06.05.2021

VW ma plan. Jaki? Sprytny. Za jazdę autonomiczną będzie się płacić od godziny

Volkswagen wymyślił, że jak będzie drożej, to będzie taniej, a jak już będzie taniej, to będzie łatwiej zarobić, żeby klienci jednak zapłacili więcej. Tyle że zamiast w salonie, zapłacą w czasie jazdy.

Szef działu sprzedaży i marketingu Volkswagena – Klaus Zellmer – opowiedział TopGearowi jak widzi przyszłość sprzedaży samochodów swojej marki. Z jego opowieści wynika, że czekają nas skomplikowane czasy. Ale może to tylko ja jestem za stary, żeby to zrozumieć.

No bo ma być tak:

Żeby było taniej, samochód trzeba wyposażyć we wszystko co się da

Zamiast budować samochód ściśle według wytycznych klienta, który precyzyjnie zakliknął w konfiguratorze w salonie odpowiednie kwadraciki, trzeba produkować samochody, na pokładzie których jest już wszystko. Zgaduję, że może chodzić o uproszczenie procesu planowania produkcji – bo produkowano by wszystkie auta „jak leci”, różnicując ewentualnie kolor nadwozia i tapicerki. Drugą korzyścią może być osiągnięcie jeszcze większego efektu skali, pozwalającego na ograniczenie ceny jednostkowej każdego podzespołu. Tzn. jeśli zamówimy 5 mln kamer cofania, to każda sztuka będzie kosztowała mniej, niż gdybyśmy zamówili ich 5 tys.

Oczywiście, użytkownik mógłby korzystać wyłącznie z tego, co zakliknął w tym konfiguratorze w salonie i za co zapłacił. A jeśliby z czasem stwierdził, że jednak mu czegoś brakuje, to może to dokupić, albo wynająć, bo i tak w aucie to ma, tylko nieaktywne. A jak będzie auto sprzedawał, to klient nie będzie miał jak wybrzydzać, że brakuje mu jakiegoś elementu wyposażenia. Gorzej, gdy przyjdzie do wyboru szklanego dachu, czy kamer zamiast lusterek – trudno by montować je do wszystkich aut i uniemożliwić korzystanie. Ale może sięgam za daleko.

W każdym razie, powołując się na przykład osprzętu do nurkowania, który wynajmuje się wyłącznie na czas nurkowania, a nie nosi na plecach cały rok, TopGear usprawiedliwia ten pomysł wynajmowania poszczególnych elementów wyposażenia. Zresztą, zapytajcie Barego – też odpowie, że to świetny pomysł.

Potem jednak sprawa się komplikuje, bo szef marketingu VW stwierdza, że:

Jazda autonomiczna jest za droga, by ludzie chcieli za nią płacić w salonie, ale mogą płacić w czasie eksploatacji

Zellmer twierdzi, że wyposażenie samochodu w sprzęt, który pozwala na korzystanie z autonomii na czwartym poziomie SAE, kosztuje pięciocyfrową kwotę w euro. Czwarty poziom to ten, w którym człowiek potrzebny jest wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, np. podczas usterki systemu, ale zwykle auto porusza się wszędzie samo. Kierujący może sobie drzemać za kierownicą, a jakby był potrzebny, to robot go wezwie. Rozmówca TopGeara twierdzi, że samochód autonomiczny VW to nie jest produkt dla masowego odbiorcy i mało kto byłby gotów ponieść taki koszt podczas zakupu auta.

I o ile to prawidłowo rozumiem, to jeśli połączymy to z wcześniejszymi wypowiedziami pana szefa, rozwiązanie VW brzmi dość dziwnie

Brzmi to tak, że skoro nikt nie zechce zapłacić pięciocyfrowej kwoty w salonie, a być może w ogóle nie zamierza korzystać z tej funkcji, tak czy inaczej trzeba zamontować te elementy, na wypadek, gdyby ten właściciel, albo jakiś następny jednak zechciał. I na wszelki wypadek, zamiast sprzedawać mu to w późniejszym czasie, Volkswagen proponuje płatność za każdą przejechaną godzinę.

Ile może kosztować godzina jazdy autonomicznej własnym samochodem?

VW wyliczył, że żeby ten biznes mu się opłacił, to za każdą godzinę, w której samochód jest autonomiczny, musi kasować 7 euro, czyli na dziś jakieś 32 zł. Dużo czy niedużo? Jak zwykle – to zależy. Płacenie 32 zł za każdą godzinę pełnego korzystania z możliwości auta może nie brzmieć atrakcyjnie. Ale jeśli porównamy tę kwotę z godziną jazdy taksówką, albo z biletem na autobus, czy pociąg i uwzględnimy, że nie trzeba korzystać z tego zawsze, to wcale nie jest drogo. Ja sam, jeśli zamiast płacić kilkunastu tys. euro mógłbym sobie korzystać z takiego rozwiązania sporadycznie, gdybym stwierdził, że jestem zmęczony i chcę się zdrzemnąć na trasie Warszawa-Wrocław, to bym sobie chętnie taką godzinkę czy dwie czasem wykupił.

32 zł i mogę iść spać? Biorę!

Pomysł na samochód autonomiczny według VW wcale nie musi być taki zły

I im dłużej o tym myślę, tym bardziej zaczynam się do tego pomysłu przekonywać. Owszem, VW musi zaryzykować wykładając dodatkowe środki na elementy, które trzeba zamontować w aucie, a które niekoniecznie się zwrócą w formie opłat za korzystanie. Ale z drugiej, jak ktoś tak zacznie próbować i mu się spodoba, to z czasem może sobie przestać wyobrażać jazdy z rękami na kierownicy – tak jak wielu dziś nie wyobraża sobie powrotu ze skrzyni automatycznej do manuala. A wtedy już będzie gotów zapłacić np. stały abonament miesięczny, który zostanie wyliczony tak, by Volkswagenowi jednak się opłacało. Sprytnie!