02.10.2018

Toyota Camry wraca do Europy dzięki Polsce. Widzieliśmy już to auto na żywo. Zapewne będzie przebojem

Popularność Toyoty w Polsce jest nieporównanie większa niż w krajach Europy Zachodniej. To dla polskich klientów tak długo utrzymywano produkcję Avensisa, a teraz prawdopodobnie to nasz kraj będzie głównym rynkiem zbytu dla europejskiej wersji Toyoty Camry. Już ją widziałem. Jest naprawdę niezła.

Toyota Camry w Polsce jest modelem zaskakująco rozpoznawalnym, jeśli zdamy sobie sprawę, że od 14 lat nie jest w ogóle oferowana w Europie. Ponoć aż 69% klientów zna tę nazwę. Pomogły w tym na pewno pionierskie czasy Toyoty w Polsce, kiedy to salon w Radości pod Warszawą sprzedawał Corollę, Carinę i właśnie Camry – topowy model w gamie. Camry była japońskim odpowiednikiem Mercedesa W124, samochodem który zapamiętano jako „coś wspaniałego”. Na Zachodzie nigdy się takiego statusu nie doczekał.

Nowa Camry ma zastąpić w gamie Avensisa. Zastąpi go tylko częściowo, bo po pierwsze nie będzie dostępnej odmiany kombi, po drugie nie będzie diesla ani wyboru silników. O tym jednak w dalszej części.

Najpierw o tym, co będzie.

Będzie wielki sedan. Aż 488 cm długości. Samochód wygląda okazale i reprezentacyjnie. W czarnym kolorze może śmiało pełnić rolę eleganckiej limuzyny, na przykład hotelowej albo auta dla dyrektora w instytucjach państwowych. Oględziny osobiste zacząłem od zajęcia miejsca z tyłu, a obok mnie usiadł drugi, jeszcze wyższy ode mnie dziennikarz motoryzacyjny (dwa metry bez dwóch centymetrów). I tak sobie siedzieliśmy z tyłu w pełnej wygodzie, oglądając ciekawy gadżet, jakim jest podłokietnik z sensorami dotykowymi na wierzchu. Można dzięki niemu regulować klimatyzację w tylnej strefie, opuszczać rolety w oknach i sterować elektryczną tylną kanapą.

Będzie luksusowe wykończenie w cenie odpowiadającej autom klasy średniej. Myślę, że to będzie stanowić największą zaletę Camry. Wsiadłem sobie do środka za kierownicę i spodziewałem się takiej zwykłej Toyoty, a tu – wtem! – zaskoczyły mnie materiały, z których wykonano np. osłonę tunelu środkowego. Taki przyjemny w dotyku, satynowy metal. Boczki drzwi – wyjątkowo grube, sądzę że wyciszeń tu zdecydowanie nie poskąpiono. Zresztą już poprzednie generacje Camry słynęły ze znakomitego wyciszenia wnętrza. Trochę mniej entuzjazmu wzbudziła we mnie konsola środkowa o dziwnym kształcie i sporej liczbie przycisków, ale i tu znalazłem plus w postaci tradycyjnego pokrętła, przywodzącego na myśl wzmacniacze audio z lat 90. Chociaż takie wzmacniacze to chyba dalej się wytwarza.

A skoro już mowa o wzmacniaczach – system audio w Camry firmuje JBL, który współpracuje z Toyotą od lat. Wypróbowaliśmy go, zamykając się w aucie we czterech, podwyższając głośność muzyki i próbując rozmawiać. Ponoć po tym poznaje się dobry system audio: nawet jak gra głośno, w aucie da się konwersować nie krzycząc, podczas gdy tanie zestawy po prostu ryczą zagłuszając wszystko naokoło. W Camry efekt ten nie występuje. Nie jestem audiofilem, ale doceniłem jak czysto gra nagłośnienie w tym aucie. No i jest odtwarzacz CD. Naprawdę. To nie żart.

Będzie hybrydowy układ napędowy: benzynowy silnik 2.5 + jednostka elektryczna, podobny jak w aktualnym RAV4 – ale unowocześniony, mocniejszy (218 KM), jeszcze oszczędniejszy i sprawniejszy. Ponoć zużycie paliwa ma wynosić tylko 4,3 l/100 km, ale oczywiście wszystko zależy od warunków eksploatacji. Na pewno najlepiej będzie sprawdzać się w mieście, co spowoduje, że tym autem zainteresują się taksówkarze. Ponoć w trybie elektrycznym będzie można jeździć nawet z prędkością 125 km/h. Niezłe, moja żona jeździ hybrydą i nigdy nie udało się wyjść poza 72 km/h na prądzie. Sprawność silnika benzynowego osiąga 41% – nie wygląda to na pierwszy rzut oka imponująco, ale w rzeczywistości jest to najwyższa sprawność jednostki benzynowej w nowoczesnym samochodzie osobowym. Wprowadzono bardzo wiele zmian i udoskonaleń w układzie hybrydowym, jednak niestety na razie nie było nam dane sprawdzić Camry podczas jazdy testowej. Zespół akumulatorów trakcyjnych umieszczono, podobnie jak w Priusie, pod tylną kanapą, przez co bagażnik nie został zmniejszony i ma pojemność 524 l.

Będzie sporo nowego wyposażenia. W tym wyświetlacz head-up (uwielbiam wyświetlacze head-up! Po co w ogóle robić tradycyjne wskaźniki?). Bezprzewodowa ładowarka do smartfonów. Klimatyzacja z jonizatorem powietrza. I to trzystrefowa, jak już wcześniej wspomniałem. O zestawie wyposażenia Toyota Safety Sense nawet nie warto wspominać, bo jest oczywisty już od kilku lat.

Zapowiada się na idealny samochód uzupełniający flotę Yarisów lub Aurisów – coś, czym może jeździć menadżer, dyrektor albo inny gość w garniturze. Toyota Camry bez wątpienia pozostała samochodem dość konserwatywnym i to mimo nowoczesnego, hybrydowego układu napędowego. Nie ma tu szaleństwa ekranów jak w Audi, haptycznych reakcji, regulacji głośności gestami i innych przejawów nowoczesności preferowanych przez producentów niemieckich. Jest duży, wygodny do przesady sedan.

Nie znamy jeszcze cen. Mają być „atrakcyjne” i „jak z segmentu D przy wielkości i wyposażeniu auta segmentu E”. Zobaczymy. Na pewno producent pokłada wielkie nadzieje w tym samochodzie i przewiduje sprzedaż na naszym rynku liczoną w tysiącach. Pozostaje tylko się cieszyć – każda kupiona hybryda to mniejsza emisja tlenków azotu i innych szkodliwych substancji do atmosfery.

Najgorsza wiadomość jest jednak taka, że na ten samochód w polskich salonach trzeba będzie poczekać aż do maja.

Jeszcze gorsza jest taka, że wiosną 2019 r. Toyota wypuszcza na rynek jeszcze dwie nowości: Toyotę RAV4 5. generacji i nową Corollę, która zastępuje Aurisa II. Obawiam się, że w salonach ustawią się kolejki jak po śledzie w 1981 r.