Felietony

Volvo XC40 z tytułem Car of the Year. Czy to coś zmienia?

Felietony 06.03.2018 4 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 06.03.2018

Volvo XC40 z tytułem Car of the Year. Czy to coś zmienia?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk06.03.2018
4 interakcje Dołącz do dyskusji

Obyło się bez zaskoczeń. Gdy wczoraj w Genewie ogłoszono wyniki plebiscytu Car of the Year 2018 i okazało się, że wygrało Volvo XC40, nikt nie doznał szoku. Ja byłem trochę zawiedziony, bo kibicowałem Kii Stinger, ale trzeba uczciwie przyznać – XC40 to świetny wóz. Zasłużył. Tylko… czy taki tytuł w dzisiejszych czasach jeszcze coś znaczy?

Co to za konkurs?

Car-of-the-Year-2018

W Genewie ogłoszono wyniki konkursu na Europejski Samochód Roku. To wyróżnienie jest przyznawane od 1964 roku. Obecnie skład jurorski składa się z 60 dziennikarzy z 23 europejskich państw. Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania jako największe rynki mają po sześciu jurorów, pozostałe państwa odpowiednio mniej. Polskę reprezentuje dwóch dziennikarzy – Wojciech Sierpowski i Maciej Ziemek.

W konkursie mogą brać udział jedynie auta, które będą oferowane w co najmniej pięciu europejskich państwach, a ich zakładana roczna sprzedaż będzie wyższa niż 5000 sztuk. To oznacza, że konkurs Car of the Year ocenia tak zwane samochody popularne, ignorując np. superauta. W tegorocznym konkursie XC40 pokonało m.in. Seata Ibizę, BMW 5, czy Audi A8. Uzyskało 325 punktów, a druga w kolejności Ibiza, 242 punkty. Przewaga Volvo była więc znacząca.

Na innych kontynentach odbywają się tamtejsze edycje konkursu, przeprowadzany jest również plebiscyt World Car of the Year, czyli wyboru Światowego Samochodu Roku.

Co oznacza zwycięstwo?

Zdobycie tytułu Car of the Year oczywiście przynosi wygranemu duży prestiż. Zdarzało się, że egzemplarze niektórych zwycięskich modeli były później przyozdabiane w salonach naklejką z logo konkursu.
Nie da się jednak ukryć, że konkurs kiedyś był nieco… ważniejszy.

Obecnie, w dobie internetu i wszechobecnych testów, blogów i relacji, czar tego plebiscytu nieco przygasł. Opinia grupy dziennikarzy – mimo że z pewnością są specjalistami w swoim fachu – niekoniecznie przekłada się na decyzje zakupowe. Nowe auta są tak skomplikowane, a o zakupie decyduje tak wiele czynników, że zwycięstwo w jednym czy drugim konkursie raczej nie zaważa na tym, czy dany model będzie się sprzedawał.

Wybór na rynku staje się coraz większy, a na decyzji zaważają coraz częściej takie sprawy jak prestiż, czy po prostu moda. W dodatku gdy ktoś chce kupić auto, najczęściej sam jedzie do salonu i jeździ, a wcześniej czyta blogi, ogląda filmiki, patrzy na opinie. W dobie internetu jest to bardzo łatwo dostępne, więc opinia grupy dziennikarzy oceniających auta w danym konkursie zrównuje się z tym, co ma do powiedzenia ten czy inny youtuber.

No i przede wszystkim, czy ktokolwiek kiedyś słyszał wypowiedź w stylu „kupiłem ten samochód, bo został samochodem roku”? Obawiam się, że takie słowa nie padły nigdy. A modele, które przegrały w konkursie, wcale nie są gorsze od tych zwycięskich.

Trzeba jednak przyznać, że jurorzy Car of the Year „mają nosa”

Volvo-XC40-COTY-2018
Fot. materiały prasowe konkursu

Gdy prześledzimy historię poprzednich konkursów możemy zauważyć, że większość zwycięzców stawała się potem hitami sprzedaży. Wśród zdobywców tytułu Car of the Year można znaleźć np. Renault Megane II (rok 2003), Renault Clio III (2006), Fiata 500 (2008), czy Passata B8 (2015). Tych aut jeździ po drogach mnóstwo. Pytanie, czy zostały kupione dlatego, że wygrały konkurs na samochód roku? Wątpię. W tym konkursie chodzi przede wszystkim o rozgłos i szum medialny – a nie o realny wpływ na to, co kupują klienci. Ale czy to źle? Ani trochę.

PS Warto dodać, że polski juror, Maciej Ziemek oddał swój głos na Kię Stinger. Popieram, bo ten model jest na swój sposób przełomowy w dziejach marki. A poza tym świetnie jeździ.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać