Wiadomości

Nissan idzie pod prąd wielkim elektrycznym SUV-om. Zamiast tego robi małe auto na prąd

Wiadomości 23.05.2022 17 interakcji

Nissan idzie pod prąd wielkim elektrycznym SUV-om. Zamiast tego robi małe auto na prąd

Piotr Barycki
Piotr Barycki23.05.2022
17 interakcji Dołącz do dyskusji

Podziękujmy przepisom – gdyby nie one, to małe auto na prąd nigdy by nie powstało. A tak możemy nacieszyć swoje oczy widokiem samochodu, który niedługo pewnie zapełni ciasne japońskie ulice. Oto Nissan Sakura.

Który wygląda tak (od razu z człowiekiem dla skali):

małe auto na prąd

Oczywiście jest to kei car, do tego elektryczny. W pojeździe o długości zaledwie 3395 mm, szerokości 1475 mm i wysokości 1655 mm udało się zmieścić pakiet litowo-jonowych akumulatorów o pojemności 20 kWh, co ma się przełożyć na zasięg (według WLTC) do 180 km. Japończycy raczej nie słyną z długich podróży samochodem przez cały kraj – chętniej wybierają pociągi – więc do kręcenia się po mieście będzie jak znalazł. Ładowanie? Można ze zwykłego gniazdka – wtedy od rezerwy do pełnego naładowania będizemy potrzebować 8 godzin. Szybkie ładowanie? 40 minut od rezerwy do 80 proc.

Jak można się było spodziewać, Nissan Sakura nie jest też przesadnie ciężki – przynajmniej na tle europejskich czy amerykańskich elektrycznych behemotów, które nie mają najmniejszego problemu, żeby zbliżyć się na wadze do 3 ton, a w kwestii DMC igrać z ograniczeniem do 3,5 t (niestety nie obejmuje ono aut elektrycznych). Masa małego Nissana? Jedna tona i 70-80 kg.

małe auto na prąd

Jest to o tyle ciekawe, że współczesne spalinowe kei cary nie są wcale dużo lżejsze – ich masa to mniej więcej 900 kg z kawałkiem. Jasne, to zawsze dodatkowa masa w okolicach 2-4 dorosłych pasażerów, ale już wolę to, niż ryjące asfalt ekologiczne 3 tony.

Co zmieści w sobie takie małe auto na prąd, jak Nissan Sakura?

Według zapewnień – 4 osoby, czyli mniej więcej cztery razy tyle, ile zazwyczaj będzie jeździć EQS SUV-em. Niestety lepiej, żeby nie zabierały ze sobą zbyt dużo bagażu, bo bagażnik pomieści tylko 107 l.

Lepiej też, żeby nie były zbyt ciężkie, bo moc silnika elektrycznego napędzającego przednie koła wynosi około 63 KM (195 Nm momentu obrotowego) i dobicie do maksymalnych 130 km/h będzie na pewno nie lada wyzwaniem z pełni zapakowanym samochodem. Chociaż nie wiem, kto by chciał pędzić takim maleństwem z taką prędkością – ja raczej nie.

Oczywiście ten samochód istnieje tylko dzięki przepisom.

Gdyby nie one, pewnie środki przeznaczone na jego powstanie przeznaczone zostałyby na opracowanie kolejnego dużego elektrycznego crossovera, bo to się po prostu bardziej opłaca w większości zakątków naszego globu.

A nawet jeśli mimo wszystko by powstał, to bez przepisów nadal nie miałby większego sensu. Jego standardowa cena wynosi bowiem 2 333 100 jenów, czyli prawie 80 000 zł, podczas gdy spalinowe kei cary tego samego producenta kosztują mniej więcej 60 proc. tej kwoty. Dlatego też mały elektryczny Nissan będzie dotowany przez państwo i jego ostateczna cena dla klienta końcowego, po uwzględnieniu wszystkich korzyści, będzie w rzeczywistości niewiele wyższa niż wersji pochłaniających benzynę – ok. 58 000 zł.

małe auto na prąd

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać