17.07.2020

Nie ma żadnego sensu, żeby Ford wprowadzał Bronco do Europy. Nikt tego nie kupi

Czytałem ostatnio na jakichś grupach off-roadowych pełne nadziei pytania „czy nowe Bronco będzie dostępne w Europie?”. Moim zdaniem nie będzie – ani „duże”, ani mały model Sport.

Moi znajomi z USA nie mogą powstrzymać swojej ekscytacji Bronco. Są już artykuły, w których dziennikarze mieli okazję posiedzieć w nowym aucie i są nim oczywiście zachwyceni. Znam nawet osobę, która już zamówiła sobie „duże” Bronco. To superważna premiera dla Forda i supertrudny czas dla Jeepa – sprzedaż Wranglera niemal z pewnością spadnie.

Trzy powody, dla których Bronco nie trafi do Europy

Pierwszy to oczywiście emisja CO2 „dużego” modelu. Przypomnę w tym miejscu, że zaprezentowana gama modeli Bronco to wariant duży w odmianie 2d i 4d oraz mniejszy, zaledwie 4,4-metrowy model Sport, czyli typowy kompaktowy SUV. Duże Bronco może mieć pod maską albo 2.3 EcoBoost, albo 2.7 V6, też EcoBoost. Z 2.3 EcoBoost może się łączyć siedmiobiegowa skrzynia manualna (pierwszy bieg jest terenowy, rusza się z dwójki), ale może być też automat z 10 biegami, seryjnie łączony z silnikiem 2.7 V6. Obie opcje oznaczają zdecydowanie zbyt duże zużycie paliwa jak na europejskie standardy. Nawet stosując liczne triki laboratoryjne, pewnie ostateczna emisja CO2 wypadłaby gdzieś w okolicy 200 g/km, a przypomnę, że nie może przekraczać 95 g/km. Jakimś rozwiązaniem byłoby zaoferowanie Bronco jako hybrydy plug-in, ale opracowanie takiego wariantu dla wszystkich pięciu klientów zainteresowanych Bronkiem w Europie oznaczałoby fantazyjne palenie pieniędzy. A Ford przecież musi oszczędzać.

Ponadto w Europie auta terenowe są bardzo mało popularne, i to jest drugi powód. Defender w swojej terenowej postaci miał marginalną sprzedaż, nowego wcielenia nie widziałem jeszcze na ulicy ani razu. Klasa G swoją popularność kończy na rosyjskiej granicy i to patrząc od wschodu. Jeep Wrangler mógłby nie istnieć i nikt by nie zauważył. Przez krótki czas popularne było Suzuki Jimny – na tyle popularne, że Suzuki szybko je wycofało ze sprzedaży. Cholerni klienci ustawiali się w kolejkach, przez to są same kłopoty, lepiej wycofajmy. Ale ono było małe i słodkie, a Bronco jest wielkie, klockowate i ma wygląd brodatego rednecka w czerwonej czapce z daszkiem. Europejczycy uciekają w panice.

Siedmiobiegowy manual

Kradzież sygnału telewizyjnego

I jeszcze trzeci powód: nazwa Bronco nic u nas nie znaczy. Skojarzenia praktycznie zerowe, tzn. fani motoryzacji kojarzą, że był taki model Forda, i to tyle. Paru świrów jeszcze wspomni OJ Simpsona i jego brawurową ucieczkę Fordem Bronco po autostradzie. Szkoda, że ten utalentowany człowiek nie może być ambasadorem najnowszego modelu. To znaczy w sumie by mógł, bo już od 2017 r. nie siedzi w więzieniu. Polecam kiedyś przestudiować listę zarzutów, jakie w swoim życiu usłyszał OJ Simpson. Od poważnych, jak napad z bronią w ręku (za który trafił do więzienia na 9 lat) aż do kradzieży sygnału telewizyjnego i pływania łodzią motorową w strefie zakazu żeglugi. Widzicie, odbiegłem od Bronco, bo ta nazwa po prostu nijak mi się nie kojarzy. Nie ma więc sensu pompowanie jej w Europie.

Ale przecież jest jeszcze Bronco Sport

To prawda, jest – i ten model ze swoim silnikiem 1.5 EcoBoost (trzycylindrowym) byłby o wiele lepiej widziany w Europie. Nie jest to terenówka, żadnej ramy tu nie ma z wyjątkiem tej pomocniczej pod silnikiem, silnik ułożony w poprzek napędza wszystkie koła – ale można byłoby bez problemu zrobić wersję FWD, żeby emitowała mniej dwutlenku. Na Europę mógłby dostać silnik 1.0 EcoBoost i wariant hybrydowy z wtyczką, czyli plug-in. Europejczycy lubią kompaktowe SUV-y, no to czemu nie?

No temu nie, że jest już Puma i Kuga, i nie należy psuć im sprzedaży. Przesadna wewnętrzna konkurencja nie jest niczym dobrym, co potwierdzi pewnie grupa Volkswagena. Poszczególne modele w niej od lat podżerają się nawzajem. Zresztą znowu trzeba byłoby lepić cały marketing i przekonywać, że ten samochód jest taki specjalny, że dzięki niemu się wyróżnisz, ruszysz w nieznane, jest dla młodych i aktywnych, i ma tyle fajnych i ciekawych rozwiązań (faktycznie ma, ale to inny temat).

Zwracam uwagę na logo Bronco zamiast Forda, czyli kolejny koń w gamie po Mustangu.

A wszystko to razem sprawiłoby jedynie, że spadłaby sprzedaż innych modeli z gamy. No to ja trochę ich rozumiem, że im się nie chce. Europejczycy to nie Amerykanie i jak na razie niemal wszystkie koncepcje „samochodu globalnego” – również te autorstwa Forda – upadły. Niech sobie rednecki latają Bronkiem, a my możemy dla odmiany cieszyć się z Pumy.

Jakiej Pumy?

.

.

.

.

.