Klasyki

Dobrze, że nie mam ogródka. Ten Aston Martin DB4 to najpiękniejszy grat od lat

Klasyki 12.03.2021 579 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 12.03.2021

Dobrze, że nie mam ogródka. Ten Aston Martin DB4 to najpiękniejszy grat od lat

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski12.03.2021
579 interakcji Dołącz do dyskusji

Aston Martin DB4 przestał 30 lat w stodole. Teraz jest na sprzedaż i kosztuje 325 tys. dolarów. Jakbym miał ogródek i te pieniądze, to bym go sobie postawił jako ozdobę. 

Dobre znalezisko ze stodoły zawsze powoduje u mnie ekscytację, a jest ona tym większa, gdy samochód jest nietypowy, rzadki i ogólnie drogi. Jak można było kisić w szopie Astona Martina przez 30 lat? Historia jest niezła: pewien amerykański żołnierz wrócił ze służby w Wietnamie i nie mając lepszego pomysłu postanowił zatrudnić się jako blacharz z warsztacie samochodowym. Szło mu na tyle dobrze, że jego szef powierzył mu renowację blacharską własnego samochodu. Ex-żołnierz przyjeżdżał do swojego szefa do domu i tam lepił jego wóz, niestety nie wiemy jaki. Po skończonej robocie zamiast dolarów dostał grata – kilkunastoletniego wówczas Aston Martina DB4. 

Wątpię, żeby był zadowolony. W latach 70. taki samochód był tylko kłopotem. Wymagał na pewno dużych inwestycji, a szef na pewno się cieszył że pozbył się złoma i jeszcze zrobił pracownika w bambuko. Tym sposobem Aston zyskał nowego właściciela, który miał prosty plan: wepchnąć go do szopy i poczekać co dalej. Plan trochę się przeciągnął, bo auto stało w stodole ponad 30 lat. 

Aston Martin DB4 z szopy – restaurować czy nie?

Nie! Oczywiście, że trzeba go tak zostawić. W tej postaci jest wspaniały. Jak powiedział raz mój kolega: oryginał jest tylko raz. Odrestaurowanych Astonów Martinów DB4 nie brakuje, a ile jest cudownie spatynowanych gratów? Pewnie znikoma liczba, bo wszyscy restaurują jak oszalali, licząc na „dobry zwrot z inwestycji”. Brakuje tylko postu na grupie „Aston Martin fani miłośnicy [BEZ SPRZEDAŻY]” w stylu „szukam dobrego taniego blacharza do DB4 ktoś coś?”. A przecież temu samochodowi nic pewnie nie jest, poza koniecznością zadbania o mechaniczne części eksploatacyjne. Trzeba go dobrze umyć, wymienić opony, olej, płyn chłodniczy i hamulce, i potem można go odpalić i jeździć. Renowacja nadwozia w żadnym razie nie jest konieczna. Przypomnę, że auto jest aluminiowe dla zmniejszenia masy, a za konstrukcję typu „superleggera” odpowiadali Włosi z Carrozzeria Touring. 

Aston Martin DB4 z szopy kosztuje 325 000 dolarów

To akceptowalna cena, ponieważ odrestaurowane egzemplarze chodzą po mniej więcej 500-600 tysięcy dolarów, jeśli są naprawdę idealne. Na Car & Classic można znaleźć ładnego DB4 za 400 tys. funtów. Cenę gruza ze stodoły podbija to, że numery silnika i nadwozia pasują do siebie, czyli nikt tu niczego nie dłubał i nie motał. Pod maską siedzi oryginalny „Tadek Marek”, czyli silnik konstrukcji polskiego inżyniera, rzędowa szóstka o pojemności 3,7 l i mocy co najmniej 220 KM.

Nie mam wątpliwości, że ten samochód znajdzie nabywcę

Boję się tylko, że ten nabywca zacznie pruć go w kawałki, żeby zrobić z niego cukierek. W każdym razie jeśli robicie komuś jakąś przysługę i ten ktoś chce Was wynagrodzić starym gratem, to nie odrzucajcie tej propozycji, bo może ten grat będzie w przyszłości wiele wart. Musicie tylko hodować go przez 30 lat w szopie. 

Zdjęcia pochodzą z tego ogłoszenia, fot. classicdigest.com

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać