04.07.2019

De Tomaso P72 – piękne, nowoczesne i nie ma ani jednego ekranu

Włosi, a w zasadzie Chińczycy, wskrzeszają markę De Tomaso. Zbudowali hypercar w oldskulowym stylu.

Przede wszystkim przepraszam tych, którzy nie lubią wpisów w postaci „komiksów”. Jednak ten samochód jest tak niesamowity, że żal mi było ograniczać liczbę zdjęć.

60. rocznica powstania firmy to dobra okazja by wrócić na rynek. A najlepiej zrobić to z pompą, prezentując niebanalne auto podczas Festiwalu w Goodwood. A o De Tomaso P72 można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest banalne.

De Tomaso – co to jest

Dla tych, którzy nie znają tej marki, oprócz karnego jeża i politowania mamy krótkie wyjaśnienie. Alejandro de Tomaso stworzył tę markę w 1959 r. Początkowo firma zajmowała się produkcją samochodów wyścigowych, budowała nawet bolidy F1. Tworzyła też własne konstrukcje – w 1963 r. dała światu Vallelungę, 3 lata później Mangustę, a w 1971 r. legendarną Panterę, którą budowała aż do 1993 r. Ostatnim modelem stworzonym przez Włochów była Guara, skonstruowana przy wykorzystaniu podzespołów Forda i BMW. Ciekawostka – do 1993 do De Tomaso należały Moto Guzzi i Maserati. 

Niestety, w 2004 r. nierentowny biznes został postawiony w stan likwidacji. Szkoda, De Tomaso ma w swoim portfolio kilka genialnych projektów. Takich, jak chociażby P70 – wyścigówkę opracowaną przez Carrolla Shelby’ego, z nadwoziem zaprojektowanym przez Petera Brocka (projektował m.in. Corvette Stingray). 

Były różne pomysły na wykorzystanie marki i majątku firmy, ale tak naprawdę coś ciekawego zadziało się dopiero w 2015 r., kiedy właścicielem biznesu stał się chiński fundusz Ideal TeamVenture. Szczęśliwie managerowie funduszu nie rozmienili spuścizny De Tomaso na drobne i nie zajęli się produkcją galanterii skórzanej jak onegdaj właściciele Bugatti. 

Ideal TeamVenture ma doświadczenie w budowie samochodów – przed De Tomaso kupił Apollo i pokazał światu Apollo Intensa Emozione.

A dziś dodał do listy modeli nowe De Tomaso – P72.

Model wskrzeszonej marki powstał na tej samej platformie co wspomniane Apollo, ale zupełnie go nie przypomina. 

W przeciwieństwie do futurystycznej stylizacji IE, tym razem Jowyn Wong zaprojektował nadwozie, które będzie nawiązywało do klasycznych modeli sprzed lat, a w szczególności do P70. 

I w przeciwieństwie do niego, P72 przygotowano z myślą o użytkowaniu na drodze, a nie wyłącznie na torach wyścigowych.

Do budowy P72 wykorzystano karbonowy monocoque Apollo, ale ubrano go zupełnie inaczej. Jednak same trzewia wyglądają tak imponująco, że warto je pokazać:

Póki co nie wiadomo jaki silnik będzie napędzał P72, ale jest bardzo prawdopodobne, żę będzie to 6,3-litrowe V12, które napędza Apollo. I co najlepsze, auto będzie dostępne z przekładnią manualną. Jasne, sekwencyjna skrzynia dałaby pewnie lepsze osiągi, ale jak zrezygnować z czegoś, co wygląda TAK?

Oczywiście w tym samym klimacie zaprojektowano całe wnętrze tego dwuosobowego bolidu. Spójrzcie na ten fotel:

Albo na ten kokpit:

Kiedy ostatnio widzieliście coś równie wspaniałego?

I jeden szczegół: w tym supersamochodzie za miliony złotych nie ma ani jednego ekranu. Same analogowe zegary. 

I to wcale nie sprawia, że auto wygląda staro! Wręcz przeciwnie, nadaje mu ponadczasowy, steam-punkowy sznyt. Genialnie!

De Tomaso zbuduje 72 egzemplarze P72 i już zaczęło przyjmować zamówienia. Z ceną na poziomie ok. 750 tys. euro, czyli prawie 3,2 mln zł, włoskie dzieło ma kusić klientów Ferrari SF90 Stradale, albo Pagani Huayry. Szczęśliwie, nabywcy takich aut nie muszą się zastanawiać które z nich wybrać, a raczej w jakiej kolejności ustawić je w swoich garażach.