Felietony

Przepraszam, ale właściwie to nie widzę wad. Pomysł BMW na zakup dodatkowych opcji jest fantastyczny

Felietony 03.07.2020 373 interakcje

Przepraszam, ale właściwie to nie widzę wad. Pomysł BMW na zakup dodatkowych opcji jest fantastyczny

Piotr Barycki
Piotr Barycki03.07.2020
373 interakcje Dołącz do dyskusji

Nie było trudno przewidzieć, jakie będą komentarze pod wiadomością o tym, że BMW planuje rozszerzyć swoją ofertę subskrypcji i pozakupowej sprzedaży opcji w swoich samochodach. Szok, niedowierzanie, kiedyś to było. A ja patrzę na ten pomysł i myślę: chciałbym, żeby moje kolejne auto coś takiego oferowało. 

Najpierw rozprawmy się może z jednym męczącym mitem.

Czyli tym, że BMW będzie teraz oferować dodatkowe funkcje swoich samochodów w formie abonamentu, więc jeśli np. zapragniesz podgrzać sobie tyłek (i plecy) w trakcie jazdy, to niestety trzeba wyskoczyć z 14,99 zł miesięcznie, a jak nie, to będzie zimno.

Otóż nie.

Jak to mniej więcej działa, można zobaczyć w dwóch miejscach. Po pierwsze na portalu ConnectedDrive, gdzie już teraz jest sklep z dodatkami dla wybranych modeli BMW. I tak np. możemy sobie tam dokupić (trzeba przewinąć na dół) Asystenta Świateł Drogowych. Cena? 799 zł. Długość abonamentu? Zero, nie ma abonamentu. Kupujemy i dostajemy na zawsze, przy sprzedaży auta będziemy mogli kupującego zapewnić, że taką opcję będzie miał.

To może adaptacyjny tempomat? 3999 zł i hyc – jest u nas w samochodzie, nawet jeśli nie wybraliśmy go podczas pierwotnej konfiguracji. Nie wiem do końca jak to się ma do ceny cennikowej podczas konfiguracji, bo np. w serii 5 jest tylko aktywny regulator prędkości z funkcją Stop&Go i kosztuje 5990 zł, ale załóżmy, że to zakup w ConnectedDrive będzie kosztował tyle samo, co podczas konfiguracji auta. Abonament? Znów brak. Aktywny tempomat zostaje u nas na zawsze.

Co ma się teraz zmienić i skąd to całe zamieszanie? W zasadzie to dojdą dwie rzeczy:

  • będzie można przetestować dany dodatek za darmo
  • będzie można wykupić go w wersji abonamentowej na rok albo trzy

Obie zmiany są raczej z kategorii tych dobrych. To pierwsze pozwoli nam np. sprawdzić, czy asystent świateł drogowych i/lub adaptacyjny tempomat nam się przydadzą lub spełniają nasze oczekiwania. Może i jestem dziwny, ale to wydaje się nawet lepszą opcją niż zamawianie tych opcji w ciemno na bazie opisu albo krótkich jazd testowych.

Ta druga opcja może być trochę bardziej kontrowersyjna, bo może być tak, że gdy będziemy chcieli sprzedać auto, to tych funkcji już w nim nie będzie. Z drugiej strony, jeśli tak bardzo martwimy się o kolejnego nabywcę, to możemy przecież wykupić wszystko na stałe. Zresztą można zobaczyć, jak wygląda to teraz w ramach programu pilotażowego w Stanach Zjednoczonych:

Proste – chcesz przetestować? Darmo. Chcesz na rok? 40 dolców. Chcesz na 3 lata? 100 dolców. Chcesz na zawsze? 150 dolców. Rozumiałbym problem, gdyby do wyboru były tylko opcje abonamentowe. Ale tak nie jest i – tu trzymam kciuki – oby nigdy nie było.

I w tym miejscu zachodzę w głowę, gdzie tu jest problem.

Kupując nowe auto mogę się skupić na tym, co przecież najważniejsze – na wersji silnikowej. Ok, plus na kolorystyce wnętrza, lakierze i materiałach wykończeniowych. Nie muszę sobie kalkulować, czy dobrać jakąś opcję, a z jakiejś zrezygnować, i oceniać na sucho, której z nich będzie mi bardziej brakować. Trochę to wprawdzie wywraca do góry nogami dotychczas utrwalony schemat zakupu auta, bo możemy kupić – jeśli rozwiazanie BMW ruszy na pełną skalę – samą skorupę, a potem metodą darmowych testów wybrać to, co nam jest potrzebne.

Czyli – uwaga – zamiast pakować kasę w ciemno, a potem orientować się, że z czegoś w ogóle nie korzystamy albo nie działa jak chcemy i chętnie byśmy kupili jednak auto bez tego, możemy sobie zrobić taką jazdę próbną dodatkami. I wracając do pojawiającego się przykładu podgrzewanych foteli – gdybym uznał, że ich nie potrzebuję przy zakupie, a potem jednak uzmysłowił sobie, że skórzane fotele bez podgrzewania to jednak lipa, to nie muszę jechać do kogoś, kto rozbierze mi fotele i zainstaluje matę, a potem wszystko jakoś tam sobie pospina. Klik i mam.

W czym to gorsze od zakupu przy zamawianiu auta? Nie wiem, dlatego zrobiłem sobie mema:

Jestem bardzo ciekaw, w jakiej innej kategorii rynkowej klienci wolą kupić produkt w ciemno, nawet jeśli wiedzą, że mogą z czegoś nie skorzystać, zamiast sprawdzić i dopiero potem wydać pieniądze.

Natomiast przy aucie używanym… jeszcze bardziej chciałbym kupić właśnie takie coś.

Prosta sytuacja – szukam sobie czegoś z drugiej ręki, bardzo zależy mi na funkcjach X i Y. Znajduję odpowiedni egzemplarz, odpowiednią wersję silnikową, nawet kolor jest z palety czogłowo-szarej odpowiadającej moim gustom. Wszystko się zgadza, wszystko mi pasuje, pełna historia jest, auto właściwie doskonałe.

I co? I nie ma ani X, ani Y. Wiem, wiem, auto to narzędzie do przemieszczania i poza jak największą pojemnością skokową silnika niczego nie można od niego wymagać, ale jednak mógłbym mieć taki kaprys. A co za tym idzie – musiałbym zacząć szukać innego egzemplarza albo pogodzić się z tym, że znowu czegoś brakuje.

A tutaj? Pan przygotuje umowę, ja zrobię przelew, dziękuję, do widzenia. Odjeżdżam, staję na pierwszym parkingu i kilkoma kliknięciami dodaję sobie X i Y. Bez żadnego szukania odpowiednich części, szukania kto mi to zakoduje, etc. Prosto, wygodnie, elegancko. Może i poprzedni właściciel wykupił to w abonamencie, który właśnie się skończył i BMW faktycznie zarobiło dwa razy, ale w sumie co za problem – grunt, że ja mam to, co chciałem. A poprzedni właściciel pewnie zapłacił trochę mniej za to, że korzystał z tej funkcji krócej niż przez cały okres użytkowania auta.

Problemy widzę głównie dwa.

Pierwszy jest taki, że póki co wizja wszystko można dokupić to raczej czysta spekulacja z mojej strony. BMW póki co zapowiedziało rozszerzenie listy dostępnych w taki sposób opcji, ale chyba nigdzie nie padło, że będzie można tak zrobić absolutnie ze wszystkim. Aczkolwiek podejrzewam, że to tylko kwestia czasu.

Druga obawa jest trochę poważniejsza i dotyczy tego, jak długo będzie wspierane takie rozwiązanie. Jak długo będą utrzymywane opcje abonamentowe dla starszych aut? Czy w pewnym momencie trzeba już będzie wszystko wykupić na stałe, bo – powiedzmy – po 10 latach lista wspieranych modeli skurczy się o te z dawnych roczników? Czy BMW jest gotowe na to, żeby wspierać takie rozwiązania przez 10, 20, a może i więcej lat? Porzucanie wsparcia dla smartfonów po 3 czy 5 latach (a czasem nawet i krócej) jest raczej normalnością. Samochody żyją jednak zdecydowanie dłużej, więc i tutaj dobrze byłoby, gdyby plany niemieckiem marki były naprawdę długofalowe.

Inna sprawa to to, że o ile fizyczne części (w różnym stanie) potrafią z czasem tanieć, tak jeśli coś będzie opcją internetową, to raczej nie ma co na to liczyć. I jeśli ktoś kupi np. 15-letnie albo 20-letnie G30, to pewnie bardziej by się cieszył, gdyby adaptacyjny tempomat dałoby się dołożyć i zakodować, niż gdy trzeba będzie go wyklikać za jakieś 3999 zł. Aczkolwiek nie wiem, czy jakoś strasznie martwi to BMW.

bmw

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać