Wiadomości

Morris JE ceną i wyglądem wybija skalę na absurdomierzu. Ale ma też zalety

Wiadomości 14.11.2019 411 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 14.11.2019

Morris JE ceną i wyglądem wybija skalę na absurdomierzu. Ale ma też zalety

Piotr Szary
Piotr Szary14.11.2019
411 interakcji Dołącz do dyskusji

Moda na stylistykę retro nie przemija. Brytyjczycy postanowili przywrócić do życia dostawczego Morrisa J-Type, który teraz będzie znany jako JE. „E”, bo będzie elektryczny.

Oryginalny Morris J-Type został zaprezentowany w 1949 r. (jeszcze jako Morris Commercial J-Type, środkową część nazwy zarzucono w 1952 r.). Produkowano go do 1961 r. zarówno jako kompletne pojazdy, jak i podwozia do zabudowy. Brytyjczycy zapewne najbardziej kojarzyli te auta jako furgonetki pocztowe.

Samochód najwyraźniej budził pozytywne skojarzenia, skoro zdecydowano się na przywrócenie go do życia.

Co nie dziwi, nowy model tak naprawdę nie ma zbyt wiele wspólnego z klasycznym J-Type’em. Łączy je tylko stylistyka, a i to tylko do pewnego stopnia. O ile bowiem klasyczny dostawczak wygląda jak… cóż, klasyczny dostawczak, to Morris JE-Type wygląda jak klasyczny dostawczak doprawiony sporą ilością pianki montażowej i cementu (dzięki czemu zawieszenie jest niższe). Zobaczcie zresztą sami:

elektryczny samochód dostawczy

elektryczny samochód dostawczy

Niby ładnie, ale całość wygląda jak by była przeznaczona do montażu w karuzeli dla dzieci. Niby sympatycznie, ale karykaturalnie. Niby nieźle, ale brak tu finezji. Jest cukierkowo, tłusto i bez smaku.

Tak jak wspomniałem wcześniej, moda na retro nie chce przeminąć. To zasadniczo nic złego, bo dobre projekty w tym stylu bronią się same, ale w pierwszym odczuciu Morris JE-Type zdaje się bazować głównie na wyglądzie.  Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że jestem malkontentem i wielu ludziom furgonetka może się podobać.

elektryczny samochód dostawczy

Tak czy owak, w segmencie aut dostawczych ważniejsza od wyglądu jest cena, którą Morris raczej rynku nie zawojuje.

Ta ma wynosić 60 tys. funtów. To 300 tys. zł.

Jeszcze nie żyjemy w czasach, gdzie auta z napędem elektrycznym są tanie. Jest wręcz przeciwnie, ale nie zmienia to faktu, że nowy-stary Morris będzie po prostu drogi, a przy tym – za sprawą mniejszej przestrzeni bagażowej – mniej praktyczny od takiego np. LDV EV80 czy Renault Mastera Z.E., oferowanych w podobnej cenie.

elektryczny samochód dostawczy
Fajny Fiat 500.

O dziwo, są i zalety. I to całkiem poważne.

Pierwszą jest fakt, że JE-Type będzie mógł zabrać na pokład ok. 1 tony towaru. To wartość na poziomie bazowego Mastera Z.E., Mercedesa eVito czy Volkswagena eCraftera, a także znacznie większa niż np. w Nissanie e-NV200.

Druga kwestia – która może mieć nawet większe znaczenie – to zasięg. O ile bowiem większość modeli konkurencji przejeżdża pomiędzy ładowaniami zaledwie 150-200 km, to Morris JE-Type ma być w stanie osiągać nawet ponad 320 km na jednym ładowaniu – to może być klasowa czołówka, choć nie wspomniano, w jakich warunkach te 320 km ma być osiągalne. Inna rzecz, że jak na coś z nadwoziem wykonanym z włókna węglowego (!) nadal nie jest to jakiś super-imponujący wynik – w warunkach miejskich niewiele mniej osiąga Nissan e-NV200 (ok. 300 km).

elektryczny samochód dostawczy

Niestety, producent póki co nie podał danych dotyczących osiągów furgonetki. Nie jest to może najważniejszy parametr w autach dostawczych, ale mogliby się pokusić chociaż o podanie czasu przyspieszenia do 30 mph (tj. 48 km/h).

Mógłbym się dalej pastwić nad tym projektem, ale…

Obawiam się, że nie wypada. Nie w sytuacji, gdy Polakom 2,5 roku zajęło tworzenie zelektryfikowanego Fiata Doblo własnego elektrycznego samochodu dostawczego FSE M. Niby to inny (niższy) segment, ale mimo wszystko jak popatrzy się na płaską przestrzeń ładunkową Morrisa i olbrzymią skrzynię wypełnioną akumulatorami w FSE, to jakoś tak smutno się robi.

elektryczny samochód dostawczy

Zasięgu obu aut nawet nie ma sensu porównywać (w FSE to – według pierwszych zapowiedzi – ok. 130 km na jednym ładowaniu). I znowu: tak, FSE M to reprezentant niższego segmentu, ale serio, po tej olbrzymiej skrzyni w przestrzeni ładunkowej spodziewałbym się przynajmniej dwukrotnie większego kilometrażu.

Jeśli do któregokolwiek samochodu na rynku można żywić ambiwalentne uczucia to obawiam się, że właśnie do Morrisa JE-Type. Kontrowersyjny stylistycznie, drogi i relatywnie mało pojemny, ale też najwyraźniej znacznie lepiej przemyślany niż się spodziewałem. To może się całkiem nieźle sprzedawać.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać