Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

Wjechał na świeży asfalt, teraz nie ma zębów. Apelujemy o choćby resztki zdrowego rozsądku

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 21.10.2022 464 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 21.10.2022

Wjechał na świeży asfalt, teraz nie ma zębów. Apelujemy o choćby resztki zdrowego rozsądku

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski21.10.2022
464 interakcje Dołącz do dyskusji

Sądziłem, że prowadząc samochód, raczej zwracasz uwagę na nawierzchnię. Inaczej zachowasz się na asfalcie, inaczej na drodze gruntowej, a na niektóre nawierzchnie nie wjedziesz w ogóle. A gdzie tam!

63-letni mężczyzna jechał swoim samochodem przez wieś Izdebno (okolice Świdnika), gdzie akurat przebudowywano drogę i wylewano nowy asfalt.

Zygmunt (63 l.):

No żem jechał jak zwykle tam koło Rybczewic, nie? Do Kazika jechałem, nie? Co on w Izdebnie mieszka. No bo Kaziu pasiekę ma i powiedział że miód dla mnie ma, zawsze tak mówi jak trochę bimbru upędzi, wtenczas ja Hance mówię, że do Kazia po miód jadę i rzeczywiście wracam z miodem, a że bimberek jeszcze wiozę przy okazji, to jakby co inne, nie wszyscy muszo wiedzieć. No i patrzę a jakie 200 metry od kazikowej bramy droga zamknięta! Asfalt taki ciemny, że prawie czarny i jakieś barierki stojo. No to pytam typa co tam stał, panie a jak ja mam do Kazika dojechać? A on mówi – zaparkować dalej i resztę trzeba przejść bo tu są roboty drogowe. Ja mówię jemu na to, że roboty to ja w filmie widziałem, a tu to wy stoicie i fajki palicie, a ja nie po to mam samochód żeby chodzić na nogach jak zwierzę.

On się tylko odwrócił, powiedział mi jeszcze coś żebym się w głowę puknął i poszedł dalej się o betoniarkę opierać. No to wzięłem i ruszyłem po tej nowej drodze pod kazikowy dom, a skąd miałem wiedzieć że to mokre? Zaczęło mnie tak trochę nosić lewo prawo, to dałem więcej gazu, no i jak nie zacznie chlapać tym mokrym asfaltem po wszystkim, cało tylno szybe w asfalcie miałem. A ci robotnicy tylko tam na brzegu stojo i na mnie patrzo. W końcu czuję, że już dalej nie pójdzie, to wysiadłem i wdepłem w ten asfalt, do pół kostki mi się noga zapadała. Mówię panowie, bo ja do Kazia jadę, popchlibyście mnie kawałek? To ze sto piędziesiąt metry tylko, a i tak nic nie robicie. Potem sobie to wyrównacie znowu. Oni coś zaczęli krzyczeć na mnie, to mówię nie drzyjcie się tylko popchnijcie, i podszedłem do nich, to jeden mnie złapał za chabety, drugi mnie łapę wykręcił, a trzeci mi bombę sprzedał i teraz nie mam pięciu zębów, a wcześniej nie miałem tylko trzech. Tak że ja padłem ofiarą agresji i napaści, i to jest moje zeznanie proszę sądu.

roboty drogowe
Fot. GDDKiA

Karol (30 l.):

Pracowałem cały dzień przy układaniu asfaltu pod Świdnikiem, wszystko szło dobrze, ludzie rozumieli że nowa, mokra nawierzchnia, Łysy im mówił żeby objechali taką dróżką nad stawem i wszystko było git. Aż tu nagle zajeżdża jakiś starszy facet gratem, jak dla mnie to chyba pijany był. I on próbuje wjechać na ten mokry asfalt. Łysy mu zastawił drogę i tłumaczy jak krowie na rowie, że po mokrym asfalcie nie przejedzie. Tamten udawał że zrozumiał, więc Łysy poszedł i wtedy ten dziadek jedynka i ogień, po tym asfalcie, ryje jak dzik za ziemniakiem, koleiny na pół koła. Ujechał tak ze 30 metrów i utknął. My stoimy jak wryci bo czegoś takiego nie widzieliśmy. W końcu on wysiadł i człapie przez ten asfalt mokry, za każdym krokiem dziura w tej świeżej nawierzchni taka do kostki, podchodzi do Łysego i mówi no weź mnie popchnij bo do Kazika jadę. Łysy mówi – odpowie pan za zniszczenie naszej pracy, to ten go zaczął szarpać, i krzyczeć rusz się, rusz się, i tak nic nie robisz leniu – to Łysy nie strzymał tego, ja próbowałem tego gościa odciągnąć, ale już było za późno, bo Łysy ma cios jak ten nasz bokser z eksportu, Gołota. No i taka hołota nam robotę psuje. W końcu karetkę wezwaliśmy do tego gościa, bo zdrowo oberwał.

Kazik (66 l.):

No ja dzwoniłem do Władka, żeby Władek nie przyjeżdżał dziś, albo żeby tam nad stawikiem objechał, ale Władziu to nie wiem po co ten telefon ma, on go nigdy nie odbiera. Chciałem mu powiedzieć, nie jedź do mnie od głównej drogi, bo nie dojedziesz, bo akurat dziś jest przebudowa. Ale z Władkiem tak jest, jak on sobie coś ubzdura, to robi choćby nie wiem co. Dawniej jak my w Świdniku pracowali i Władek koparkę obsługiwał, to ktoś mu powiedział że w sklepie na drugim końcu miasta śledzie się pojawili, to Władek przez całe miasto z wyciągniętą łychą leciał tą koparką na pełnym gazie, rowerzyści to tylko się chowali, a z jednego Malucha to kabrioleta zrobił, tak tą łychą machał. To jest człowiek, co jak ma cel, to go osiągnie, albo umrzy, no tu prawie umarł, widziałem tę jego gębę to konkretnie wgnieciona…

Łysy (32 l.):

Ja bym jeszcze zrozumiał, że dziad nie wie, że mokry asfalt i wjeżdża, bo nic nie rozumie co się wokół niego dzieje. Ale ja mu powiedziałem, wytłumaczyłem że nie da rady, a on i tak wjechał i zdemolował to co myśmy cały dzień robili. To też bym jeszcze wytrzymał w sumie. Jak on wysiadł i człapał przez ten asfalt zostawiając dziury, to też bym jeszcze może wytrzymał. Jak podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać za ogrodniczki mówiąc że trzeba go popchać, a my nic nie robimy, mooooże jeszcze bym to zniósł. Ale jak wziął patyk i zaczął dziurkować ten asfalt, mówiąc że „ch…. położony, byle czym dotkniesz i dziura”, to nie wytrzymałem…

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać