07.02.2020

Kącik Tesli: nigdy nie kupuj używanej Tesli, bo ukradną ci Autopilota

Ukradli ci Autopilota z Tesli, albo zapłaciłeś właśnie 4 tysiące złotych za wymianę żarówki? Nie smuć się, na pewno spodoba ci się w Kąciku Tesli.

Dzień dobry. Nazywam się Grzegorz i jestem łysym bezrobotnym, bezdomnym kawalerem z Wolbromia. Brak życiowych sukcesów rekompensuję sobie zawiścią wobec firm skazanych na sukces. To już wiecie wszystko o Kąciku Tesli.

A w nim nie zajmiemy się dziś nową piosenką Elona Muska, która zebrała miliony odsłuchań. Ja też uważam, że należy rozwijać swoje pasje, mimo że pozytywnego zakończenia długo nie będzie widać.

Nie będziemy również szczegółowo omawiać filmu Tesla – Pretend to Save the Environment While Looking Rich, tylko wrzucę go na końcu tekstu. Jest wystarczająco nieśmieszny i obrazoburczy dla właścicieli Tesli by przemówił sam. W zasadzie ktoś nakręcił Kącik Tesli.

Oraz nie dokonamy analizy ciągle szybujących w kosmos akcji Tesli. Poczekamy aż spadną i dopiero wtedy będziemy się śmiać.

Zajmiemy się sprawą znikającego Autopilota.

Autopilot i FSD nie przechodzą na kolejnego właściciela

Najbardziej eko jest użytkowanie samochodu aż do jego śmierci. Nie jest eko ciągle kupować nowe samochody zmuszając producentów do ich wytwarzania i emitowania dwutlenku węgla w procesie produkcji. A Tesla coś tak słabo zachęca do kupowania używanych samochodów. Kupujący Tesle z rynku wtórnego mogą stracić dość istotne opcje.

Jalopnik opisał pewną sprawę, która może jest błędem systemu, a może wręcz przeciwnie, wyznacza nowe trendy w nabywaniu używanych samochodów Tesli.

Pewien człowiek w grudniu zeszłego roku kupił używaną Teslę Model S 75D od lokalnego dealera, który to kupił ją wcześniej bezpośrednio od Tesli. Samochód pochodzi z 2017 roku i do Tesli wrócił, bo ta odkupiła go od pierwszego właściciela z powodu usterki centralnego wyświetlacza.

Samochód w momencie, gdy dealer kupował go na aukcji od Tesli, wyposażony był w opcję Enhanced Autopilot oraz coś co Tesla nazywa Full Self-Driving Capability. Na co dealer przedkłada stosowne dokumenty pochodzące od Tesli.

Źródło: Jalopnik.

Pierwsza z opcji to rodzaj aktywnego tempomatu z systemem utrzymywania pasa ruchu, a druga to ograniczona możliwość samodzielnej jazdy przez samochód zgodnie ze wskazówkami nawigacji oraz obietnica bardziej autonomicznej jazdy w przyszłości. Obie opcje wyceniono na 8 tysięcy dolarów łącznie.

Zakup samochodu przez dealera od Tesli odbył się 15 listopada, a 18 dnia tego samego miesiąca Tesla łącząc się z samochodem online zostawiła w nim niespodziankę, a właściwie ją zabrała. Ingerencję w system Tesla nazwała auditem, ale czy ona przypadkiem nie ukradła Autopilota?

W tej Tesli wyłączono opcję Autopilota i FSD, bo… klient rzekomo za niego nie zapłacił. Nieświadomy tego dealer sprzedał pojazd dalej. Z informacji z systemu samochodu wynikało, ze opcje są wciąż dostępne. Gdy klient po zakupie od dealera system zaktualizował, opcje Autopilota i FSD zniknęły.

Zapytał więc Teslę, o co chodzi. A ta opowiedziała tak.

W skrócie: wyłączyliśmy Autopilota, bo to nie Pan za niego zapłacił.

Wychodzi na to, że jeśli Jan Kowalski kupi Autopilota od Tesli i sprzeda potem samochód Jerzemu Nowakowi, to Tesla Nowakowi Autopilota wyłączy, bo to nie Nowak Tesli za niego zapłacił. Odkrywcze i twórcze, jakby proces zakupu fizycznego towaru był odrębny od zakupu oprogramowania.

To świetny sposób by sprzedawać wciąż ten sam produkt. Zupełnie jak subskrypcja, tylko bez używania tego słowa. Najfajniejsze jest to, że Tesla dezaktywowała te funkcje już po sprzedaży samochodu dealerowi, kiedy przestała być jego właścicielem. Zupełnie jakby nie dało się tego zrobić przed zawarciem transakcji i sprzedać go bez tych opcji.

Być może jest to jakiś błąd systemu, w którem nazwisko obecnego właściciela nie odpowiada nazwisku pierwszego nabywcy i stąd cała heca. A może wręcz przeciwnie to jest tzw. zorganizowana akcja, dzięki której nabywcy Tesli na rynku wtórnym będą musieli jeszcze raz płacić za elementy wyposażenia, za które już raz zapłacono. Pięciu właścicieli jednej Tesli, którzy zapłacą po 8 tysięcy dolarów i już mamy równowartość nowego Modelu 3. Jak zwykle wszyscy powinni się od Tesli uczyć.

Mam nadzieję, że jak sprzedam swój samochód to następnemu właścicielowi producent też odłączy tempomat. Niech sobie sam za niego zapłaci. Choć pewnie będzie tańszy niż naprawy w serwisach Tesli.

51 500 dolarów za pogwarancyjną naprawę Tesli

Żałuję, że nie dałem takiego tytułu dla tego kącika, ale byście klikali jak szaleni jedną ręką, bo drugą trzymalibyście się za głowę. Ja niestety się na taką kwotę nabrałem i widząc tego tweeta pomyślałem, że ktoś faktycznie wydał 200 tysięcy zł na pogwarancyjne naprawy swojej Tesli.

Tymczasem, jeden tesloyoutuber nagrał film, w którym opowiada jak drogo jest w serwisach Tesli, jeśli naprawia się tam samochody po okresie gwarancji. Tak ogólnie drogo, nie że on tyle zapłacił za naprawy swojego Modelu 3. No niestety, nikomu się jeszcze Tesla nie zepsuła na 200 tysięcy złotych łącznie, ale i tak warto popatrzeć, jakie rzędu mogą być to koszty. Oto co zebrał na podstawie internetowych relacji innych osób i swoich znajomych.

Drogo, ale czego spodziewać się po samochodach, który w rankingach sprzedaży portale piszące o elektrycznych pojazdach zestawiają z modelami marek premium. Trzeba aspirować.

Nikt nie chce starych samochodów

Szczęśliwie gwarancja Tesli obejmuje 4 lata lub 80 tysięcy kilometrów, a w przypadku Modelu 3 SR akumulatory i zespół napędowy są nią objęte przez 8 lat i 160 tysięcy kilometrów. Dla modeli S i X gwarancja ma większy limit kilometrów i nawet może być liczona od nowa, lecz z niższym limitem, gdy kupi się używany samochód od Tesli (ale pewnie odłączają Autopilota:).

Twórca filmu opowiada jak bardzo nie chciałby użerać się z uszkodzonymi akumulatorami po okresie gwarancji. Mówi, że samochód chce mieć zawsze nowy i zmieniać go jak telefon. Stare samochody są be, nawet Tesle. A potem podaje swój kod referencyjny do zakupu nowej Tesli.

Czyżby ten film powstał tylko by zniechęcić potencjalnych zainteresowanych zakupem Tesli z rynku wtórnego przez straszenie ich kosztami napraw i skierować ich po samochód nowy? Nie, na pewno nie. Właściciele Tesli nie są tacy przebiegli, oni tylko troszczą się o innych i cały świat.

A oto obiecany film, w którym się im dokucza.

P.S. pilnujcie swojego Autopilota, najlepiej wsadźcie go pod poduszkę przed snem.