Wiadomości

Samochody-ogryzki. Producenci sprawdzają, co jeszcze da się wyrzucić, żeby tylko wyprodukować auto

Wiadomości 02.09.2021 240 interakcji

Samochody-ogryzki. Producenci sprawdzają, co jeszcze da się wyrzucić, żeby tylko wyprodukować auto

Piotr Barycki
Piotr Barycki02.09.2021
240 interakcji Dołącz do dyskusji

Nadchodzą dobre czasy dla miłośników klasycznej motoryzacji. Najpierw z ofert powylatywały cyfrowe zegary, a teraz pod nóż idą systemy bezpieczeństwa. 

W końcu bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale samochody trzeba jakoś produkować i sprzedawać. A że brakuje podzespołów, to producenci siadają do listy wyposażenia, sprawdzają, co ile zjada półprzewodników, po czym po kolei wycinają to, bez czego da się sprzedać pojazd.

Asystent pasa ruchu? A na co to komu…

Do takiego wniosku doszedł chociażby brytyjski oddział Forda. I tak na przykład w przypadku nowego Forda Pumy (i EcoSporta), według najnowszego cennika, oprócz standardowych, wypasionych wersji ST-Line i Titanium, pojawiły się ich tańsze odmiany z dopiskiem Design. Nie mają one przy tym chyba nic wspólnego z jakimikolwiek zmianami w wyglądzie – po prostu wyrzucono z nich te gadżety, które wymagają dodatkowych półprzewodników, a co za tym idzie – mogłyby być produkowane z opóźnieniem.

ford puma st 2021 cena
Ten Ford Puma akurat chyba miał wszystko co trzeba.

W ten sposób wersje Design – oczywiście odpowiednio przecenione – mają wszystko to, co ich pełne wersje, ale bez chociażby asystenta pasa ruchu, asystenta awaryjnego hamowania, systemu hamowania po kolizji, asystenta świateł drogowych czy – i to jest dość zaskakujące – tylnych czujników parkowania.

Dość uroczo wypada tutaj fakt, że od lat wszyscy przekonywali nas, że systemy bezpieczeństwa są takie niesamowicie ważne, że warto do nich dopłacać i że mogą (i pewnie to robią faktycznie) ratować życie, więc tu i tam są elementami wyposażenia standardowego. No ale kiedy biznes okazuje się po prostu biznesem, a nie misją, to nagle okazuje się, że w sumie to można z tych dzwoneczków i asystentów zrezygnować.

Oczywiście te systemy nie wypadły z oferty Forda – dalej można zamówić samochód w nie wyposażony. Tyle tylko, że wtedy czas oczekiwania jest trochę nieokreślony. Jeśli natomiast komuś się spieszy, to – przynajmniej w Wielkiej Brytanii – takiego ogryzka dostanie nie tylko taniej, ale też i dużo szybciej.

Co ważne – na razie w polskich cennikach nie widać zmian.

Ford nie jest przy tym jedyny.

Autocar donosi, że na podobne posunięcie zdecydowało się… Volvo, które – również w Wielkiej Brytani – ograniczyło zestaw systemów bezpieczeństwa zawartych w dodatkowym pakiecie. Standardowy zestaw pozostał wprawdzie bez zmian, ale z dodatkami jest już problem.

Brytyjscy klienci będą więc odbierać niedługo od Volvo telefony z pytaniem, czy chcą czekać na swoje zamówienia dłużej, czy może zaakceptują kompromisy.

Kiedy będzie lepiej?

Najlepszą odpowiedzią byłby prawdopodobnie mem Witam, chyba nigdy – póki co nie wiadomo, kiedy sytuacja nie tylko wróci do normy, ale chociaż minimalnie się poprawi. Niektórzy sugerują, że może to mieć miejsce w przyszłym roku, ale inni studzą emocje. Do bardzo mocno ograniczonego optymizmu skłaniają też doniesienia z ostatnich tygodni, o czasowym wstrzymywaniu pracy niektórych fabryk albo gigantycznych kolejkach prawie-gotowych aut, które nie mogą trafić do sprzedaży, bo brakuje im kilku elementów. Do tego dodajmy jeszcze gigantyczne podwyżki cen materiałów i jakoś nie chce się wierzyć, żeby sytuacja szybko się unormowała.

Cóż, producenci pewnie i na to znajdą jakiś sposób. Może po prostu, w ramach oszczędności, zaczną nam sprzedawać samochody bez dachu albo z tylko jedną parą drzwi, każąc jednocześnie zapłacić jak za pełnoprawny pojazd?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać