27.07.2018

Jaguar I-Pace jako taksówka i w kolorze budyniowym? Dziwne, ale prawdziwe

Jaguar uderza w jedną z najwierniejszych grup klientów Mercedesa i wprowadza model I-Pace do floty firmy taksówkowej w Monachium. Ale czy to dobry ruch?

Z czym kojarzy wam się marka Jaguar? Kilka pierwszych skojarzeń od razu przychodzi do głowy: luksus, prestiż, angielski styl. Po chwili można wspomnieć jeszcze o dobrym, sportowym prowadzeniu i dynamicznych silnikach. Ale czy Jaguar kojarzy się komuś z taksówkami? Z pewnością nie.

Jaguar chce to jednak zmienić.

Mogłoby się wydawać, że taksówkowe skojarzenia to najgorsze, co może spotkać markę, która chce utrzymać wizerunek zarówno premium, jak i sportowy. Tymczasem dziesięć sztuk elektrycznego SUV-a I-Pace zostało właśnie dostarczonych do największej korporacji taxi w Monachium. W planach są dostawy kolejnych aut i zrobienie tego samego także w innych niemieckich miastach.

Brytyjczycy chcą zagrozić pozycji Mercedesa.

Jak przystało na Niemcy, w Monachium podstawową taksówką jest Mercedes klasy E. Ma wszystko, czego oczekuje się od takiego auta – to duża, wygodna limuzyna, zazwyczaj z oszczędnym dieslem pod maską. Tyle że właśnie to ostatnie stanowi problem – Monachium zmaga się z silnym zanieczyszczeniem powietrza. Wprowadzenie elektrycznych taksówek jest jednym ze sposobów walki z tym problemem.

Przejazd Jaguarem będzie tańszy ze względu na dotacje od miasta.

Gdzie by tu jeszcze wcisnąć taksometr?

Ratusz będzie dotować elektryczne taksówki, dzięki czemu klient zaoszczędzi 20 centów na każdym kilometrze. Nadal pozostaje jednak problem ceny samego I-Pace’a: kosztuje niemal 78 tysięcy euro, zaś Mercedes klasy E z silnikiem 220d kosztuje o 30 tysięcy mniej. W dodatku Mercedes jest znany z dużych rabatów oferowanych taksówkarzom. Nie wiemy, czy brytyjska marka jest podobnie hojna.

Kto wybierze I-Pace’a, zapewne nie będzie żałował.

Z jednej strony Jaguar planuje torowy puchar I-Pace’ów, z drugiej sprzedaje je jako taksówki…

Ten samochód jest szybki, doskonale się prowadzi i ma zasięg, który przeciętnemu taksówkarzowi powinien bez żadnego problemu wystarczyć co najmniej na cały dzień pracy (mowa o 480 km). W dodatku wygodnie się do niego wsiada, a w środku jest dużo miejsca. Ale… sportowy SUV po prostu nie pasuje mi na taksówkę.

Stary, dobry sedan Mercedesa – owszem.

Ale taki Jaguar? Na pierwszy rzut oka wszystko trzyma się kupy: brytyjska firma chce wyjść na nowoczesną i ekologiczną, a w dodatku jest spora szansa, że ktoś przejedzie się taką taksówką jako pasażer, spodoba mu się i następnego dnia pójdzie do salonu po swój egzemplarz. Teoretycznie.

W praktyce obawiam się, że to może być wizerunkowy strzał w stopę. Modny, szybki SUV niezbyt pasuje na taksówkę i myślę, że typowy klient na taki wóz może się zniechęcić tym, że po ulicach Monachium (i wkrótce też innych niemieckich miast) jeżdżą takie samochody w kolorze budyniowym. Ale może nadchodzi rewolucja i pora się przystosować? Mercedes zapowiada, że wprowadzi swojego elektrycznego crossovera w przyszłym roku. Czy to będzie nowy ulubieniec taksówkarzy z Monachium?