24.07.2020

Zaprzyjaźnij się ze swoim menadżerem floty. Inaczej kupi ci Opla Astrę z dieslem

Jak robi bocian? Kle, kle. A jak robi Opel Astra z 2020 roku z trzycylindrowym dieslem? To już sobie doczytaj niżej.

Ma na imię Damian i jest singlem. Mieszka nad morzem, ale co weekend jeździ w góry. Prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą w ramach której świadczy usługi w całej Polsce. Naprawia piece, a może chłodziarki, czy coś. Nieważne. Ważne, że nabija setki kilometrów każdego roboczego i wolnego dnia.

Nie interesuje się motoryzacją, nie widzi różnicy między piecem a samochodem. Obchodzą go tylko koszty i właściwie nie wysiada z samochodu, choć na pytanie jaki kupił, odpowiada, że szary. To on jest tą jedyną mityczną osobą, która kupiła Opla Astrę z trzycylindrowym dieslem na własny użytek. Całą resztę kupiły floty.

Zmyśliłem Damiana, ale tak musi być. Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć po co ktoś miałby kupować Astrę z dieslem na własny użytek. To samochód, który kupuje się w Excelu nawet do niego nie wsiadając.

A ja musiałem wsiąść i jeszcze kilka dni pojeździć by powiedzieć wam, czym różni się Astra z dieslem od tej z silnikiem benzynowym. Różni się tym, że jest to samochód, który kupuje się dla swojego pracownika, a nie dla siebie. I w sumie nie ma w tym nic złego. 

Coś ty narobił, Damian?

Opel Astra 2020 – test

Test Opla Astry już u nas był, o tutaj. Przypomnę na co zwróciłem uwagę w nowej Astrze żeby się nie powtarzać.

Nad benzynowym silnikiem rozwodziłem się długo, nie chce mi się znowu. Musicie zapamiętać tylko, że bardzo trudno jest poczuć iż jedzie dynamicznie, mimo że mój miał moc 130 KM. I to że przy odpowiednim traktowaniu bardzo mało pali. Tak mało, że na prywatny użytek nie ma sensu kupować diesla.

Do tej mini listy dodam tylko coś czego wcześniej nie zauważyłem. Prztyczki do blokowania tylnych drzwi umieszczono koło głowy pasażerów. Niesamowita wygoda dla osób, które lubią wykonywać jakieś czynności uchem. Sięganie tam to poziom wyżej od malowania stopami.

I cyk, podcinamy okienko żeby nic nie było widać.

Teraz możemy przejść już do półtoralitrowego diesla o mocy 122 koni. Da się kupić słabszego (105 KM), ale mocniejszego to już nie. I tak by nikt go nie kupił.

Opel Astra z dieslem – cięższy od losu klientów

Może i benzynowa wersja niezbyt jechała, ale przynajmniej pozostawiała po sobie jakieś uczucie lekkości i zwinności. Zblokowanej lekkości, ale zawsze. Tak jakby chciała być zwinna, a jej nie dali. Diesel nie próbuje niczego takiego udawać. Od razu po ruszeniu miałem wrażenie, że wszystko jest ciężkie. Ciężki jest los europejskich klientów, którzy mogą zapomnieć o dużych silnikach, ciężki jest też diesel z Astry. Niby obcięli mu czwarty cylinder, a w porównaniu z benzyną sprawia wrażenie, że dołożono mu piąty.

Nie sposób tego zmierzyć i może nawet nie powinienem tak pisać, skoro to tylko odczucie, ale miałem wrażenie, że wszystko chodzi ciężej. Cięższy wydawał się przód pojazdu, cięższa była praca kierownicy i cięższe we wciskaniu stały się nawet pedały. Rozumiem to. Narzędzia do pracy nie muszą być fajne, czy ktoś widział fajne grabie, albo widły? Jakie są twoje wrażenia z zakupu tego młynka do kawy, który był w promocji? No wiesz, jakby ciężej wciskał się ten przycisk, niż w poprzednim. No, ale czy kawa przez to przestała smakować?

Przestała. Astra z dieslem to zimne, wyrachowane kawsko, pite tylko z przyzwyczajenia i po to żeby się obudzić. Złośliwcy powiedzą, że kawa nie jest potrzebna, bo obudzi nas klekot.

Mamo, mamo, czy to bocian przyleciał?

Nie, start na zimno nie jest tragiczny. Wprawdzie noce były ciepłe, ale poranny rozruch trzycylindrowego diesla nie był traumatycznym przeżyciem, choć przesadnie cicho to w tym samochodzie na pewno nie było. Za to fatalny był Stop&Start. Doczekał się nawet oddzielnego artykułu, bo przy niektórych samodzielnych odpaleniach sprawiał, że Sławomir Nowak zaczynał klaskać myśląc, że ruszyły ukraińskie maszyny budowlane i będzie można fakturować. Dziękujcie projektantowi, że przycisk do wyłączania jest pod ręką, będziecie korzystać.

Do życia z dieslem Opla jestem przyzwyczajony, ale z czterocylindrowym i o większej pojemności. Jestem gotów uwierzyć, że ktoś z niego obciął jeden cylinder i tak powstał silnik do Astry. Ma identyczną charakterystykę pracy, która sprawia, że dobrze sprawdzi się w długich podróżach. Trzeba tylko pamiętać, że nie można za wcześnie zmieniać biegów.

Skrzynia biegów ma długie przełożenia. Nie ma sensu wrzucać szóstki poniżej 100 km/h, bo samochód jedzie wtedy ujemnie. Przyspieszenie nie istnieje, trudno wtedy nawet mówić, że zwiększa prędkość. 10,6 sekundy do setki wydaje się wartością bardzo odległą, sennym marzeniem o silniku, o którym europejski klient powie ale fajnie jedzie. Trzeba się do przełożeń innych niż w koncernie VAG przyzwyczaić. Tam dają króciuchną jedynkę, na tej z Astry spokojnie przejedziemy całe wielkie rondo, gdy skupieni na lusterkach będziemy zbyt zajęci by wrzucić dwójkę. Poza miastem, przy prędkościach autostradowych, ledwie wychodzimy poza dwa tysiące obrotów. Dlatego diesel z Astry ma zaletę. Jedną, jedyną zaletę. Dla wielu osób ogromną. 

Opel Astra z dieslem nie zużywa paliwa

Przynajmniej takie sprawia wrażenie. Niskie spalanie uzyskuje się w nim kompletnie bez wysiłku, tego baku z paliwem nie da się wyjeździć. A ja wyjeżdżam wszystkie baki, zawsze, taki mam styl. Jeździłem nim normalnie, nie starając się przesadnie o ekonomiczną jazdę, ani nie szalejąc. Samochód wspomaga decyzję o spokojnej jeździe, bo pedał gazu stawia chyba niezamierzony fizyczny opór. Nie chce się go mocniej wciskać, zniechęcenie przychodzi tak gdzieś w połowie skoku.

A w nowym Golfie roletki nad uchwytami na napoje nie ma.

Dlatego udało mi się zarejestrować takie wartości:

Większość przebiegu zrobiłem w trasie, tak też pewnie będzie ten samochód wykorzystywany i tak samo nikt nie będzie się starał obniżyć spalania, bo za paliwo płaci kto inny.

Benzyna bije diesla

Diesel mało pali, ale wiecznie spóźniony przedstawiciel handlowy może zwiększyć mu spalanie. Na nieszczęście dla tego diesla, benzyna też potrafi palić niewiele. Przejechałem nią raz w dzień roboczy przez Warszawę zużywając niewiele ponad 5 litrów paliwa. Wprawdzie nie zużywa bezwysiłkowo 4 litrów w trasie, ale i tak poważnie podważa sens zakupu diesla. Najtańsza 110-konna benzyna kosztuje po rabacie 75 400 zł, a najtańszy 105-konny diesel 86 000 zł. Trzeba naprawdę przejeżdżać setki kilometrów dziennie by taki zakup się zwrócił. Takie rzeczy to tylko we flotach, które jeszcze dostaną rabat przy zakupie. Indywidualny klient nie ma tu czego szukać, dla nich jest benzyna. Jeśli jesteś zarządcą floty, ten test jest dla ciebie. Możesz swobodnie kupić pracownikom Astry z dieslem. Nie będą ich kochać, ale wydatki w Excelu będą się zgadzać. Takie samochody też są potrzebne.