistów i wizjonerów, są tylko tabelki w Excelu i forsa (nie jestem pewien co do marki Tesla). Na szczęście póki co nie są to nasze problemy, chociaż Mercedes planuje identyczne, a nawet bardziej zaawansowane opcje podnoszenia mocy dla EQS-a.

Czytaj również:

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę zapewne po tej aktualizacji za 1200 dolców nie dzieje się nic. Kto jest w stanie realnie sprawdzić, czy auto ma 4,4, czy może 4,7 s do setki? Kto pojedzie na hamownię dowiedzieć się, czy go nie nabrano? Pewnie promil klientów. Większość łyknie to placebo i powie „no, teraz czuję że lepiej idzie”. W przeciwnym razie będzie odczuwać dysonans, więc zastosuje metodę racjonalizacji własnej decyzji i przyzna, że jest lepiej, chociaż jest tak samo.

No nie tak samo, bo właśnie ktoś mu dziabnął 1200 dolców.

(ale bogatego to nie żal)

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać