03.06.2020

Ten Velorex Oskar to idealny pojazd na Złombol. Szkoda tylko, że pozbawiono go poszycia ze sztucznej skóry

Trójkołowce i mikrosamochody z krajów demokracji ludowej to tyleż fascynujące, co zapomniane pojazdy. Jednym z nich jest już bardzo rzadko spotykany w Polsce Velorex Oskar. Jeden właśnie trafił na sprzedaż

Początki czechosłowackiej marki Velorex sięgają przedwojnia, kiedy to bracia Stransky prowadzący warsztat naprawy rowerów zaczęli budować swojego pierwszego trójkołowca. Prototyp był gotowy w 1943 r., a w 1945 r. na rynek trafiło dziewięć pojazdów pod nazwą Oskar. Napędzały je silniki motocyklowe o pojemnościach 150 ccm i 250 ccm. Wraz z socjalizmem dla Stranskych skończyła się epoka samodzielnego działania, a w 1950 r. ich warsztat został znacjonalizowany i wcielony do przedsiębiorstwa Velo, później nazwanego Velorex. W 1951 r. w miejscowości Solnice ponownie ruszyła produkcja charakterystycznych trójkołowców. Czechosłowackie autka miały umieszczony z tyłu napęd jak w motocyklu oraz karoserię z rur stalowych obciągniętych płótnem lub skajem.

Tutaj niestety nie uświadczymy skajowego poszycia karoserii.
Zrzut ekranu z ogłoszenia od pana Lecha.

Velorex Oskar jako pojazd dla inwalidów

Trójkołowce produkowano ze względu na sytuację ekonomiczną w powojennej Czechosłowacji. Przemysł nie był w stanie zaspokoić zapotrzebowania na samochody, do tego mało kogo było wówczas stać na zakup prywatnego auta. Dlatego tańszy o 1/4 Velorex zdawał się być świetnym rozwiązaniem. Należy też wspomnieć o charakterystycznym problemie powojennej Europy – ogromnej liczbie inwalidów. Mikrosamochody czy właśnie takie Velorexy szybko stały się pojazdami dedykowanym ludziom z ograniczonymi możliwościami poruszania się. Zapotrzebowanie na czechosłowackie trójkołowce szybko okazało się wyższe od możliwości produkcyjnych, a inwalidzi czekali w długich kolejkach po odbiór niezbędnego środka przemieszczania. Natomiast zdrowi w teorii mogli zapomnieć o nabyciu Velorexa, chyba że podrobili papiery o niepełnosprawności i mieli odpowiednie znajomości.

Zrzut ekranu z ogłoszenia od pana Lecha.

Losy braci Stranskych, konstruktorów trójkołowego Velorexa były bardzo smutne. Jeden z nich zginął w wypadku podczas testowania prototypu w 1954 r. Drugiego komuniści wyrzucili z przedsiębiorstwa, ponieważ nie chciał zapisać się do partii. Sam pojazd Velorex Oskar w ciągle modernizowanych wersjach przetrwał do 1971 r. Po drodze zgubił nazwę modelową Oskar i stał się po prostu Velorexem. Zakończenie produkcji trójkołowca przyniosło bardzo nieudaną próbę wprowadzenie na rynek czechosłowackiego czterokołowca. Problemy techniczne i cena zbyt zbliżona do Trabanta szybko zabiły ambitny projekt. Produkcję czterokołowego modelu przerwano już w 1973 r.

Pojazd w Polsce zapomniany, w Czechach kultowy

W Czechach sympatyczne trójkołowce mają status kultowych. Pomimo tego, że wyprodukowano zaledwie 21 tys. sztuk w kraju piwa i knedliczków funkcjonuje kilka klubów zrzeszających posiadaczy Velorexów. Dzięki dużej popularności oraz prostej konstrukcji nadal da się kupić prawie każdą część. Natomiast w naszym kraju Velorexy kojarzą głównie ludzie starsi albo zafascynowani motoryzacją czasów socjalizmu. Czechosłowackiego trójkołowca trudno spotkać nawet w ramach wydarzeń związanych z klasyczną motoryzacją. Dlatego jeśli jakiś pojawia się w ogłoszeniach, to zawsze warto mu się przyjrzeć.

Tym razem jest to egzemplarz z 1961 r., konkretniej model Velorex Oskar 16. Jest sprawny, ma silnik po remoncie, ale niestety bardzo daleko mu do oryginalności. Ktoś zupełnie przerobił jego nadwozie by udawało coś w rodzaju Morgana po roku w Rosji. Urzekł mnie zwłaszcza wielki grill z przodu, pozwalający dobrze schłodzić bak paliwa. Żarty na bok, po prostu nie jestem przekonany, czy cena wynosząca 23 tys. zł jest faktycznie właściwa w przypadku kompletnie przerobionego trójkołowca. Warto się nim zainteresować choćby ze względu na pomysłowość autora nowego nadwozia, ale trudno będzie z niego zrobić pojazdy historyczny. Za to można takim pojechać na Złombol i pokazać, kto tu rządzi. Co prawda jeden Velorex jechał już kilka razy w tym rajdzie, ale to nadal większy wyczyn niż wycieczka Polonezem Caro Plus z klimatyzacją.

Zrzut ekranu z ogłoszenia od pana Lecha.

Zdjęcie główne pochodzi z ogłoszenia. Jego autorem jest pan Lech.