Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

Agresywny kierowca Jeepa grozi „konfidentom” i martwi się o swoją babcię

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 02.11.2022 201 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 02.11.2022

Agresywny kierowca Jeepa grozi „konfidentom” i martwi się o swoją babcię

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski02.11.2022
201 interakcji Dołącz do dyskusji

Sekundę trwało i internet błyskawicznie rozpracował kim jest agresor z filmu, o którym niedawno pisałem. Teraz sprawca całego zdarzenia przedstawia się jako ofiara i grozi, że rozprawi się z konfidentami. 

„Porządku na drodze pilnuje policja, a nie jacyś szeryfi z kamerkami” – tłumaczy nam pan P. z Koszalina w swoich relacjach na Facebooku, których z litości Wam nie zalinkuję. Oznacza to w języku prawilnych mord, że jak pies się nie gapi, to można robić co się chce, i nikt inny nie ma prawa się przyczepić. Według tak zwanych zasad ulicy – co do których zostało już nam wiele razy wytłumaczone, że nie istnieją – jeśli złodzieje (dobre chłopaki) coś kradną, to nie wcinasz się, tylko odwracasz wzrok, chyba że kradną tobie, to wtedy ewentualnie możesz zainterweniować. Ale jeśli zgłosisz ich na policję, to jesteś konfiturą, kapusiem i konfidentem, a jak mówi pan P. – takim osobom śmierć.

Agresor z Jeepa narzeka, że padł ofiarą hejtu

Nie martwi się jednak o siebie, ale o rodzinę, której adresy rzekomo ujawniono w internecie. Pod jednym z adresów może mieszkać jego babcia. Oczywiście babcia może też być konfidentką, nie wiemy czy jest po stronie dobrych chłopaków, czy donosicieli. W każdym razie ten młody miłośnik siłowni i amerykańskiej motoryzacji niestety zabrał głos w swojej obronie i nie wygląda to najlepiej, ponieważ za sprawą tego mamy idealny portret osoby, która nigdy nie powinna wsiadać za kierownicę. Pozostawię teraz pana P. w spokoju, uznając że jego wywody na temat policji i bicia konfidentów nie zasługują na upublicznianie, bo chciałem Wam opowiedzieć o tym problemie szerzej.

Jest to problem braku społeczeństwa obywatelskiego

Ruch drogowy jest wspaniałym mikroświatem, gdzie istnienie lub nieistnienie społeczeństwa obywatelskiego przejawia się w sposób najbardziej widoczny. Świadomy obywatel wie, że bezpieczeństwo w ruchu drogowym zależy od postawy wszystkich. To znaczy, jeśli on dziś puści pieszego, to jutro ktoś nie zabije jego dziecka na pasach. Jeśli on dziś powstrzyma pijanego kierowcę przed jazdą, to jutro inny pijany kierowca nie wjedzie w niego kiedy będzie jechał na rowerze. Jeśli on nagra niebezpieczną jazdę i zgłosi ją na policję, to sam nie będzie chciał jechać niebezpiecznie, uznając że zostanie nagrany i wysłany na policję.

To nie jest tak, jak twierdzi pan z Koszalina, że porządku na drodze pilnuje policja, a każdy kto z tą policją współpracuje, to kiełbasa, szeździesiona i trzeba go dojechać. To by oznaczało, że dopóki policjant nie patrzy, to można robić co się chce i panuje prawo silniejszego. Czyli gdyby kierowca z auta z kamerką ruszył do przodu i przygniótł pana P. do jego Jeepa, gdy ten fotografował jego tablice, to zrobiłby słusznie. Mógł przecież uznać, że kierujący Jeepem to konfident, który robi zdjęcie jego tablic, żeby potem na niego donieść. Gdyby zgnieciony kierowca Jeepa poczuł się źle, można byłoby mu odpowiedzieć – porządku na drodze pilnuje policja, dobre chłopaki nie prują się na psiarni tylko załatwiają sprawy między sobą.

W rzeczywistości na każdym uczestniku ruchu drogowego spoczywa ułamek odpowiedzialności

Każdy może zrobić coś, żeby ten ruch był płynniejszy i bezpieczniejszy. Może to być zarówno przepuszczenie kogoś, kto nie ma pierwszeństwa, żeby ułatwić daną sytuację drogową, jak i zgłoszenie, że ktoś na drodze coś odwala. Może to być obywatelskie zatrzymanie pijanego kierowcy albo uniemożliwienie kierowcy kontynuowania wykroczenia, które może być niebezpieczne. Każda taka reakcja jest słuszna, ponieważ działa na rzecz ogółu. Tymczasem w rozumowaniu pana P., wszyscy mogą robić co chcą, najważniejsze żeby nie donosili na innych i nie interesowali się, co inni robią. Tu zawsze pojawia się pytanie o powszechność tej zasady: jeśli wspomniana wcześniej babcia zostałaby potrącona przez pijanego kierowcę o nieznanej tożsamości, czy pan P. zgłosiłby to na policję, czy nie straciłby swojej prawilnej twarzy i nie splamił się byciem „kiełbasą”, poszukując sprawcy na własną rękę?

Bo jeśli to drugie – to użytkownicy internetu, którzy go zlokalizowali i wyeksponowali, zrobili słusznie. Zamiast zgłosić go na policję, zrobili z niego pośmiewisko. Dobre z nich chłopaki.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać