Samochody-ogryzki. Producenci sprawdzają, co jeszcze da się wyrzucić, żeby tylko wyprodukować auto
Wiadomości 02.09.2021Nadchodzą dobre czasy dla miłośników klasycznej motoryzacji. Najpierw z ofert powylatywały cyfrowe zegary, a teraz pod nóż idą systemy bezpieczeństwa.
W końcu bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale samochody trzeba jakoś produkować i sprzedawać. A że brakuje podzespołów, to producenci siadają do listy wyposażenia, sprawdzają, co ile zjada półprzewodników, po czym po kolei wycinają to, bez czego da się sprzedać pojazd.
Asystent pasa ruchu? A na co to komu…
Do takiego wniosku doszedł chociażby brytyjski oddział Forda. I tak na przykład w przypadku nowego Forda Pumy (i EcoSporta), według najnowszego cennika, oprócz standardowych, wypasionych wersji ST-Line i Titanium, pojawiły się ich tańsze odmiany z dopiskiem Design. Nie mają one przy tym chyba nic wspólnego z jakimikolwiek zmianami w wyglądzie – po prostu wyrzucono z nich te gadżety, które wymagają dodatkowych półprzewodników, a co za tym idzie – mogłyby być produkowane z opóźnieniem.
W ten sposób wersje Design – oczywiście odpowiednio przecenione – mają wszystko to, co ich pełne wersje, ale bez chociażby asystenta pasa ruchu, asystenta awaryjnego hamowania, systemu hamowania po kolizji, asystenta świateł drogowych czy – i to jest dość zaskakujące – tylnych czujników parkowania.
Dość uroczo wypada tutaj fakt, że od lat wszyscy przekonywali nas, że systemy bezpieczeństwa są takie niesamowicie ważne, że warto do nich dopłacać i że mogą (i pewnie to robią faktycznie) ratować życie, więc tu i tam są elementami wyposażenia standardowego. No ale kiedy biznes okazuje się po prostu biznesem, a nie misją, to nagle okazuje się, że w sumie to można z tych dzwoneczków i asystentów zrezygnować.
Oczywiście te systemy nie wypadły z oferty Forda – dalej można zamówić samochód w nie wyposażony. Tyle tylko, że wtedy czas oczekiwania jest trochę nieokreślony. Jeśli natomiast komuś się spieszy, to – przynajmniej w Wielkiej Brytanii – takiego ogryzka dostanie nie tylko taniej, ale też i dużo szybciej.
Co ważne – na razie w polskich cennikach nie widać zmian.
Ford nie jest przy tym jedyny.
Autocar donosi, że na podobne posunięcie zdecydowało się… Volvo, które – również w Wielkiej Brytani – ograniczyło zestaw systemów bezpieczeństwa zawartych w dodatkowym pakiecie. Standardowy zestaw pozostał wprawdzie bez zmian, ale z dodatkami jest już problem.
Brytyjscy klienci będą więc odbierać niedługo od Volvo telefony z pytaniem, czy chcą czekać na swoje zamówienia dłużej, czy może zaakceptują kompromisy.
Kiedy będzie lepiej?
Najlepszą odpowiedzią byłby prawdopodobnie mem Witam, chyba nigdy – póki co nie wiadomo, kiedy sytuacja nie tylko wróci do normy, ale chociaż minimalnie się poprawi. Niektórzy sugerują, że może to mieć miejsce w przyszłym roku, ale inni studzą emocje. Do bardzo mocno ograniczonego optymizmu skłaniają też doniesienia z ostatnich tygodni, o czasowym wstrzymywaniu pracy niektórych fabryk albo gigantycznych kolejkach prawie-gotowych aut, które nie mogą trafić do sprzedaży, bo brakuje im kilku elementów. Do tego dodajmy jeszcze gigantyczne podwyżki cen materiałów i jakoś nie chce się wierzyć, żeby sytuacja szybko się unormowała.
Cóż, producenci pewnie i na to znajdą jakiś sposób. Może po prostu, w ramach oszczędności, zaczną nam sprzedawać samochody bez dachu albo z tylko jedną parą drzwi, każąc jednocześnie zapłacić jak za pełnoprawny pojazd?