Felietony

Motoblender 9/2020: a jednak zaszlochałem nad F40

Felietony 22.02.2020 477 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 22.02.2020

Motoblender 9/2020: a jednak zaszlochałem nad F40

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski22.02.2020
477 interakcji Dołącz do dyskusji

Zapraszam na Motoblender, czyli cykliczny wpis podsumowujący wiadomości motoryzacyjne upływającego tygodnia. Jeśli źle reagujesz na subiektywne opinie, przygotuj sobie maść i możesz przystąpić do lektury.

Napisałem ostatnio, że nie płakałem po spalonym Ferrari F40. Na pupkach wybuchły grupy… yyy… w każdym razie wywołało to słuszne oburzenie fanów tzw. prawdziwej motoryzacji. Jak wiadomo, F40 to prawdziwa motoryzacja, a już np. VW Crafter – fałszywa. W każdym razie – nie płakałem. Nawet krojenie cebuli nie pomogło. No spaliło się, to się spaliło, tak bywa.

Krótko potem jednak trafiłem na film, który spowodował, że jednak zapłakałem nad F40. A właściwie nad licznymi F40. Chodzi o samochody sułtana Brunei. Z dobrze poinformowanych źródeł wynika, że sułtan posiada co najmniej 9 sztuk F40 (lub posiadał, bo 2 zostały sprzedane), z czego większość to pojazdy zrobione na specjalne zamówienie – w nietypowych kolorach, przerobione na RHD, z wyjątkową kolorystyką wnętrza itp. Żółte, zielone, niebieskie, jakie kto chce. Obecnie w rękach sułtana znajduje się zapewne 7 sztuk F40.

Siedem sztuk F40 z przebiegiem zero km. Zbudowano siedem aut po to, żeby nikt nigdy ich nie uruchomił. Podobnie jak większości pojazdów sułtana Bolkiaha czy jak on tam się nazywa. Sułtan Brunei jest największym na świecie niszczycielem supersamochodów i aut luksusowych. Cokolwiek trafia do niego, zostanie na 100% zmarnowane. Będzie gniło w tunelowych garażach wilgotnego miasta Bandar Seri Begawan, zamieniając się w rdzawo-pleśniową papkę, niezależnie od realnej wartości tego pojazdu. Sułtan Brunei powinien zamawiać atrapy samochodów. Sułtan Brunei reprezentuje w krzywym zwierciadle wszystko to, co jest nie tak z superbogatymi ludźmi: nie mają pojęcia po co kupują superdrogie rzeczy, natychmiast po zakupie tracąc nimi zainteresowanie.

Maserati MC20

Tak będzie się nazywał nowy supersamochód włoskiej marki. Będzie miał silnik centralnie, układ V6 i będzie nadzwyczaj szybki. Aha. No to ten, życzę powodzenia, bo tego jeszcze nie było. A raczej było, już jakieś tysiąc razy. Pomyślmy: jesteś marką Maserati i walczysz o przetrwanie. Masz SUV-a, który jest stary i sedany, które nie są ciekawe, a także coupe-gran turismo, które ma jakieś 180 lat. Czas rzucić na rynek nieciekawego supercara o generycznej stylizacji, który nie będzie ani najszybszy, ani szokujący z wyglądu, ani elektryczny, ani w ogóle nic. Po prostu będzie miał napisane Maserati i to ma niby przekonać. Ale to nie działa w przypadku innych segmentów, w których walczy ta marka. Dlatego uważam, że opracowywanie nowego Maserati nie ma żadnego sensu. Można przecież skorzystać z gotowego supersamochodu, i to opracowanego w naszym kraju. Wystarczy przeznaczkować Arrinerę Hussaryę na Maserati i rozpocząć produkcję w Tychach. Honorarium za ten genialny pomysł proszę przelać na moje konto, żebym miał na zapłatę za prawnika, jak wytoczą mi sprawę.

motoblender
Maserati MC20
A nie, przepraszam. To jest Maserati MC20.

Można zarobić pieniądze oglądając Fast & Furious

900 dolarów: tyle oferuje diler Hondy z USA za obejrzenie wszystkich 8 części Fast & Furious w jeden tydzień. Niestety, na stanowisko opłacanego oglądacza odbędzie się casting – trzeba zgłosić swoją kandydaturę z uzasadnieniem, dlaczego to akurat ciebie mają wybrać do tego odpowiedzialnego zadania. Dziewięćset baksów przytulisz, jeśli obejrzysz ciurkiem wszystkie osiem części, po drodze wypełniając oczywiście kwestionariusze, które mają potwierdzić, że faktycznie uważnie śledziłeś/aś wszystkie detale skomplikowanej fabuły i na pewno nie pomyliłeś/aś piątki z siódemką. Swoje zmagania z serią F&F będziesz musieć relacjonować w mediach społecznościowych. Do kompletu z filmami dają picie, przegryzki i darmowe bilety na część dziewiątą.

Widziałem wszystkie części F&F do tej pory, wszystkie osiem. Nie wkręcam Was. Niektóre były naprawdę niezłe, zwłaszcza pierwsza i trzecia, chociaż scena z ciągnięciem sejfów w piątce też dawała radę – szkoda, że nie nakręcono jej w Brazylii, choć cały film dział się właśnie tam. Im dalej, tym bardziej było bez sensu, tym mniej było Fast & Furious, a bardziej Fun & Explosions. I tak sobie myślę, czy te 900 dolarów przekonałoby mnie, żeby to wszystko obejrzeć jeszcze raz. No nie wiem. Myślę, że negocjowałbym z dilerem, zaczynając od dwóch tysięcy i nie zszedłbym poniżej 1500 baksów. To naprawdę może pozostawić niezatarte ślady na psychice.

W nowej części będzie rakietowe Fiero.

Australijskie buraki będą palić laka dla Holdena

Kluczowym słowem jest tutaj „bogan”, czyli australijski odpowiednik amerykańskiego rednecka. Bogan przeważnie nie jest zbyt wykształcony, nosi kapelusz i ogrodniczki, a papierosa pali przez szparę w zębach. Jeśli ktoś chce obejrzeć prawdziwego bogana, to ten film wszystko mu wyjaśni. I teraz ci boganie będą smażyć gumy w hołdzie dla zamykanej marki Holden. Coś w rodzaju korowodów „Save Saab”, które nie wiedzieć czemu nie jechały do salonów po nowe Saaby. Bogans powinni po prostu szturmować salony po nowe Holdeny, problem w tym, że w tych salonach nie ma już aut, które trafiałyby w ich gusta. Żaden bogan nie wsiądzie przecież w Opla Insignię. Oni by chcieli mieć proste pickupy z dużymi silnikami, a nie jakieś europejskie wynalazki. Więc zamiast kupować, będą palić gumę. To ma sens.

holden australia
Kingswood Ute

Wiem, ten nius to żart. Ale śmieszny. I prawie dałem się nabrać.

Śledzę ostatnio z zainteresowaniem grupę „święte krowy warszawskie”

Jest to grupa facebookowa poświęcona problemom ze źle parkującymi samochodami w Warszawie. Jest co zgłaszać i opisywać, bo źle parkujących samochodów w Warszawie z pewnością nie brakuje. Są miejsca nawet w mojej okolicy, gdzie kierowcy jeżdżą po chodniku w sposób bezczelny. Są także liczne przypadki zastawiania chodników czy niszczenia trawników, a Straż Miejska ma wielkie problemy kadrowe i nie na każde zgłoszenie reaguje. Zatem problem istnieje i warto o nim mówić, przy czym ja oczywiście jestem za tym, żeby miejsc do parkowania było dużo, ale żeby były płatne.

Oczywiście taka grupa przyciąga różne rodzaje osób. Mogę podzielić je na dwie grupy. Pierwsza to ludzie sfrustrowani bezsilnością Straży Miejskiej i poszkodowani przez chamstwo lub agresję kierowców. Naprawdę średnio to wygląda, kiedy człowiek chce przejść po chodniku, a najeżdża na niego samochód i trąbi. Nie dziwię się ich frustracji i sam nieraz ją podzielam.

Druga grupa to „chciałbym coś zgłosić”. Jest to nieskończona kopalnia beki. Ludzie chcą zgłosić na Straż Miejską np.:

  • pojazd typu „zwyżka” służący do naprawy i konserwacji latarń bo STOI NA CHODNIKU – pewnie dlatego, żeby stać dokładnie pod głowicą latarni, którą musi naprawić
  • śmieciarkę, w której pracuje kompaktor do śmieci, bo PRACUJE W NIEJ SILNIK – no pewnie, śmieci należy kompaktować przez udeptywanie, kto to widział żeby zgniatarka była napędzana silnikiem
  • pojazd do obsługi billboardu zmieniający plakat lub świetlówki – to raczej obecność billboardu, a nie pojazdu jest problemem
  • ciężarówki z HDS pracujące przy remoncie torowiska tramwajowego, bo STOJĄ NA PRZYSTANKU!!! Jak oni śmią naprawiać torowisko tam gdzie torowisko wymaga remontu! Powinni to robić gdzieś indziej. Szyny rozładować HDS-em na bazie i przywieźć je na miejsce rowerem cargo.

Albo skarżą się na Straż Miejską, że w okresie od zgłoszenia złego parkowania do podjęcia czynności domniemany sprawca zmarł. Jak on śmiał zemrzyć bez mandatu? Ekshumować go!

Jest to niebywale zabawne, ale też i smutne, że w społeczeństwie żyją ludzie tak niepogodzeni z normalnym stanem rzeczy. Istnieje fundamentalna różnica między chamem w prywatnym samochodzie parkującym gdzie popadnie, a pracami porządkowymi – naprawą latarń, torowiska, wywozem śmieci itp., które odbywają się dla korzyści wszystkich. Przypomina mi to człowieka, który zgłaszał na policję karetki pogotowia za robienie ijo-ijo-ijo, bo to mu przeszkadzało. Ten człowiek miał nawet własny fanpage. W końcu ktoś napisał mu komentarz, a co jakby karetka jechała do kogoś z pana rodziny? No, to jest ZUPEŁNIE CO INNEGO!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać