Ciekawostki

Popłynął Chevroletem rzeką Radunią. Swą barkę dziś zostawcie na brzegu

Ciekawostki 03.05.2022 37 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 03.05.2022

Popłynął Chevroletem rzeką Radunią. Swą barkę dziś zostawcie na brzegu

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski03.05.2022
37 interakcji Dołącz do dyskusji

Słabo kończy się majówka dla właściciela Chevroleta Orlando, który wjechał nim do rzeki.

Obejrzałem na Youtubie 111 filmów z kategorii „dasz radę” i szczególnym ich rodzajem są filmy, gdzie kierowca próbuje przejechać przez rzekę, zupełnie nie przejmując się tym, że kiedy tylko jego koła stracą kontakt z podłożem i samochód uniesie się choćby o centymetr, prąd rzeki porwie go i wszelka sterowność przestanie istnieć.

Czy samochód tonie w wodzie?

To skomplikowane. Samochód nie tonie od razu. W tym przypadku nie utonął w ogóle, bo zapewne wody jest na tyle mało, że i tak by się cały pod nią nie schował. Dryfuje więc sobie swobodnie z prądem rzeki z kierowcą na dachu, który pewnie zdążył wydostać się przez okno.

Jeśli jednak zdarzy się, że wjedziemy samochodem do głębszej wody, jak jezioro czy większa rzeka, to trzeba pamiętać że jest około minuta od momentu wpadnięcia do momentu zatonięcia auta. Przez jakiś czas samochód będzie unosić się na powierzchni, powoli nabierając wody. Nacisk wody skutecznie uniemożliwi lub przynajmniej utrudni otwarcie drzwi, choć jeśli to się uda, to pojazd zatonie niemal natychmiast. Po wjechaniu do wody trzeba jak najszybciej otworzyć okno (póki działa) lub je czymś wybić. To okno będzie drogą ucieczki z pojazdu. Trzeba niezwłocznie odpiąć pasy sobie, a potem pasażerom i po kolei wydostawać się z samochodu. Jeśli okna nie udało się otworzyć i nie mamy czym go wybić, trzeba zaprzeć się o fotel obok i uderzać w nie piętą – szyba powinna puścić.

Niektóre poradniki twierdzą, że drzwi jednak należy otworzyć i to najlepiej już w momencie uderzenia o wodę, żeby pozostawić sobie jak najwięcej miejsca na opuszczenie pojazdu. Problem w tym, że wówczas pojazd zacznie szybko iść na dno i w sumie mamy mało czasu, a jeśli woda jest głęboka, to zanim się z niego wydostaniemy, możemy już być wiele metrów poniżej lustra wody i szybkie wynurzenie się grozi urazem ciśnieniowym.

Na szczęście tu nic takiego nie nastąpiło

Pan elegancko zeskoczył sobie z dachu na brzeg, a Chevrolet Orlando kontynuował swój samotny spływ Radunią. Zapewne w końcu na czymś się zablokuje, a wtedy będzie można go wyciągnąć traktorem albo żurawiem. Jak napisano na stronie województwa pomorskiego, Radunia przepływa przez szereg uroczych i dobrzezagospodarowanych turystycznie jezior, należącychdo „Kółka Raduńskiego” – trasy wodnej, łączącej jeziora Szwajcarii Kaszubskiej. Brzmi jak fajny pomysł na majówkowy spływ, tylko bez tego Chevroleta. Swoją barkę lepiej zostawić na brzegu.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać