Felietony

Kiedyś modernizowane, dzisiaj postarzane. Moda na garażowe przeróbki polskich aut jest wieczna

Felietony 30.08.2019 454 interakcje
Michał Koziar
Michał Koziar 30.08.2019

Kiedyś modernizowane, dzisiaj postarzane. Moda na garażowe przeróbki polskich aut jest wieczna

Michał Koziar
Michał Koziar30.08.2019
454 interakcje Dołącz do dyskusji

Samochody z czasów PRL i motoryzacyjni pogrobowcy najlepszego ustroju to bardzo ciekawy przypadek pod kątem modyfikacji. Dzięki bardzo długim okresom produkcji polskie auta zaliczyły zarówno modę na chałupnicze modernizacje, jak i mniej lub bardziej zręczne postarzanie.

W czasach Polski Ludowej samochód był na wagę złota. Ceny pojazdów używanych były przerażające, a na nowe czekało się latami. W międzyczasie polskie samochody przechodziły kolejne modernizacje i każdy chciał mieć najnowszą wersję. Zdarzało się też, że np. Fiat 125p przerdzewiał na wylot i dokonywano wymiany całego nadwozia. Tak oto niezwykle popularne stały się pojazdy, które udawały dużo młodszy rocznik niż ten w papierach. Trend ten nie był czymś niszowym. Przecież kiedy ostatnie egzemplarze każdego z najpopularniejszych modeli zjeżdżały z linii montażowych, najstarsze okazy osiągały już wiek przypisywany dzisiaj youngtimerom. Pole do popisu w kategorii chałupniczych modernizacji było spore. Oto garść liczb, żeby uzmysłowić wam jak długo rodzime wytwory pozostawały na rynku:

  • Fiat 126p – 27 lat
  • Fiat 125p – 24 lata
  • Polonez – 24 lata
polskie samochody
Popularne drobne unowocześnienie – Caro z grillem z Plusa.
Autor zdjęcia: Igor K.

Dzięki tak długim okresom produkcji oraz słabej sytuacji finansowej polskiego społeczeństwa w latach 80. i 90. do dziś jeszcze można tu i ówdzie zobaczyć Caro przerobione na Caro Plus, wczesne 125p wyglądające jak egzemplarze z lat 80. z pomalowanymi na czarno chromami czy Maluchy starego typu z plastikowymi zderzakami. To już w zasadzie relikty, które w większości skończyły na złomie albo zostały przywrócone do oryginału, ale z rzadka pojawiają się na ulicach i parkingach przypominając o dawnym trendzie.

Moda na postarzanie.

Ta moda z przeszłości jest o tyle ciekawa, że obecnie robi się coś dokładnie odwrotnego. Chyba że mówimy o Egipcie, gdzie Polonezy nadal są zwykłymi autami do jazdy na co dzień i właściciele na potęgę przerabiają Borewicze na Caro. To już inna historia.

polskie samochody PRL
Borewicz Plus prosto z Egiptu.

Społeczeństwo się wzbogaciło, a stare konstrukcje rodzimej produkcji odeszły do lamusa jako obciachowe i beznadziejne. Rynek nasycił się lepszymi pojazdami z zachodu i po krótkim zachłyśnięciu się kapitalistycznymi autami Polacy znowu wyciągnęli z cienia Fiaty 125p, 126p i Polonezy. Tym razem jako klasyki i obiekty nostalgii. Egzemplarze z wczesnych lat produkcji szybko zaczęły nabierać wartości, również jako pierwsze przestały być pogardzane.

Wraz ze wzrostem cen pojawiła się nowa, oszczędna moda. Po co przepłacać, czasem kilkukrotnie, za wczesny egzemplarz, skoro można kupić taki 20 lat młodszy i skundlić? Przecież laicy i tak się nie skapną. Będą się zachwycać jaki piękny, zabytkowy Fiat. Nawet jeśli ma tyle samo lat co turlający się gdzieś obok na taksówce Baleron.

Najpopularniejsze sposoby.

Tak oto tańsze Fiaty 125p z lat 80. zaczęły dostawać chromowane grille, zderzaki z kłami, czasem listwy progowe. Często takie przeróbki są robione na pół gwizdka i powstają takie kwiatki jak stary front połączony z późnymi kierunkami w plastikowej obudowie. Do tego oczywiście jakże stylowe żółte światła. Można to było zrobić lepiej. Niestety, Fiat ma tę wadę, że jego rocznik da się rozpoznać np. po pasie przednim czy wlotach powietrza na słupkach C, więc nie jest łatwo zrobić wiarygodnego kundla. Także wnętrza tych z chromowanymi grillami różniły się znacząco od późniejszych tzw. MR-ów. Za to można wtedy już bez żalu wkładać wtrysk i wspomaganie z Caro. Nikt się nie przyczepi, że to nieoryginalne.

polskie samochody prl
Źródło: OLX
Autor: Piotr
Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu.

Pośród Maluchów króluje montowanie chromowanych zderzaków ze starej wersji. Najczęściej do stosunkowo świeżego modelu EL, czyli ostatniej serii produkowanej w latach 90., nadal taniej. Tak jak np. w tym egzemplarzu. Niestety, przy odrobinie znajomości tematu łatwo poznać postarzany egzemplarz. Nawet jeśli detale zostaną wymienione z czarnych plastikowych na chromowane, inne przetłoczenie na boku zdradza wszystko. Nie wspominając już nawet o wnętrzu.

polskie samochody prl
Źródło: OLX
Autor: Kuba
Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu.

Polonezy, czyli temat rzeka.

Polonezy najczęściej zmieniają się z Caro w tzw. Przejściówki. Tutaj różnica cen nie jest aż tak duża, ale podaż modelu MR 89, który w powstawał tylko w latach 1989-1991 jest zwyczajnie niska. Taka modyfikacja jest o tyle prosta, że z zewnątrz wystarczy wymienić jedynie zderzaki oraz przykręcane elementy oblachowania i detale. Wewnątrz, jeśli mowa jest o Caro MR 91, na dobrą sprawę wystarczy inna kierownica i dźwignia zmiany biegów z mieszkiem. W MR 93 wypadałoby podmienić deskę, czasem też boczki i fotele. Ta-dam, mamy Przejściówkę. Choć nawet tak prostą przeróbkę można zepsuć, tak jak w moim przypadku. Kundląc swoje Caro z 1991 r. założyłem błotniki z Akwarium, z kierunkowskazami w złym miejscu.

polskie samochody PRL
Jak źle postarzyć Caro MR 91. Moje własne dzieło.

W przypadku Plusa jest nieco trudniej, bo trzeba by podmienić całe wnętrze. Chyba że postawimy na zupełną wolność twórczą i zrobimy Przejściówkę z frontem od Borewicza i kwadratowymi światłami. Taką jak na zdjęciu głównym. To już nawet nie próbuje udawać, że jest fabryczne. Widywałem też przeróbki typu „the best of”. Np. Caro Plus z klimatyzacją przerobiony wizualnie na MR 87 tzw. Akwarium (włącznie ze wspawaniem starego pasa tylnego). Połączenie najładniejszej wersji Poloneza z najbardziej cywilizowanym wydaniem jego mechaniki i wyposażenia. Wtrysk, klimatyzacja, wspomaganie, elektryczne szyby – projekt doskonały.

Kundlenie to nic złego.

Jak wspomniałem wyżej, sam ze swoim Polonezem do jazdy na co dzień wpisałem się w modę na postarzanie, co gorsza nieudolnie. Niczego nie żałuję, bo tak mi się podoba i uważam, że po to robi się kundle z polskich aut. Nie mają zbyt wielkiej wartości kolekcjonerskiej, a części w mniejszym lub większym stopniu są wymienne między kolejnymi modelami. Jak komuś się podobają chromowane grille w Dużym Fiacie – proszę bardzo, niech zakłada. Nawet jeśli ja uważam, że w późnych MR-ach wyglądają tragicznie. Stare zderzaki do Malucha EL-a? Czemu nie. Caro, które stało się Przejściówką? No wyszedłbym na króla hipokrytów krytykując taką przeróbkę.

Jest tylko jeden aspekt, który nie podoba mi się w modzie na postarzanie. Robienie tego na serio, by wciskać ludziom naokoło, ze to klasyk, bezcenny egzemplarz z wczesnej produkcji. Błagam, nie róbcie tego. Chcecie sobie skundlić polskiego grata, to to zróbcie. Ale nie piszcie o nim potem per „piękny klasyk”. To po prostu stary, rzadko już spotykany samochód, który dostosowaliście do swoich upodobań. Nie ma w tym nic złego, ale nie oszukujcie siebie i postronnych, że macie jakiś rarytas.

Klasyk ma być jeżdżącym świadectwem historii, więc to miano nie pasuje do kundelków. Jeszcze te przerobione dawno temu, jako znak czasów w jakimś stopniu zasługują na bycie czymś w rodzaju zabytku. Natomiast współczesne modyfikacje – ani trochę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać