Wiadomości

No i to by było na tyle. W nowej klasie C nie znajdziemy już 6-cylindrowych silników

Wiadomości 11.02.2021 152 interakcje

No i to by było na tyle. W nowej klasie C nie znajdziemy już 6-cylindrowych silników

Piotr Barycki
Piotr Barycki11.02.2021
152 interakcje Dołącz do dyskusji

To już chyba ten moment, żeby ostatecznie pogodzić się z faktem, że kolejna generacja Mercedesa klasy C będzie miała pod maską wyłącznie 4-cylindrowe jednostki napędowe.

Ale zanim to zrobimy, pochylmy się na chwilę nad tym, jak okazałą gamę silnikową ma obecna generacja klasy C. Jest tutaj (przynajmniej na razie) niemal wszystko, może z wyjątkiem jednostek 3-cylindrowych. Diesel 1.6? Proszę bardzo. Diesel 2.0? Ok. Benzyna 1.5? Jasne. Benzyna 2.0? Oczywiście. 6 cylindrów w układzie V i 3 litry pojemności? Prosta sprawa. Osiem cylindrów i 4 litry pojemności, a do kompletu 510 KM? Bez trudu. Do kompletu jeszcze hybrydy z dieslem, benzyną, napędem na tył i na obie osie.

No to skoro się na to już napatrzyliście, to teraz czas na smutną wiadomość.

Sześciu cylindrów już nie będzie. Bo się nie zmieszczą.

Tak przynajmniej donoszą dziennikarze, który mieli już możliwość zapoznać się bliżej z prototypowymi wersjami nowej klasy C, a także wypytać o kilka oficjalnych szczegółów. Żeby nie przedłużać: nowa klasa C nie będzie już miała 6-cylindrowych jednostek napędowych, bo wymagałoby to przygotowania większej komory silnika.

W skrócie: 6 cylindrów po prostu się nie zmieści, muszą wystarczyć 4.

Ale zaraz, jak to, przecież było już 6!

Jest to o tyle zasadna uwaga, że nowa generacja Mercedesa klasy C będzie oparta na płycie podłogowej MRA – czyli tak jak poprzednik – a dodatkowo będzie od poprzednika odrobinę większa. Jak to więc możliwe, że nie zmieszczą się jej pod maską silniki z 6 cylindrami, skoro mieściły się w obecnej generacji?

Odpowiedź w tym przypadku jest akurat dość prosta – Mercedes sukcesywnie żegna się z silnikami z 6 cylindrami w układzie V. Obecnie niedobitki pozostały właściwie wyłącznie w ofercie właśnie klasy C i bliźniaczego GLC. Stąd też i w całej gamie nie znajdziemy już więcej modeli z oznaczeniem 43 – kiedyś była np. taka klasa E, ale obecnie sprzedawany jest już wariant E 53. I ma on pod maską sześciocylindrowy silnik, ale rzędowy. Tak samo 350 d nie jest już V6, a R6, podobnie zresztą jak 400 czy 450.

Z drugiej strony – poniżej klasy E/GLE żaden z modeli nie ma rzędowego, sześciocylindrowego silnika. Czyli faktycznie może się on nie zmieścić i nowa klasa C naprawdę może zostać głównie z czwórkami.

A co z V8?

To o tyle dobre pytanie, że jak do tej pory Mercedesowi udawało się wciskać V8 do klasy C i GLC, i jakoś nie było z tym najmniejszych problemów. Możliwe więc, że od technicznej strony kolejne C 63 (S) z V8 byłoby jak najbardziej wykonalne. Z drugiej strony natomiast trzeba brać też pod uwagę interes korporacyjny, a nie tylko marzenia o pięknie brzmiących silnikach. Zerknijmy więc na tabelę dotyczącą emisji CO2 w obecnej klasie C, we fragmencie dotyczącym 8-cylindrowych silników:

No nie wygląda to najlepiej, biorąc pod uwagę, że norma przewiduje bezkarną emisję na poziomie poniżej 100 g/km, a tutaj mamy mniej więcej 2,5-krotne przekroczenie. Pewnie gdyby Mercedes zdecydował się na 2-litrową hybrydę plug-in, zobaczylibyśmy w tym miejscu coś w tym stylu:

Czy miałoby to wiele wspólnego z rzeczywistością? Wątpię. Czy opłacałoby się, jeśli brać pod uwagę gigantyczne kary za przekroczone emisje? Na pewno. Czy obstawiałbym, że przyszłe C 63 pójdzie właśnie tą drogą? Bardzo bym nie chciał mieć racji, ale skłaniam się właśnie do tej wersji – 2 litry, ok. 550 KM (żeby było więcej niż teraz i mniej niż V8 w większych Mercedesach). Chociaż nie jestem pewien, jak C 63 w takiej wersji będzie chciało rywalizować z takim M3 czy M4…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać