Testy aut nowych

Byłem na premierze Maserati MC20. Mógłbym dostać je pod choinkę

Testy aut nowych 13.12.2020 239 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 13.12.2020

Byłem na premierze Maserati MC20. Mógłbym dostać je pod choinkę

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk13.12.2020
239 interakcji Dołącz do dyskusji

Nowe Maserati MC20 to jedno z kilku światełek w tunelu, które każą patrzeć w przyszłość marki z optymizmem. Widziałem je na żywo i znam cenę MC20 w Polsce.

Lubię markę Maserati. Jest to sympatia raczej platoniczna, bo wątpię, by w najbliższej (a i tej bardziej odległej również) przyszłości było mnie stać, by wejść do salonu i zamówić któryś z modeli. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z firmą, nie są zbyt głębokie – ale na listę prowadzonych przeze mnie aut mogę wpisać Maserati 3200 GT. Czy się zakochałem? Nie do końca.

Maserati życzę jednak wszystkiego najlepszego. Doceniam historię samochodów z trójzębem, lubię ich design, uwielbiam dźwięk silnika niektórych modeli. Podoba mi się ich styl, który określiłbym jako niewymuszoną elegancję. Dlatego martwiła mnie sytuacja w firmie. „Zastój” to trochę za mało powiedziane.

Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu

Przedwczoraj miałem okazję przyjrzeć się światełkom – bo jest ich kilka. Rolę tunelu pełniła hala Global Expo w Warszawie.

Pierwszym światełkiem jest pojawienie się Ghibli w wersji hybrydowej. Czy chodzi o plug-ina czy o „klasyczną” hybrydę? Ani o to, ani o to. Maserati zaczyna przygodę z elektryfikacją od najmniej inwazyjnej technologii, czyli od układu mild hybrid. Ortodoksyjni klienci nie powinni się więc oburzać… chyba że nie będą mogli przeżyć liczby cylindrów w tym Ghibli. Są bowiem zaledwie cztery, a pojemność silnika wynosi dwa litry.

maserati mc20 premiera

Moc? 330 KM. Od zera do setki, taki sedan rozpędza się w 5,7 s. Ma napęd na tył, a z zewnątrz różni się od starszych wersji m.in. przeprojektowanymi tylnymi lampami, które mają delikatnie nawiązywać do „bumerangów” z 3200 GT. Lakier widoczny na egzemplarzu pokazowym kosztuje… 14 tysięcy euro.

Miękka hybryda zastąpi w gamie Maserati diesla. I teraz pytanie do tradycjonalistów: co was bardziej oburza w tej marce? Diesel czy dwulitrówka?

Drugie światełko to egzemplarz wyglądający trochę jak z „Szybkich i Wściekłych”

Czy jest gustowny? Czy mi się podoba? Czy pasuje do „niewymuszonej elegancji” marki Maserati, o której wspominałem wcześniej? Ani trochę, choć fotel ma piękny. Ale to samochód pokazowy, którego celem jest udowodnienie, co marka może zrobić w kwestii indywidualizacji aut. Jeśli kupujący sobie życzy czerwone pasy, nietypowy lakier i np. odblaskową tapicerkę, żaden problem. No cóż, profesorowie Harvardu to zapewne zaledwie ułamek ułamka klientów marki. Chińscy milionerzy bywają ekscentryczni.

Trzecie światełko to powód, dla którego zostałem zaproszony do Global Expo: Maserati MC20

MC20 to supersamochód, na którego widok mój wewnętrzny dwunastolatek nie może opanować ekscytacji. Jestem zresztą pewien, że gdyby chłopiec w tym wieku miał zaprojektować auto, wyglądałoby dokładnie tak. To komplement.

maserati mc20 premiera

Maserati MC20 ma wszystkie obowiązkowe cechy auta marzeń dwunastolatka. Centralnie umieszczony silnik kryjący się za półprzezroczystą osłoną z tworzywa, niskie i szerokie nadwozie, no i przede wszystkim drzwi otwierane do góry.

maserati mc20 premiera

Dwunastolatek pewnie dołożyłby jeszcze spojlery

Maserati MC20 ma jednak spójną, czystą linię nadwozia, której nie zakłócają spojlery ani inne aerodynamiczne zabiegi. Ma być prosto i ładnie – i jest. A że niektórym MC20 przypomina Corvette C8? Trudno. Maserati jest bardziej subtelne.

maserati mc20 premiera

Zaskoczyła mnie tylko wąska gama kolorów MC20. Miałem okazję pobawić się konfiguratorem tego modelu. Oprócz białego są jeszcze: szary, czarny (MC20 wygląda w nim trochę jak Batmobil, intrygująco), czerwony (za bardzo w stylu Ferrari), żółty (podobno na żywo robi wrażenie, ale w konfiguratorze – nie bardzo) i niebieski. Najbardziej podoba mi się ten ostatni, zwłaszcza w połączeniu z jasną tapicerką.

Takiego poproszę, święty Mikołaju.

Nie ma – jak we wspomnianym Ferrari – tysiąca odcieni beżowego, bordowego, błękitnego czy ciemnej zieleni. Trochę szkoda. Ale – po pierwsze – dział zamówień specjalnych zapewne tylko czeka, by zbudować MC20 w najdzikszym z możliwych zestawień kolorystycznych, za odpowiednią cenę. Po drugie, być może gama lakierów za jakiś czas się poszerzy.

Do środka Maserati MC20 wsiada się zaskakująco łatwo

Drzwi otwierane do góry są nie tylko efektowne, ale i wygodne, bo na ciasnym parkingu nie trzeba przypominać sobie lekcji jogi. Wsiadanie nie stanowi problemu, bo próg jest wąski i dość niski. Za kierownicą siedzi się za to – jak na supersamochód – dość wysoko. Spodziewałem się wrażenia, jakby kieszenie moich spodni miały zawrzeć bliższą znajomość z asfaltem. Tymczasem jest dość… normalnie.

Sama kierownica jest chyba pożyczona z magazynów Alfy Romeo, ale dobrze leży w dłoniach. Fotele są dwa i akurat w testowym egzemplarzu pokryto je tapicerką, która nie zdobyła mojego serca. Wygląda zbyt zwyczajnie. Za siedzeniami pojawiła się niewielka przestrzeń, np. na markowy, kaszmirowy szal albo małą, stylową torebkę.

maserati mc20 premiera

Konsola między fotelami kojarzy mi się z Alpine A110

A110 to taki mini-supersamochód, więc skojarzenie jest chyba uprawnione. Układ przycisków na konsoli środkowej – typu jeden pod drugim – przypomina mi francuskie coupe. Górny, srebrno-niebieski przełącznik ma nazwiązywać designem do ekskluzywnych zegarków.

Ekran systemu multimedialnego: po prostu jest. Przy 325 km/h nikt nie będzie się na nim skupiać. Ciekawostka: na tylnej klapie umieszczono kamerę, która przekazuje obraz na ekran w miejscu lusterka wstecznego. Gdyby nie ona, do tyłu nic nie byłoby widać, bo zamiast szyby jest tylko osłona z pleksi kryjąca silnik. W dawnych supersamochodach kierowca musiał podczas cofania otwierać drzwi, odpychać się jedną nogą od asfaltu i wyglądać przez ramie…

maserati mc20 premiera

Na szczęście Maserati MC20 wcale nie było projektowane przez dwunastolatka

W jego konstrukcji wykorzystano mnóstwo włókna węglowego i poliwęglanu. Podwozie połączono z nadwoziem karbonowym monocoque, kojarzącym się z Formułą 1. Całość jest lekka, bo waży tylko ok. 1500 kg. Dwunastolatek by tego nie opracował.

Bagażnik z tyłu…

 

I drugi, z przodu. Praktycznie!

Pewnie nie dałby też rady stworzyć tak zaawansowanego silnika. MC20 ma „tylko” trzy litry pojemności i sześć cylindrów. Na tle konkurencji z Ferrari czy McLarena to niedużo, ale Maserati nadrabia mocą i osiągami. Konstruktorom udało się uzyskać ponad 200 KM z litra pojemności.

630 KM, 730 Nm, setka w 2.9 s , dwie setki w 8,8 s (!), maksymalna prędkość 325 km/h. Tych rezultatów nie trzeba się wstydzić nawet w towarzystwie właścicieli aut z Maranello i z Woking. Uwaga, dwusprzęgłowa, ośmiobiegowa skrzynia przekazuje napęd tylko na tył. Trzeba mieć się na baczności na mokrym. Stosunek mocy do masy: rewelacyjny, czyli ok. 2,34 kg na 1 KM. Dźwięk silnika? Miałem okazję posłuchać MC20 na postoju. Pod tym względem nadal wygrywa niezrównane Granturismo.

Cena Maserati MC20 startuje od ok. 250 tysięcy euro

To już kwota po doliczeniu wszystkich niezbędnych podatków. Nie uwzględnia jednak wyposażenia dodatkowego. Przyda się np. element, który w mieście zmienia jazdę ze stresującej w przyjemną, czyli unoszenie przodu. Czy warto dopłacać za to, by włoski, hi-endowy zestaw audio Sonus Faber miał dwanaście zamiast sześciu głośników? To zależy, na ile ktoś zamierza walczyć MC20 o każdy kilogram i o każdy ułamek sekundy na torze. Ogólnie, myśląc o nowym Maserati należy się psychicznie przygotować na wydatek bliższy 300 tysiącom euro. Licząc po dzisiejszym kursie, to 1,334 miliona złotych.

Jeszcze jedno. Podając dane techniczne Maserati MC20 zapomniałem o najważniejszym. Wysokość tego auta wynosi 1,22 m. To niedużo, ale chyba i tak zbyt wiele, by mogło zmieścić się pod moją choinką. Za rok kupię wyższą.

maserati mc20 premiera

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać