Wiadomości

Skoro producent samochodu sprzeda nasze dane za miliardy, auto powinien dać za darmo

Wiadomości 12.01.2023 72 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 12.01.2023

Skoro producent samochodu sprzeda nasze dane za miliardy, auto powinien dać za darmo

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski12.01.2023
72 interakcje Dołącz do dyskusji

Pytanie nie jest bezzasadne w obliczu tego, że Stellantis pochwalił się stworzeniem firmy MobilSights, która będzie sprzedawać nasze dane.

Na początek wyjaśnienie: koncern Stellantis pochwalił się podczas CES 2023, że w ramach programu Dare Forward 2030, stworzył zupełnie nowy biznes: MobilSights. Nazwa brzmi ładnie, ale sam profil działalności już taki ładny nie będzie. MobilSights zarobi dla Stellantis nawet 20 miliardów dolarów do 2030 r., a wszystko dzięki sprzedaży danych pozyskanych z „połączonych samochodów”. Stellantis planuje, że w roku 2030 już 34 miliony pojazdów będzie stale podłączonych do centralnej bazy MobilSights, która dzięki temu zaoferuje zewnętrznym podmiotom pakiety bezcennych danych. Ale jakich danych?

Nie interesuj się, bo możesz skończyć z kocią mordką

Jedyna odpowiedź brzmi: absolutnie wszystkich. Muszę tu założyć foliową czapeczkę, bo uznaję, że odkąd w samochodach pojawiły się kamery, służą one głównie temu, żeby producent wiedział, co robiliśmy. Niektórzy, jak Subaru, stosują wbudowane kamery skanujące drogę przed pojazdem (system EyeSight) i w razie wykrycia wypadku można odtworzyć ostatnie 22 sekundy przed zderzeniem. To znaczy użytkownik nie może, trzeba dostać się do systemu pojazdu, co jest dość skomplikowane, ale przecież nie dla producenta. I cyk, już mamy istotny zbiór informacji o stylu jazdy użytkowników Subaru.

A dane z systemu wykrywania zmęczenia kierowcy? Te też z pewnością trafią do producenta. System wykrywania zmęczenia wydał trzy alerty, a potem mieliście zderzenie? No, to raczej z własnej winy, proszę spojrzeć, tu jest log z systemu. Producenci na razie dość nieśmiało wprowadzają systemy przypominające kamerę wewnętrzną, pokazującą wnętrze pojazdu, w obawie o niechęć ze strony użytkowników – ale grunt pod to jest już przygotowywany. Ostatecznie zapewne nowe samochody będą nas też nagrywać i podsłuchiwać, a to przecież wszystko dla naszego bezpieczeństwa. Pamiętajcie, jeśli ktoś domaga się prywatności, to zapewne robi coś nielegalnego. Porządni ludzie nie mają absolutnie nic do ukrycia!

Obecnie tak robi już Tesla, ale podobno swoich danych nie sprzedaje

Tesla zbiera petabajty danych ze swoich samochodów, zapisując właściwie wszystkie działania użytkowników. Znalazłem jednak deklarację, że te dane nie są sprzedawane innym podmiotom. Stellantis podkręca więc atmosferę, zapowiadając że na sprzedaży swoich, a właściwie naszych danych, będzie zarabiał miliardy. Jeśli ktoś na przykład będzie chciał się dowiedzieć, jakiej muzyki słuchają użytkownicy aut Stellantis w Danii w dni powszednie w godzinach 7-9, firma MobilSights z przyjemnością mu na to odpowie. Wyszło, że słuchają wykonawców X, Y i Z? Podnieśmy ceny za pakiety muzyki w streamingu zawierające tych właśnie twórców. W okresie przedświątecznym częściej korzystali z publicznych ładowarek? Wprowadźmy dynamiczne stawki za ładowanie, jak za przejazdy Uberem. I tak dalej, i tak dalej, w kierunku tego, żeby wszystko co robimy, było stale śledzone i nagrywane, a potem przetwarzane jako produkt z gatunku wiedzy o preferencjach klientów.

Skoro jest to tak cenne, to chyba samochód powinien być za darmo

Jeśli same dane o użytkowniku i jego działaniach mają taki potencjał na zarobek, to może Stellantis powinien zacząć rozdawać swoje samochody? Wtedy jeszcze więcej osób zdecyduje się na produkt tej firmy i ilość dostępnych danych znacznie wzrośnie, a to oznacza wyższe zarobki. Nagle dochodzimy do momentu, kiedy producent jest beneficjentem naszego zakupu pojazdu nie tylko w momencie gdy go kupujemy i nie tylko, gdy płacimy za jego serwis, ale także gdy po prostu nim jedziemy.

Nigdy nie kupowałem nowego samochodu, więc nie wiem jak to się teraz odbywa, ale spodziewam się, że nie odbywa się w ogóle w kwestii umowy na gromadzenie danych. Po prostu się na to domyślnie zgadzasz i koniec, zapewne nie ma żadnego szczegółowego regulaminu, który informowałby użytkownika jakie dane są zbierane, kto jest ich administratorem i co się z nimi potem stanie. Ale o co ja się martwię, przecież kamera w laptopie stale mnie filmuje, a smartfon słucha i co? I nic się nie dzieje, poza tym, że kiedy rozmawiam z żoną w samochodzie o czekoladzie, którą nasze dziecko dostało w prezencie, to 3 minuty później reklamy tej czekolady pojawiają się na fejsbukowym łolu. Nie mam powodu więc martwić się o to, że firma MobilSights będzie mnie nagrywać i podsłuchiwać w samochodzie. Nie ona jedna.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać