Wiadomości

Ruszyły kursy redukujące punkty karne. Radzę już rozpychać się w kolejce

Wiadomości 26.09.2023 33 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 26.09.2023

Ruszyły kursy redukujące punkty karne. Radzę już rozpychać się w kolejce

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz26.09.2023
33 interakcje Dołącz do dyskusji

Kursy redukujące punkty karne cieszą się taką popularnością, że wyprzedałyby nawet Stadion Narodowy.

Tydzień temu weszły w życie przepisy, które na nowo wprowadzają możliwość zmniejszenia liczby punktów karnych. Wystarczy zapłacić 1000 zł (lub 950 zł, różnie to bywa) i odsiedzieć kilka godzin w sali szkoleniowej. Jest jedna nowość, trzeba zahamować. Tak naprawdę to, co mówią w trakcie kursów i to, co trzeba wykonać, jest bez znaczenia. Nie ma żadnego egzaminu, trzeba tylko poświęcić trochę czasu i pieniędzy, w zamian za anulowanie części win. Nic dziwnego, że zainteresowanie jest ogromne.

Kursy redukujące punkty karne

Sprawdziłem dostępność kursów redukujących punkty karne w kilku dużych miastach. Po staremu organizują je WORD-y, ale zarabiają trochę po nowemu. Kiedyś płaciło się za taki kurs coś w okolicach 350 zł, teraz cena jest trzykrotnie wyższa. Zapewne wzrosła też jakość szkolenia, szczególnie to hamowanie jest warte nowej ceny. Możliwość sprawdzenia, jak zachowuje się hamujący samochód przy prędkościach 30 i 50 km/h jest dla każdego kierowcy posiadającego prawo jazdy bezcenna. Wprowadzając ten element kursu, tak dalece rozmijający się z rozumem, trudno jest bronić się przed podejrzeniami, że chodzi o coś innego niż usprawiedliwienie dla wyższej opłaty. Mimo wzrostu kosztów, chętnych nie brakuje.

O punktach bezkarnych czytaj również tutaj:

Po pierwsze, wybierając kurs na stronie WORD-u, lepiej sprawdzić, w co się klika. Całkiem sporo jest kursów reedukacyjnych w zakresie problematyki przeciwalkoholowej i przeciwdziałania narkomanii. Na stronie jednego z WORD-ów przeczytałem, że kurs skierowany jest do osób, które kierowały pojazdem w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu. Całkiem niski próg wejścia, jak na Polskę. W każdym razie to nie jest ten wasz. Ten obniżający liczbę punktów nazywa się szkoleniem dla kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego lub skrótowo: szkolenie-punkty karne.

Jak zwał tak zwał, zapotrzebowanie było duże, bo terminy są odległe.

Termin kursu redukującego punkty karne

W Lublinie kursy lecą codziennie, nawet w weekendy. Może dlatego czas oczekiwania na wolny termin nie jest tak odległy. Wolne miejsca są dostępne już pod koniec przyszłego tygodnia. W innych miastach nie jest już tak sympatycznie. W Szczecinie w ogóle nie widzę szkoleń z dostępnymi miejscami, pewnie przez to, że w kalendarzu zaplanowano ich niewiele. Warszawie termin najbliższego szkolenia z wolnymi miejscami to ostatni dzień października. W cenionej zaś przez stołecznych mieszkańców Łomży można szkolić się już w przyszłym tygodniu. To kolejna przewaga konkurencyjna tego miasta, po lepszej od stołecznej zdawalności egzaminów na prawo jazdy. Ciekawe, czy i w przypadku kursów redukujących punkty zakwitnie turystyka, jak to ma miejsce przy egzaminach. Jednodniowy wyjazd redukujący mógłby się sprzedać. Szczególnie wśród kierowców z Krakowa, bo oni najbliższy wolny termin mają dopiero 20 listopada. Widocznie ich WORD nie lubi zarabiać, bo zorganizował te szkolenia co 3 dni, zamiast lecieć dzień w dzień i liczyć pieniądze.

Warunki uczestnictwa w szkoleniu

Warto pamiętać, że nie każdy może uczestniczyć w takim szkoleniu. Żeby przystąpić, należy:

  • posiadać prawo jazdy powyżej jednego roku,
  • zgromadzić nie więcej niż 24 punkty karne na dzień szkolenia,
  • nie posiadać obecnie orzeczonego prawomocnym wyrokiem sądu zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych ani decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy,
  • dokonać opłaty za szkolenie,
  • wypełnić i złożyć kartę zgłoszenia na szkolenie.

Ciekawą informację znalazłem też na stronie jednego z WORD-ów, że nie dość, że liczba punktów w ewidencji kierowców musi się zgadzać, to jeszcze nie może toczyć się postępowanie sądowe, w toku którego zostaną przypisane kolejne punkty, co spowodowałby przekroczenie 24 punktów. W zasadzie sformułowane jest to tak:

w ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego ilość punktów jest zgodna ze stanem aktualnym, a także nie będą im przypisane kolejne punkty na skutek toczącego się postępowania sądowego lub na podstawie wykroczeń będących w drodze z innych komend policji na terenie Polski, w wyniku których nastąpi przekroczenie 24 pkt

I jeszcze trzeba pamiętać, że możliwość odbycia takiego szkolenia ponownie pojawia się dopiero po 6 miesiącach od udziału w ostatnim takim szkoleniu.

Szkolenie — aberracja

Samo istnienie takiego szkolenia to jest umysłowa aberracja. Niby jesteśmy karani punktami karnymi, ale możemy zapłacić i będziemy wtedy karani trochę mniej. Nasze umiejętności nie muszą się zwiększyć, mimo że to cudo nazywane jest szkoleniem. Nie ma wykroczeń innego rodzaju, z których można byłoby się wykupić przy pomocy 1 tys. zł. Jeśli notorycznie kradniesz jajka spod kur, to nie możesz zapłacić sołtysowi, żeby dał ci pokraść jeszcze trochę, zanim cię porządnie ukarze. To znaczy może się da, dawno na wsi nie byłem.

Z drugiej strony, nie ma ludzi, którzy w 100 proc. przestrzegają przepisów ruchu drogowego. Stopień skomplikowania jest tak duży, że jest to praktycznie niemożliwe. Wszyscy jeździmy co chwila mniej lub bardziej świadomie jakiś przepis łamiąc, ale wciąż żyjemy. Gdyby na każdego kierowcę nagle przypadałby jeden policjant, zaraz wszystkim odebrano by uprawnienia. Wystarczy, że ten wymyślony policjant zliczyłby wszystkie przekroczenia limitu prędkości o 1 km/h w ciągu dnia. Tkwimy więc sobie w dość umownej rzeczywistości drogowej, gdzie przewinienia nie są karane, mimo istnienia surowych przepisów. Wydaje się to być bez sensu, ale jakoś działa. Może więc nie ma co nagle doszukiwać się sensu akurat w kursach redukujących punkty. Są to są, po co drążyć. Nie wiem tylko, po co tak utrudniać do nich dostęp, ograniczając się jakąś maksymalną liczbą uczestników szkolenia. Spędzić wszystkich na Stadion Narodowy, przeszkolić jednocześnie 80 tys. osób w ramach Narodowego Odkupienia Win i załatwione.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać