16.01.2019

Oto BMW serii 7 po liftingu. Wielkie „nerki” i… powrót wielkiego silnika

Za sprawą przecieków wygląd przodu Siódemki po liftingu nie był już tajemnicą. Teraz widać za to samochód w całej okazałości. Jest też dobra wiadomość dla tych, których stać na V12.

Kilka dni temu podczas tajnego pokazu dla klientów, któryś z nich nie przejął się obowiązującym embargo (zapewne obłożonym wielotysięcznymi karami). Zrobił zdjęcie wystającego spod płachty fragmentu przodu zmodernizowanej serii 7 i opublikował je w internecie. Fotografia błyskawicznie obiegła świat. Komentarze były w większości niepochlebne lub… bardzo niepochlebne.

Wygląda na to, że pora przyzwyczaić się do frontu z ogromnymi „nerkami” w stylu modelu X7. Teraz za to można już oficjalnie pokazać serię 7 po liftingu i sprawdzić, co zmieniło się w reszcie nadwozia i pod spodem.

Grill, jaki jest, każdy widzi.

W kwestii cyferek: przód jest teraz o 50 mm wyższy, a grill większy o około 40 proc. BMW w materiałach prasowych podkreśla, że efektem jest uzyskanie „high-prestige appearance”, czyli… „wysokoprestiżowej prezencji” (?). Kwestia gustu. Całkiem możliwe, że klienci z Chin i Rosji są zachwyceni. Ci europejscy – trochę mniej.

Jeśli chodzi o linię boczną, od razu widać wyżej poprowadzoną linię maski. Seria 7 wygląda bardziej masywnie. Wprawne oko zauważy także zmieniony kształt wlotów powietrza w nadkolach. Pojawiły się również nowe wzory felg i kolory lakieru.

Z tyłu dostosowano wygląd nadwozia do aktualnych trendów. Można je opisać jako „wielki powrót do listwy świetlnej biegnącej przez całą szerokość nadwozia”. Ten popularny w latach 90. zabieg stylistyczny można teraz zauważyć np. w nowych Porsche, a od teraz – także w serii 7. W tym przypadku listwę ozdobiono chromem. Gdybyśmy z kolei bawili się w „znajdź 5 szczegółów” ze zdjęciami tyłu Siódemki po liftingu i przed, to trzeba byłoby zaznaczyć jeszcze powiększone końcówki wydechu w zderzaku.

We wnętrzu – bez szokowania.

Seria 7 jest na tyle dopracowanym i luksusowym samochodem, że przy okazji liftingu nie trzeba było zmieniać w niej zbyt wiele. Jedyne, czego potrzebowała, to delikatne odświeżenie – a w środku „roboty” było mniej niż z zewnątrz.

Zamontowano zmienioną kierownicę. Wyróżnia się ona możliwością indywidualnej konfiguracji umieszczonych na niej przycisków – wedle gustu i potrzeb. Zmieniono też umiejscowienie bezprzewodowej ładowarki do smartfonów – teraz telefon ma być łatwiej dostępny. Co jeszcze? Dodano nowe wzory drewnianych i skórzanych elementów, a także odświeżono system operacyjny tutejszych multimediów.

Z tyłu niektórych egzemplarzy podróżują dzieci prezesa, a w innych – prezes we własnej osobie. Niezależnie od tego, kto tam akurat siedzi, ucieszy go, że od teraz opcjonalne ekrany zamontowane w oparciach przednich siedzeń mają 10 cali i są dotykowe. Nie ucieszy się tylko ktoś, kto będzie musiał potem zmywać z nich odciski palców.

Mogłoby się wydawać, że w BMW 7 jest już tak cicho, że ciszej być nie może. Tymczasem komfort akustyczny to kolejna rzecz, którą poprawiono przy okazji liftingu. Skupiono się zwłaszcza na wyciszeniu tylnych nadkoli, okolic słupka B i tylnych szyb.

Pod maską: wielki powrót wielkiego silnika.

Z powodu zamieszania związanego z dostosowywaniem poszczególnych wersji do norm WLTP, z oferty serii 7 jakiś czas temu zniknął model M760i z silnkiem V12. Wiele osób obawiało się, że to koniec tej wersji BMW, zwłaszcza że nawet w tym segmencie widać odwrót od jednostek z dwunastoma cylindrami. Tymczasem – na szczęście – M760i przy okazji liftingu powraca. Ma filtr GPF (bo przecież WLTP) i 610 KM. Taki samochód jest niewyobrażalnie szybki – do dziś wspominam przejażdżkę odmianą przed liftingiem.

Jeśli komuś wystarczą silniki V8, teraz może kupić wersję 750i xDrive z motorem wzmocnionym o 80 KM. Rezultat to imponujące 530 KM. Oprócz tego bez zmian pozostaje gama diesli (265-400 KM, najmocniejszy z czterema turbosprężarkami). Zmian doczekała się za to wersja hybrydowa.

Nareszcie – sześć cylindrów w hybrydzie plug-in.

Wersja przed liftingiem z literką „e” w nazwie – czyli hybrydowa – nie zrobiła specjalnej kariery rynkowej. Nic dziwnego, bo silnik elektryczny był w niej połączony z czterocylindrową jednostką benzynową. Nawet w obecnych czasach cztery cylindry w tym segmencie to po prostu za mało.

Teraz wersja o nazwie 745e ma, prócz silnika elektrycznego, rzędową szóstkę. To już bardziej przystoi takiej limuzynie. Łączna moc: 394 KM. Zasięg w trybie elektrycznym: 50-58 km.

Co jeszcze się zmieniło?

Odświeżone BMW 7 ma być jeszcze wygodniejsze niż poprzednie, za sprawą seryjnego i dopracowanego zawieszenia adaptacyjnego. Oprócz tego – tradycyjnie dla tych czasów – unowocześniono samochód pod kątem wyręczania kierowcy w jego zadaniach. Do długiej listy asystentów jazdy dodano ten wspomagający przy cofaniu. Usprawniono też funkcje obsługi głosowej – teraz BMW pisze o „głosowym asystencie pełniącym rolę pomocnika i eksperta w kwestii obsługi samochodu”.

Kawał porządnego auta. Na szczęście z wnętrza nie widać jego przodu…