Relacje

Witamy w Nowym Korku, czyli jak się jeździ i parkuje w stolicy świata

Relacje 21.04.2024 104 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 21.04.2024

Witamy w Nowym Korku, czyli jak się jeździ i parkuje w stolicy świata

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk21.04.2024
104 interakcje Dołącz do dyskusji

Nowy Jork to stolica biznesu, artystów i… bezdomnych, ale do jazdy samochodem nadaje się słabo. Jego mieszkańcy potrafią za to sprytnie unikać rys na zderzakach.

Nowy Jork to miasto, w którym wszystko jest „bardziej”. Wielkie budynki, wielkie neony, wielkie tłumy. Przeróżnie ubrani ludzie, artyści, gwiazdy, ale i bezdomni. „Jeśli dasz sobie radę tutaj, to dasz sobie radę wszędzie” – głoszą słowa znanej piosenki. Mimo że Nowy Jork wysysa i wypluwa, jest potwornie intensywny i drogi, a na ulicach oprócz pysznego jedzenia czuć też czasem ludzkie wydzieliny, być może każdy powinien odwiedzić go chociaż raz w życiu. To miasto nas wychowało. Oglądaliśmy je w tylu filmach, serialach i teledyskach, że po prostu dobrze jest zobaczyć potem to wszystko na własne oczy.

nowy jork

Ale jazda samochodem po Nowym Jorku to koszmar

Po ruszeniu taksówką z lotniska stanęliśmy w korku. Droga miała sześć pasów w każdą stronę, ale ruch był równie dynamiczny, co Armia Terakotowa. Maksymalna prędkość osiągnięta w ciągu najbliższych stu minut wyniosła jakieś 25 mil na godzinę, czyli 40 km/h. Miałem wtedy wrażenie, że gnamy na złamanie karku. Potrwało to jakieś siedem sekund. No i znowu stoimy.

Jedna z najfajniejszych rzeczy za Oceanem to te wozy strażackie.

Nowojorczycy jeżdżą agresywnie, bez przerwy trąbią i zmieniają pasy. Nie przejmują się poboczem czy fragmentami wyłączonymi z ruchu. Jeśli którędy da się przejechać i auto się zmieści, warto próbować. Może akurat zyska się sekundę? W stolicy świata może być warta miliony, nawet jeśli jedziesz poobijaną Hondą z 1994 r.

Nowy Jork i samochody

Krajobraz motoryzacyjny Manhattanu jest o wiele mniej ciekawy niż architektura tej dzielnicy. O ile np. w Kalifornii można spotkać wiele interesujących, europejskich aut (za pięknie zadbanym Mercedesem Okularem kombi długo się oglądałem, a BMW E39 nie ma tam ani odrobiny dresiarskiego klimatu) z różnych epok, o tyle w Nowym Jorku aut się aż tak nie kocha. Większość mieszkańców miasta jeździ po prostu metrem. Samochody na ulicach to często wielkie, czarne SUV-y w rodzaju Suburbana czy Tahoe, zwykle należące do hoteli i służące do wożenia gości. Zdarzają się też po prostu zwyczajne wozy, jak RAV4 czy Highlander, ale nawet ich utrzymanie to w Nowym Jorku niełatwa sprawa. Za przeciętny parking na Manhattanie, często znajdujący się 20 minut piechotą od mieszkania danego kierowcy, trzeba płacić miesięcznie czasem i po 750, albo i 1000 dolarów.

Ładny kolor.

Czytaj również:

Drogie auta od czasu do czasu przemykają, trąbiąc na pieszych wiecznie przebiegających na czerwonym. Różne BMW M4 czy Lamborghini Urusy mają krzykliwe kolory. Jeśli ktoś ma klub ze striptizem, być może wybierze tego typu wozy. Ale o „egzotyka” łatwiej na warszawskim placu Trzech Krzyży.

Kiedyś drogie, ale jak poobijane!

Nowy Jork – parkowanie

Jest drogo, a poza tym miejsc po prostu nie ma. Parkuje się często równolegle, na milimetry. Ciasno zaparkowane samochody to typowy obrazek z wielu dużych miast, ale nowojorczycy bardzo sprytnie rozwiązują kłopot z rysami na zderzaku. Zauważyłem, że właściciele aut przyczepiają do zderzaków gumowe maty. Trochę takie, jakie stosuje się, by chronić auto od rys przy wkładaniu walizek albo od pazurów psa wskakującego do bagażnika, ale „niewchodzące” do środka.

nowy jork

 

Nie są piękne, ale lepiej mieć coś takiego niż zderzak pełen rys i śladów w różnych kolorach. Grube, porządne maty kosztują z tego co widziałem na Amazonie ok. 80-100 dolarów. Spotkałem też gumowe, wystające podkładki pod rejestracje, chroniące auto z przodu i pozwalające na dojechanie np. do ściany. Albo do czyjegoś wozu.

To zaskakujący i dobry, a przy tym dość prosty pomysł na ciasne parkowanie. Nie widziałem tego typu mat w Polsce, a wielu kierowcom – np. w starych warszawskich dzielnicach albo pod blokami z PRL – mogłyby się przydać. Może to szansa na biznes? Nowy Jork inspiruje. Może kiedyś jeszcze tam wpadną na to, że byłoby im łatwiej, gdyby mieli mniejsze auta?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać