05.11.2019

Od podkręconych Mustangów do elektrycznych mikrosamochodów. Legendarny Saleen ulega modzie

Kojarzycie markę Saleen, tę od modyfikowania Mustangów i budowania supersamochodów? Mam złą wiadomość. Poszli za modą i będą robić szybkie meleksy.

Żeby nie było, że sytuacja jest tragiczna. Pełnowymiarowe spalinowe potwory nadal pozostają w ofercie amerykańskiej firmy. Po prostu kupując od Saleena Mustanga w wersji Black Label z tyłu głowy jakiś głos będzie wolał: „oni robią chińskie meleksy”. Cyk, część radości z zakupu poszła w las.

Jak to, chińskie meleksy?

Już tłumaczę. Firma Saleen podpisała cyrograf z chińskim przedsiębiorstwem, tworząc wspólne przedsięwzięcie pod nazwą Jiangsu Saleen. W ramach tej współpracy ma powstać sportowy wóz z centralnie umieszczonym silnikiem oraz SUV. To akurat brzmi normalnie.

Niestety pierwszy tworem JS jest Saleen Maimai, którego premiera odbędzie się 11 listopada. To właśnie ten meleks, a konkretniej elektryczny mikrosamochód. Ma 107 KM i 230 Nm, do setki rozpędza się w 8,2 s. Zasięg ma wynosić 305 km. Niezły wynik jak na wózek golfowy. Szkoda tylko, że wygląda tak:

Ble.

Sedano-wychodek.

To nie żart. To coś przypominające krzyżówkę tojtoja z kompaktowym sedanem ma nosić markę słynnego tunera Mustangów i producenta supersamochodów. To boli. Jakby ktoś do wychodka doczepił z tyłu kufer. Brakuje tylko, by ktoś wystawił to na jednym stoisku chociażby z 700-konnym Mustangiem.

Jakby meleks z elektrycznym motorem o mocy 107 KM nie był wystarczająco żenujący, to ma jeszcze powstać jego specjalna, dziewczyńska wersja „Cherry Edition”. Nie wiem w jaki sposób auto może być damskie lub męskie, ale tak napisało CarNewsChina. Pewnie chodzi o tonę cukierkowych, różowych lub czerwonych elementów. Ała. Nawet zapowiadana „Sports Edition” nie pozwoli o tym zapomnieć. Ceny? Jeszcze nie zostały podane.

Pozrzędziłem, teraz wróćmy na ziemię.

Mogę się zżymać – jak to, Saleen i jeżdżący elektryczny tojtoj? Mogę narzekać. Ale i tak to nie będzie nic znaczyć. Ta firma po prostu podążyła za modą. Jeśli w Chinach są ludzie, którzy chcą kupować szybkie elektryczne mikrosedaniki, to stworzenie takiego Maimai jest świetnym ruchem.

Jeśli istnieje jakaś niezagospodarowana nisza w rynku, jeśli gdzieś jest potencjał, by zarobić pieniądze – grzechem przedsiębiorcy jest nie skorzystać. W tej sytuacji jedyna możliwa strata, poza porażką rynkową nowego modelu, jest narzekanie takich jak ja. Czyli w większości ludzi, którzy nie kupili i pewnie nigdy nie kupią żadnego Saleena. Na rynku docelowym, czyli w Chinach, Maimai raczej spotka się z ciepłym przyjęciem. Skośnookie chłopaki lubią sedany i małe elektryczne wozy.

Dlatego mogę sobie marudzić, ale nie zmienię tego, że elektryki są na topie i producenci będą łamać konwenanse by uszczknąć kawałek tortu z napisem „pod napięciem”.