Felietony

Czy trzeba zasłaniać tablice rejestracyjne w internecie? Nie trzeba, ale i najczęściej nie warto

Felietony 18.11.2022 423 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 18.11.2022

Czy trzeba zasłaniać tablice rejestracyjne w internecie? Nie trzeba, ale i najczęściej nie warto

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski18.11.2022
423 interakcje Dołącz do dyskusji

Od lat publikuję zdjęcia samochodów w internecie, często bez zgody ich właścicieli. Od lat też zamazuję na nich tablice rejestracyjne, żeby uniknąć problemów. Nic to nie daje. 

Wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny po raz trzeci już podtrzymał opinię, że tablice rejestracyjne nie są danymi osobowymi i można je publikować. Wprawdzie jest to opinia, która ma się nijak do rzeczywistości w jakiej żyjemy, co jednak nie zmienia faktu, że z punktu widzenia prawa w Polsce NADAL można publikować zdjęcia samochodów z niezasłoniętymi tablicami. Nadal, bo to nigdy nie było zabronione.

Co ciekawe, w Polsce tablice rejestracyjne nie są uznawane za dane osobowe, ale w innych krajach Unii Europejskiej – już tak, i w takich Niemczech czy Francji uznaje się, że na podstawie tablicy rejestracyjnej samochodu można zidentyfikować właściciela. Można, jeśli ma się dostęp do bazy, do której dostęp ma pewnie jedna na 1000 osób. Z tego samego założenia wychodzi polski NSA, podkreślając że owszem, taka możliwość jest, ale trzeba mieć szczególne środki i uprawnienia, żeby z niej skorzystać. A nawet jeśli się skorzysta, to i tak można dojść najwyżej do właściciela z dowodu, a nie do tego, kto auto faktycznie prowadził.

Zatem tak, można publikować zdjęcia samochodów. Ale lepiej jest tego nie robić, niezależnie od tego czy zasłonicie tablice, czy nie. Oto parę przypadków z mojej „kariery”.

Przypadek I: wściekły kierowca BMW

Zrobiłem zdjęcie zgniłego jak nieszczęście, polepionego taśmą BMW, które zajmuje od miesięcy miejsce parkingowe przy ruchliwej ulicy. Ze sprawdzenia tablic wynika, że samochód mógł mieć jakąś dziurę w ubezpieczeniu, więc nie powinien stać na publicznym miejscu. Godzinę później dostałem groźby messengerem, że jak nie usunę zdjęcia, to stanie się coś bardzo złego, i dopiero się dowiem co. Minął już rok, nadal nie wiem co to miało być. Zdjęcia oczywiście nie usunąłem.

Przypadek II: smutna pani z Citroena

Zrobiłem zdjęcie Citroena z charakterystyczną naklejką. Opublikowane z zasłoniętymi tablicami i neutralnym opisem. Dzień później: pani uderza w ton ofiary, twierdzi że opublikowanie przeze mnie zdjęcia zrujnowało jej życie (w 1 dzień?), że znajomi się z niej śmieją, w pracy nie może się skupić, źle śpi i muszę zapłacić oczkodowanie (tak się pisze „odszkodowanie”, kiedy człowiek jest bardzo zdenerwowany). Nie odpisałem, sprawa umarła.

Przypadek III: fan naklejek z Hondy

Co może się zdarzyć, kiedy upstrzysz swój samochód 44 naklejkami, w tym o dziwnej treści typu pokaż biusty, dam ci kapusty? No ktoś może zrobić mu zdjęcie, bo auto się wyróżnia. Koniecznie trzeba potem pisać do tej osoby i domagać się usunięcia tego zdjęcia, mimo zasłoniętych tablic, twierdząc że nie po to nakleiło się pięćset metrów naklejek, żeby ktoś to fotografował. A moim zdaniem właśnie po to, i jest to nieuchronny efekt próby wyróżnienia się.

Nie chciałbym Cię martwić, drogi właścicielu, ale Twój Civic opuścił taśmę produkcyjną w Swindon, a to zupełnie nie jest…

Posted by Złomnik on Thursday, April 23, 2015

Przypadek IV: nawet nie musiałem zasłaniać tablic

Opisuję jako ciekawostkę: opublikowałem kiedyś zdjęcie Mercedesa, który był widoczny tylko z boku. Nie było widać żadnej tablicy. Napisał do mnie „właściciel”, że mam usunąć to zdjęcie, bo to jest jego samochód. Odmówiłem. Parę dni później napisał do mnie inny człowiek, że mam usunąć to zdjęcie, bo to jest jego samochód. Również odmówiłem. Ten drugi był nieustępliwy i pisał do mnie jeszcze wiele razy, ale przestałem odpisywać.

Zasłanianie tablic nie ma za bardzo sensu

W czasach internetu nawet przy zasłoniętych tablicach samochód zostanie błyskawicznie rozpoznany, zaraz ktoś skojarzy właściciela i pojawi się efekt śnieżnej kuli, idealnie widoczny w przypadku koszalińskiego incydentu z Jeepem i „jazdą po chodniczku” (słodkie jest to zdrobnionko). Oczywiście jeśli mowa o aucie zupełnie anonimowym, typu srebrna Fabia, może to mieć sens. Zasłanianie tablic na aucie charakterystycznym i łatwo rozpoznawalnym – nie.

Podsumowując

Sąd swoje, a realia swoje. Realia publikowania zdjęć samochodów z tablicami rejestracyjnymi są takie, że to nie ma większego znaczenia, czy te tablice zamażecie, czy nie. Jeśli zamażecie, to MOŻE nieco zmniejszycie napływ wściekłych ludzi, domagających się natychmiastowego usunięcia i grożących poważnymi konsekwencjami za „zniesławienie mienia” (serio, dostałem takiego maila kiedyś). Z całą pewnością jednak ludzie, którzy „żądają” mają w najwyższym niepoważaniu jakiekolwiek wyroki sądu – oni czują się pokrzywdzeni, a skoro tak się czują, to ktoś musi im zapłacić, żeby im to pokrzywdzenie wynagrodzić.

Niejednokrotnie też zdarzało się, że ludzie mieli problem z tym, że ktoś coś fotografuje. Jestem na kilku grupach „carspottingowych” (z gratami, nie z supersamochodami) i tam regularnie przewijają się historie ludzi, którzy widząc osobę robiącą zdjęcia, wzywali policję, bo „nie wolno fotografować”. Nieznajomość prawa nijak nie przeszkodziła im w zawracaniu głowy służbom państwowym.

A jeszcze inna sprawa jest taka, że żadna z tych osób, które pisały do mnie wściekłe wiadomości, nigdy nie poszła do żadnego sądu ani na policję. Jedynym wyjątkiem był handlarz z miejscowości W., który zgłosił mnie na policję i do UODO za rzekome „ujawnienie jego danych osobowych”, którymi to danymi była jego zdaniem nazwa jego firmy, brzmiąca np. „Auto Handel Zygmunt Nowak”, no i skoro napisałem „Zygmunt Nowak”, to tym sposobem… sami rozumiecie (sprawa upadła). Na świrów nie ma rady, prawo sobie, a rzeczywistość sobie.

Wszystkim fanom zasłaniania tablic zawsze radzę, żeby zasłonili je przede wszystkim na swoim samochodzie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać