Sprawa jest tak skomplikowana, że powinien ją rozrysować Jacek Gmoch. Nowa Kia Carnival wcale nie jest taka nowa.
Bo to jest tak: 100 lat temu, czyli w styczniu 1998 r. Kia wprowadziła do sprzedaży na wybranych rynkach model Carnival – minivana, który świetnie się przyjął i np. w Australii szybko stał się najlepiej sprzedającym się modelem w swoim segmencie. Jak się nietrudno domyślić, najbardziej perspektywicznym rynkiem dla samochodów tego typu były Stany Zjednoczone. Tam Carnival pojawił się w 2002 r., ale pod nazwą Sedona. I tak był sprzedawany jeszcze do przedwczoraj, w takiej postaci już jako model trzeciej generacji:
Tymczasem w czerwcu ubiegłego roku pisaliśmy o tym samochodzie:
To Kia Carnival czwartej generacji wprowadzona na rynek koreański w trzecim kwartale ubiegłego roku. W Stanach równolegle wciąż sprzedawany był model trzeciej generacji, wciąż jako Sedona.
Kilka dni temu Kia opublikowała ten teaser jako zapowiedź zupełnie nowego modelu Carnival:
Przyznam, że sami zapomnieliśmy o tej premierze z Korei i zastanawialiśmy się czym będzie ten świetnie zapowiadający się wóz.
A dziś na stronie serwisu prasowego Kii zobaczyłem to:
I stało się jasne, że amerykański Carnival to koreański Carnival, a Sedona już nie będzie Sedoną, bo nie będzie jej w ogóle.
Do tego okazuje się, że Carnival, zwany wcześniej Sedoną, sam nie wie czym jest. Do tej pory zawsze był minivanem. Ale ludzie minivanów nie lubią, więc trzeba było zrobić z niego coś innego. Gdy w czerwcu Koreańczycy wprowadzali go u siebie, określali go jako GUV – Grand Utility Vehicle, czyli wielki samochód użytkowy. Zupełnie nie przeszkadzało im to w przyklejaniu na pokrywę bagażnika napisu Limousine.
Teraz, gdy Carnival wjeżdża do Stanów, nikt nie używa nazwy GUV
Oczywiście ani razu nie użyto też słowa minivan. Carnival amerykański, w przeciwieństwie do Carnivala koreańskiego, to MPV, czyli Multi Purpose Vehicle – po prostu pojazd wielozadaniowy. Wprowadzanie go jako minivana nie miało sensu, bo kto by to kupił, więc w porównaniu z modelem trzeciej generacji zmodyfikowano sylwetkę auta głównie poprzez poprowadzenie pokrywy silnika bardziej poziomo, rozciągnięcie nadkoli i wstawienie w nie większych felg. Żeby jednak tak zupełnie nie zatracić minivanowości, zostawiono odsuwane drzwi boczne. W efekcie do słupka B mamy coś co może robić za SUV-a:
a od słupka B do końca – ewidentnego minivana:
Dla porównania, poprzedni Carnival/Sedona wygląda z boku tak:
Mimo tego kryzysu tożsamości, Carnival wygląda świetnie
Jest ogromnym, modnie wyglądającym wozem, który może konkurować o tytuł najładniejszego soccer-mom-cara z Fordem Explorerem, Hondą Pilot, czy Chryslerem Pacifiką.
Zbudowano go na platformie, na której powstaje nowe, świetnie oceniane Sorento oraz nowa Optima, teraz sprzedawana jako K5. Niestety, o ile Sorento można kupić w polskim salonie, o tyle K5 spodziewać się nie możemy. I podobnie będzie z Carnivalem.
Dlatego, żeby nikogo nie denerwować, że znowu Europa jest traktowana jak rynek trzeciego świata, pokażę Wam tylko na zdjęciach co nas omija:
Jak widać, omija nas kawał (515 cm długości) fajnie zaprojektowanego, ładnie wykończonego, praktycznego wozu, napędzanego 3,5-litrowym V6 o mocy 290 KM. I właśnie to ten ostatni punkt wyklucza możliwość wprowadzenia Carnivala w obecnej formie na nasz rynek. Trzeba by majstrować z jakąś hybrydą, najlepiej plug-in. A to są koszty, które nie wiadomo, czy by się zwróciły. Ford zaryzykował z Explorerem, Toyota – z Higlanderem. Ale Explorer jest krótszy o 10, a Higlander o 20 cm. Czy taka wielka Kia miałaby u nas szanse?