Wiadomości

Beka ze straży miejskiej. Ukarali kierowców za nic, choć zgodnie z prawem

Wiadomości 22.04.2024 110 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 22.04.2024

Beka ze straży miejskiej. Ukarali kierowców za nic, choć zgodnie z prawem

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski22.04.2024
110 interakcji Dołącz do dyskusji

Na każde parkowanie znajdzie się jakiś paragraf. Wczorajsza brawurowa akcja straży miejskiej z Warszawy będzie miała skutki odwrotne do zaplanowanych.

Niedzielne przedpołudnie, jest zimno, ludzie siedzą w domach i jedzą rosół. Tymczasem straż miejska z dzielnicy Mokotów w Warszawie dzielnie walczy z nieprzepisowym parkowaniem. Wprawdzie wokół miejsca, w którym zaatakowali, można znaleźć o wiele gorsze przykłady parkowania, ale oni wzięli na celownik właśnie to jedno, to w którym nie dzieje się nic.

To ślepy „ogonek” ulicy Mangalia w Warszawie

Fragment nieistniejącego już przejazdu ulicą Mangalia do Doliny Służewieckiej. Przez lata był tam względnie szeroki chodnik i część parkingowa. Potem zrobiono grubą przebudowę, wprowadzono dwa wąskie chodniki po obu stronach (oba prowadzą w to samo miejsce – na końcu piesi muszą skręcić w Dolinę Służewiecką), wprowadzono parkowanie prostopadłe i ustawiono… zakaz zatrzymywania się. W dodatku stoi on w głębi chodnika, nie przy samej jezdni, więc jego ustawienie jest dyskusyjne. Ogólnie więc była to przebudowa dla samej przebudowy – po niej nie jest ani trochę lepiej, ulica nie stała się ani przejezdna, ani przyjaźniejsza dla pieszych (bo chodniki zwężono), ani nie ma drogi rowerowej. Jest to po prostu typowy ślepy zaułek.

Tak było
Tak jest

Postanowiono pokazać bezczelnym kierowcom, kto tu rządzi

Straż miejska uzbrojona w blokady na koła przyjechała na ten ślepy zaułek i pozakładała je kierowcom parkującym na chodniku za zakazem zatrzymywania B-36. Całkowicie zgodnie z prawem i całkowicie sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem. Po pierwsze: samochód zablokowany żółtym „kapciem” będzie stał jeszcze dłużej. Po drugie: chciałbym poznać grupę ludzi, którym to przeszkadzało. Zapewne byłby to jeden lokalny aktywista – Bastian Obsztyfitykultykiewicz.

Straż miejska stoi dokładnie tak samo jak kierowcy, których karze.

Przy okazji akcji z Felicią (do której jeszcze wrócę), zwracałem uwagę że są różne rodzaje nieprawidłowego parkowania

Różne są przyczyny, czas trwania i różna jest szkodliwość społeczna wykroczeń parkingowych. W tym przypadku mamy do czynienia z wykroczeniem nieszkodliwym. Nie przeszkadza pieszym – da się przejść, zresztą podwojenie chodnika w tym miejscu nie ma sensu, skoro kończą się w tym samym miejscu. Nie przeszkadza kierowcom – ulica i tak jest ślepa. Wreszcie również nie przeszkadza rowerzystom – i tak jadą jezdnią do końca tej ulicy, a potem muszą skręcić w lewo lub w prawo. Ale rozumiecie – zabronione, to zabronione, więc trzeba ukarać, nawet jeśli nie ma to żadnego sensu.

Jest to typowe miejsce, gdzie bezmyślnie postawiono znak B-36. Jest tylko jeden bardziej nadużywany znak, to jest „strefa zamieszkania”, ale i tak liczba znaków „zakaz zatrzymywania” w Polsce jest jakaś rekordowa. Mamy dziesiątki ulic, gdzie po prostu stoi zakaz zatrzymywania: tak o, bez żadnego wyraźnego powodu. Gdyby ktoś miał uzasadnić po co, nie znalazłby żadnej realnej przyczyny. W ostateczności uznaję więc, że jego sensem jest możliwość karania kierowców za coś.

straż miejska warszawa

Jaka będzie nauka dla kierowców z tej akcji?

Taka, że 99 razy na 100 mogą zaparkować jakkolwiek i absolutnie nic się nie stanie, włącznie z zastawieniem przejścia dla pieszych, rozjechania trawnika lub zablokowania chodnika. Ale ten jeden raz na 100 ukarzą ich za parkowanie zupełnie normalne, które nikomu nie wadzi. Buduje to w ludziach przekonanie, że prawo służy do karania i należy po prostu się z tym pogodzić. Przepisy można ignorować, bo wszyscy tak robią, nikt ich nawet za bardzo nie zna. Raz na jakiś czas płaci się mandat za coś – najczęściej nie do końca wiemy za co – i żyje się dalej.

Jest różnica.
Albo tu, to jest parkowanie godne zwalczania.

200 metrów dalej, przy ulicy Limanowskiego, samochody stoją na chodniku z dala od krawędzi jezdni

Wjeżdżają tam przez chodnik, między pieszymi. Straż miejska nie uznała interwencji za konieczną, bo była zajęta zakładaniem blokad kierowcom, którzy zaparkowali na końcu ślepej uliczki.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać