04.02.2020

Na rynku youngtimerów pojawił się nowy trend. Ukraińcy oferują Polakom import klasyków

Było tak: pionierzy w sprowadzaniu radzieckich klasyków zza wschodniej granicy musieli przejść przez 7 kręgów piekła by przywieźć wymarzoną Wołgę. Z czasem pojawili się Polscy handlarze, sprowadzający klasyki w średnim stanie z Ukrainy (a także czasami Białorusi). Teraz wreszcie do gry zaczynają się włączać sami Ukraińcy.

Wołga GAZ 24 chodzi mi po głowie od wielu lat, ale ciągle trafiam na egzemplarze, w których coś mi nie pasuje. Siłą rzeczy obserwuję więc rynek radzieckich klasyków w Polsce. Sprawdzałem też możliwości indywidualnego importu takich aut z Ukrainy, gdzie można w nich przebierać jak w ulęgałkach. Czytając blogi o sprowadzaniu np. Wołgi GAZ 21 zrozumiałem, że samemu nie jest łatwo. Żeby ściągnąć klasyka od naszych wschodnich sąsiadów lepiej mieć znajomych na miejscu, którzy pomogą z lokalnymi zwyczajami i formalnościami. Zwłaszcza tymi związanymi z umowami i przekraczaniem granicy.

Powyższego problemu nie rozwiązali polscy handlarze. Jeśli sprowadzają auta z Ukrainy, to zazwyczaj takie w marnym stanie, do tego najczęściej wystawiają je jako nieopłacone i bez załatwionych formalności. Jednocześnie doliczają sobie duże marże. W tej układance cały czas brakowało jednego elementu: samych Ukraińców. Przecież w Polsce mieszka i pracuje ich ponad milion. Władają językiem ukraińskim, znają doskonale lokalne zwyczaje, mają znajomości na miejscu, a jednocześnie zapoznali się już z polskim rynkiem aut i zasadami. Dziwiło mnie czemu jeszcze nie skorzystali z okazji, jaką jest polski sentyment do aut z czasów PRL, zwłaszcza Wołg.

Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: Sprzedajemy.pl
Autor: Sergej

Wreszcie nadszedł ten moment.

Podczas rutynowego przeglądania wozów, których i tak nie kupię, trafiłem na pierwszy zwiastun nowego trendu, który musiał się pojawić. We wrześniu zobaczyłem pionierską ofertę o dźwięcznym tytule „Na chode pali jede na kolach zaz zaporgec”. Co prawda pan Siergiej tworząc opis ogłoszenia raczej korzystał z translatora, ale da się zrozumieć, że za 6 tys. zł oferuje Zaporożca 968M w ładnym stanie. W tę kwotę jest już wliczony transport do Warszawy. Miał tylko pewien problem z dodaniem ukraińskiego numeru na polskiej stronie Sprzedajemy.pl.

Następne podobne ogłoszenie jest już lepsze. Co prawda tytuł „Retro Samohodu” raczej nie wygeneruje zbyt wielu kliknięć, ani nie wzbudzi zaufania, ale opis i pomysł są już lepsze. Z całkiem już zrozumiałej treści ogłoszenia dowiadujemy się, że panowie Witalij i Artem założyli firmę zajmującą się importem radzieckich klasyków z Ukrainy do Polski. Mają podobno duży wybór aut, załatwią też potrzebne części zamienne. Samochody dostarczają pod dom. Sądząc po numerach telefonów pan Witalij rezyduje w Polsce, a pan Artem na Ukrainie.

Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OLX
Autor: Witalik

To zapowiada się na nowy trend na rynku klasyków.

To jest bardzo dobry pomysł. Mało który z Polaków ma ochotę kopać się z koniem w ramach walki z biurokracją i łapówkarstwem na Ukrainie. Do tego większość wozów sprowadzanych przez polskich handlarzy jest nieciekawa. Firma, w której sami Ukraińcy odnajdują auto, którego potrzebujesz i dostarczają je pod dom brzmi jak doskonałe rozwiązanie. Jeden mówi po polsku i załatwia sprawy u nas, drugi działa za wschodnią granicą. To powinno dobrze funkcjonować. Przynajmniej w teorii. Ciekawe jak to wyjdzie w praktyce, jakie będą ceny i jakość usług. Potrzebne jest też lekkie ucywilizowanie przedsięwzięcia pod kątem marketingowym – panom przydałby się ktoś biegle piszący i mówiący po polsku, żeby ogłoszenia wyglądały bardziej wiarygodnie. Do tego może jakiś profil na Facebooku ze zdjęciami już ściągniętych do Polski aut?

Tak czy siak, choć ten trend jest jeszcze w powijakach, ja widzę w nim potencjał. Polacy chcą Wołg, Ład i Zaporożców, a niektórzy także Czajek (w Polsce Święty Graal, na Ukrainie zazwyczaj po kilka ofert). Ukraińcy mają dostęp do mnóstwa takich aut. Przy okazji nikt nie będzie się poruszał lepiej w ukraińskiej rzeczywistości niż oni sami. Brzmi jak doskonały układ – Polacy będą mieli o wiele mniej kłopotu, a Ukraińcy wykorzystają swoje możliwości i sprzedadzą drożej pojazdy, które za naszą wschodnią granicą są pogardzane.

Przy okazji to kolejny dowód na to, że narzekanie na imigrantów z Ukrainy jest bez sensu. Nie tylko pomagają naszej gospodarce działać, ale jeszcze ściągną Wołgę na zmówienie. Jak tylko trochę dopracują aspekty komunikacyjne, to może sam skorzystam z ich usług.