Jednoślady

Pięć faktów o infrastrukturze rowerowej w Holandii, o których mogliście nie wiedzieć

Jednoślady 09.07.2023 121 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 09.07.2023

Pięć faktów o infrastrukturze rowerowej w Holandii, o których mogliście nie wiedzieć

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski09.07.2023
121 interakcji Dołącz do dyskusji

Holandia to rowerowy raj, ale różnic w stosunku do Polski jest bardzo dużo i nie zawsze oznaczają one, że możesz po prostu pędzić przed siebie, a wszyscy będą przed tobą zjeżdżać na boki. Nauka ruchu rowerowego wymaga nieco wysiłku i wiedzy, a drogi rowerowe w Holandii są mocno zatłoczone.

Wszystkie kraje na świecie, które stawiają na ruch rowerowy, zawsze obierają sobie Niderlandy za wzór. Wszystko ma być jak w tym małym, płaskim i gęsto zaludnionym kraju. To znaczy jak? No właśnie, bo tu jest parę ciekawostek, które sprawiają że na Holandię jako rowerowy raj spojrzycie z nieco innej strony. Zapraszam na pięć rowerowych faktów o infrastrukturze w kraju wiatraków, o których mogliście nie wiedzieć.

Drogi rowerowe w Holandii niekoniecznie są asfaltowe

Bardzo często są zrobione po prostu z drobnych płyt chodnikowych. Nikt nie narzeka, bo wszyscy tu jeżdżą na rowerach o grubych oponach i nie ma większego problemu z jazdą po czymś takim, o ile nie lecisz 30-letnim rowerem szosowym na szytkach. Nie liczyłbym jednak na możliwość przejechania całego kraju po asfaltach. Im dalej od dużych miast, tym częściej jedziemy po prostu po płytach, które w dodatku często „klawiszują”, czyli kiwają się. Równie powszechnie spotyka się drogi rowerowe z płytek ułożonych w jodełkę, nieco wygodniejsze niż te z płyt chodnikowych, ale asfalt to to nie jest.

drogi rowerowe w holandii

Drogi rowerowe w Holandii są często jednokierunkowe

Jeśli droga rowerowa idzie po prawej stronie jezdni i nie ma na niej linii centralnej oddzielającej pasy, to znaczy że jest jednokierunkowa. I lepiej nie jechać nią pod prąd. Należy zmienić stronę na właściwą, ponieważ ruch rowerowy bywa tak duży, że jazda pod prąd może skończyć się wypadkiem. Poza tym Holendrzy nie spodziewają się ludzi łamiących przepisy, są nimi raczej zdziwieni niż zdenerwowani, typu „co tu się właściwie dzieje?”.

drogi dla rowerów holandia

Drogi rowerowe w Holandii trzeba dzielić ze skuterzystami

To rozwiązanie dość nietypowe w skali Europy, ale tak, normalnym jest, że po drodze dla rowerów pędzi skuter typu „50-tka”. I to na serio nie jedzie on 25 km/h, a raczej 45 km/h. Dlatego po pierwsze jazda na rowerach obok siebie jest mało realna, bo z tyłu trąbią na nas skutery, a po drugie włażenie na drogę rowerową byle gdzie może skończyć się bardzo bolesnym potrąceniem przez skuter. Pół biedy jak ten skuter warczy i z daleka go słychać, gorzej gdy jest elektryczny i zbliża się bezszelestnie z dwukrotnością prędkości roweru. Do tego mamy jeszcze coraz popularniejsze rowery elektryczne bez blokady – posiadają one tablice rejestracyjne i poruszają się z prędkością ok. 35 km/h, czyli naprawdę szybko.

drogi dla rowerów holandia

Kwestia pierwszeństwa na drogach rowerowych jest ściśle uregulowana

Na każdym skrzyżowaniu drogi rowerowej z jezdnią, czy nawet na samym skrzyżowaniu dróg rowerowych, znajduje się znak pokazujący kto ustępuje komu. Jeśli przy przejeżdżaniu przez jezdnię na asfalcie nie masz trójkątów, to masz pierwszeństwo przed autami. Ale jeśli masz trójkąty, to stój! To znaczy, że w tym miejscu występuje priorytet ruchu samochodowego i musisz poczekać, aż auta przejadą. Średnio jeden na czterech Holendrów w tym miejscu i tak przepuści rowerzystę, ale tych trzech pozostałych widzi twoje trójkąty i jedzie. Liczba miejsc, w których występuje taka sytuacja, to pewnie dziesiątki tysięcy i trzeba na to na serio stale uważać.

drogi dla rowerów holandia

Zielone światło włącza się przyciskiem

Rowerzyści i piesi wcale nie mają zielonego światła z automatu. Trzeba wcisnąć sobie guzik z napisem WACHT OP GROEN (czekaj na zielone). Często wtedy pojawia się licznik czasu, ale nie zawsze, aż w końcu zapala się zielone dla drogi rowerowej, przy czym dla pieszych dalej pali się czerwone (kto chodzi piechotą w 2023 r.?), więc jedziemy sobie na rowerach przez czerwone dla pieszych, aż do następnego przycisku, gdzie znowu musimy się zatrzymać i wdusić guzik. Nikt nie narzeka. Przycisk widać na zdjęciu powyżej – to ten żółty element na biało-czarnym słupku.

To i tak rowerowy raj, ale z innego powodu niż sądzicie

To dlatego, że ta infrastruktura w Holandii, mimo drobnych wad, jest całkowicie spójna i wszędzie identyczna. Obejmuje dokładnie cały kraj, nigdzie nie spotkałem się z jej zupełnym brakiem, co najwyżej z pewnymi odstępstwami. Jednak czy byłem na południowym krańcu Niderlandów, w Rotterdamie, czy na zachodniej granicy w Venlo, wszędzie wiedziałem, że mogę liczyć na drogę rowerową, osobny sygnalizator i ciągłość pozwalającą mi nie zjeżdżać z infrastruktury rowerowej na całym dystansie, jaki chcę pokonać. I to jest powód, dla którego Holandia to rowerowy raj, a Polska, rzekłbym, że niekoniecznie.

I na koniec moje ulubione rozwiązanie drogowe. Wszystkie drogi rowerowe w Holandii połączone są w sieć zwaną fietsnetwerk. Oznacza to, że w wielu miejscach znajdują się tablice z mapami, gdzie naniesiono punkty orientacyjne, a na każdym skrzyżowaniu dróg postawiono drogowskazy z numerami tych punktów. Możemy więc stworzyć sobie trasę bez żadnej elektronicznej nawigacji, po prostu zapisując sekwencję numerów punktów orientacyjnych (knoppunten), typu 2-18-29-97 i tym sposobem dojechać tam, dokąd potrzebujemy. Genialne.

Czytaj również:

Przejechałem 500 km na rowerze przez Holandię. Szukałem gratów. Oto one

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać