16.10.2021

Oto Renault Express Van w praktyce. Recenzja młotka, test śrubokręta, omówienie piły

Jakie jest Renault Express Van? Na to pytanie udziela odpowiedzi na stronie sam producent pisząc „praktyczny samochód dostawczy, po prostu” – i to może wystarczyć za cały tekst. To taki motoryzacyjny odpowiednik prostego narzędzia.

Nie wiem po co w ogóle zmienia się modele w segmencie dostawczaków-blaszaków. Nie widzę żadnego powodu. To, co zrobiło obecnie Renault, jest już niezrozumiałe do potęgi trzeciej. Oto gama małych aut dostawczych Renault przedstawia się tak:

Większości producentów wystarczy jedno małe auto dostawcze. Renault ma ich trzy. Jeździłem tym pierwszym z lewej, czyli Renault Express Van. Oprócz tego jest jeszcze zupełnie nowe Kangoo Van, które nie ma słupka B z prawej strony (Express ma) oraz Kangoo Express, które jest po prostu starym Kangoo II, zaprezentowanym w 2007 r. Czyli wśród konfiguracji słów „Kangoo”, „Express” i „Van” mamy konfigurację „Kangoo + Van”, „Express + Van” i „Kangoo + Express”. Brakuje zatem jedynie połączenia Van + Van. Renault Van Van. Wezmę z sosem słodko-kwaśnym.

Koniec tych żartów, o co tu chodzi?

Nie mam pojęcia. Express Van to nowy model, który de facto jest zliftingowaną Dacią Dokker. Dacii Dokker już w ofercie nie ma. Wcześniej Dacię Dokker na rynkach pozaeuropejskich sprzedawano jako Renault Kangoo. Wyglądała tak:

Teraz ten południowoamerykański model trafia na rynek europejski, prezentując się tak:

Niby to samo, ale nie do końca. Trochę zmienił się przód, dodali relingi, inne są boczne listewki. Inne też jest wnętrze (niż w Dacii Dokker). Do wyboru są trzy silniki: 1.5 dCi 75, 1.5 dCi 95 i benzynowy 1.3 TCe 100 KM. Jeździłem tym ostatnim.

W tym samochodzie nie ma nic, co można byłoby opisać

Ma schowek nad kierownicą, półkę pod sufitem, ma silnik i sześć biegów. Aha, i kamerę cofania. Bez tej kamery cofania to pewnie w ogóle bym go nawet nie odebrał. Powinna być obowiązkowa w każdym blaszaku. Jak wyjechać blaszakiem bez kamery cofania z ukośnego lub prostopadłego miejsca parkingowego? To proste: trzeba zapewnić sobie pomoc drugiej osoby. A jeśli nie ma drugiej osoby? No trudno. To trzeba sobie zamontować kamerę. Pakiet z kamerą cofania kosztuje 2500 zł. Renault reklamuje jeszcze inny fajny gadżet, tzn. kamerę wyświetlającą permanentnie obraz z tyłu za autem montowaną zamiast lusterka wstecznego. Fajne, ale biorąc pod uwagę że testowany egzemplarz miał szybę w przegrodzie bagażowej, to wystarczyłoby zrobić przyciemnione szyby w tylnych drzwiach i ta kamera stałaby się zbyteczna. Można też zamówić sobie przeszklone drzwi z prawej strony (te przesuwane) za 400 zł i widzieć wtedy coś do tyłu w prawo. Ogólnie widoczność w blaszakach, czy też raczej jej brak, to jest temat na osobny wpis.

O teraz coś widać na prawo i do tyłu. Tak trzeba jeździć.

Coś jeszcze o Renault Express Van?

Z benzynowym 1.3 TCe to jest prawdziwy dzik. Niby ma tylko 100 KM, ale krótkie przełożenia i po prostu idzie jak wściekły. Na pusto ma 11,9 do setki. A wiecie co jeszcze miało 11,9 do setki? Golf trójka 2.0 8V GTI z automatem. Czyli takie Renault Express Van idzie na równo z samochodami sportowymi. Przesyłki na pace trzymają się swoimi tekturowymi łapkami żeby nie polecieć do tyłu.

Mile zaskoczyło mnie zużycie paliwa, które w mieście trzyma się na 7 l/100 km. Naprawdę nieźle, bo pamiętam że z dieslem 1.5 dCi Dacia Dokker potrafiła palić 6,3-6,5 l/100 km. Niech nawet takie Renault Express Van z 1.5 dCi pali sześć. To wychodzi wtedy 6 zł różnicy za 100 km, czyli po 10 tys. km zrobi się nam z tego 600 zł różnicy, a po 40 tys. km – 2400 zł różnicy w paliwie. Natomiast różnica w cenie między benzynowym a dieslem to 2500 zł. Trzeba więc nakręcić 40 tys. km, żeby diesel miał sens. Obstawiam, że większość firm kupujących Expressa blaszaka te 40 tys. km przejeździ w dwa lata, więc kupią diesla. No i dobrze, trzeba kupować 1.5 dCi póki jeszcze istnieje. 

Coś jeszcze jeszcze o Renault Express Van?

Testowana wersja nie miała reklamowanego w folderze rozwiązania, tj. kraty oddzielającej przestrzeń ładunkową od szoferki, którą dodatkowo można złożyć i uzyskać wersję jednoosobową. Oczywiście składa się wówczas też prawy fotel. No i każą dopłacić 500 zł za koło zapasowe. Ciekawe, bo jakby kupić osobno nową felgę stalową i nową oponę, to wyjdzie nas ono najwyżej 300 zł. Już nie wspominając o tym, że za 200 zł można kupić koło używane, które świetnie posłuży jako zapas. Zwłaszcza że taki Express Van ma najzwyklejszy rozmiar:

Auto jest tak uproszczone, że nie ma nawet kierunkowskazów w lusterkach. Brakuje tylko, żeby miało odtwarzacz kaset.

I to już właściwie wszystko. Uczciwy, prosty dostawczak, który maksymalnie (w korku) spalił mi 7,6 l/100 km.

Oraz samochód, do którego z łatwością wkładam cztery rowery – tu na zdjęciu są dwa, ale zapewniam że mam cztery i jakbym potrzebował, to bym włożył, i nawet by się nie przewróciły.

Renault Express Van – cena

Netto 53 950 zł za wersję Pack Clim, czyli tę lepszą. Diesel o 2500 zł drożej. To teraz zgadnijcie, ile kosztuje bardzo porównywalne wymiarami Kangoo Van z tym samym silnikiem i też w wersji Pack Clim. Pięć kafli drożej? Nie. Dziesięć? Nie. Jest droższe o dwadzieścia tysięcy złotych. Co to w ogóle ma znaczyć i dla kogo jest ta oferta? Absolutnie tego nie rozumiem. Nawet na to nie patrzcie. Nie warto dopłacać dwóch dych do bardzo podobnego dostawczaka tylko dlatego, że nie ma słupka z boku. Renault Express Van zrobi dokładnie to, czego potrzebujecie w swojej firmie za rozsądne pieniądze, dobrze jeździ, ma długą przestrzeń ładunkową (1,9 m) i jest palone z kluczyka jak na porządny samochód przystało. Nie był to ekscytujący test, pewnie równie ekscytujący co wybór blaszaka do firmy – ale przynajmniej dowiedzieliście się z niego, że Kangoo Van kosztuje kupę siana, a Express Van – nie, i to się liczy. W sumie w całym tym samochodzie chodzi wyłącznie o to, żeby tanio kosztował i dużo zarabiał. Przecież to i tak nie nabywca będzie tym jeździł.