14.06.2023

Najciekawsza Kia ostatnich lat doczeka się następcy. Będzie rekordowo mocny

Kia Stinger odeszła i zostawiła po sobie na rynku ziejącą pustkę. Na szczęście jest dobra wiadomość – na jej miejsce na być szykowany następca, do tego rekordowo mocny. Niestety są też i złe wiadomości.  

I nawet nie chodzi o to, że będzie to samochód elektryczny, bo tego akurat wszyscy się spodziewają. Ale po kolei.

Tak, ma powstać nowa Kia Stinger. A przynajmniej jej spadkobierca.

Tak przynajmniej sugerują nieoficjalne informacje opublikowane przez serwis motor1 (za ET News). Zgodnie z nimi Koreańczycy już pracują nad pojazdem, którego kodowa nazwa brzmi GT1, i który ma być duchowym spadkobiercą Stingera. Auto ma powstać na nowej, przeznaczonej wyłącznie dla samochodów elektrycznych platformie, i oferować monstrualny akumulator o pojemności przekraczającej 110 kWh. Mało tego – najmocniejsze wersje mają być piekielnie mocne, oferując ponad 600 KM.

Czyli tak, jest tutaj jakiś duch Stingera – auto ma być naprawdę szybsze, prawdopodobnie szybsze niż spalinowy pierwowzór, a do tego mocniejsze. Będzie też miało oczywiście znaczek Kii, więc już dwa punkty odhaczone, nie jest źle.

Gdzie więc problem? Zgodnie z plotkami, auto prawdopodobnie dodatkowo urośnie. Nie, spokojnie, nie ma na razie żadnych informacji sugerujących, że stałoby się SUV-em. Zamiast tego ma urosnąć na długość i pasować bardziej do segmentu E, niż do segmentu D, w który znajdował się Stinger. To z kolei oznaczałoby prawdopodobnie dwie rzeczy.

Po pierwsze – auto, szczególnie z takim akumulatorem, będzie na pewno ciężkie, więc wskazówka charakterystyki z pewnością wyraźnie przechyli się w kierunku „szybkiego pożeracza autostrad”, zamiast balansować między tym a „zwinny sportowy sedan”.

Po drugie – jeśli już Kia wypuści 5-metrową bestię o mocy ponad 600 KM i z pakietem akumulatorów 110+ kWh, to nie ma szans, żeby to wyszło tanio, niezależnie od tego, w ilu kolejnych autach Kii i Hyundaia pojawią się rozwiązania zapożyczone z tego sztandarowego modelu. A to z kolei oznaczałoby, że „nowa Kia Stinger” zgubiłaby sporo z przystępności „starej Kii Stinger”. W końcu benzynową wersję wyróżniało w dużej mierze to, że bazowe 2.0 w świetnie wyglądającym nadwoziu kosztowało swego czasu 150 000 zł (kiedyś to było…), a za 3.3 V6 płaciło się mniej niż 235 000 zł.

Aczkolwiek…

Możemy sobie w internecie pisać, jaki fajny, ciekawy i w sumie to tani był Stinger, ale jednak sprzedażowo była to porażka. Może i marketingowo zrobił wiele dobrego, ale na tle jego europejskich wyników, nawet Alfa Romeo Giulia wydaje się bestsellerem i całkiem popularnym samochodem.

Może więc zrobienie prawie wszystkiego inaczej będzie miało więcej sensu.

Czytaj również:

To już jest koniec, nie ma już nic. Kia Stinger żegna się z rynkiem edycją specjalną