Technologie

Android Auto w starszym samochodzie. Ile to kosztuje, jak to zrobić i na co zwrócić uwagę?

Technologie 22.08.2019 127 interakcji

Android Auto w starszym samochodzie. Ile to kosztuje, jak to zrobić i na co zwrócić uwagę?

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.08.2019
127 interakcji Dołącz do dyskusji

Android Auto, ach, Android Auto – bez dwóch zdań jest to zdecydowanie najlepszy sposób na obsługę naszego smartfona i aplikacji w trakcie jazdy. Tylko jak to zrobić, jeśli mamy samochód, który fabrycznie nie był w Android Auto wyposażony?

Spokojnie, jak najbardziej jest to możliwe i nie będzie – w większości przypadków – wymagać rozebrania całego samochodu.

Android czy Android Auto – czy to jest jakaś różnica?

NEW SYSTEM. Ale już w opisie, że Android 8.1.

Tak, zasadnicza.

Jak najbardziej można kupić stacje multimedialne z prawdziwym Androidem. I to takim pełnoprawnym Andoridem, czyli mniej więcej tym samym systemem operacyjnym, który mamy na smartfonie. Możemy więc niemal do woli instalować aplikacje (w tym nawigacyjne, o ile radio ma moduł GPS), zmieniać nakładki, urządzać sobie wszystko po swojemu, włożyć kartę SIM (o ile jest odpowiedni moduł) i uzyskać pełną niezależność od smartfona, etc. Żeby nie było – można też podłączyć do takiej stacji telefon przez Bluetooth i wykorzystywać jako zestaw głośnomówiący. Ewentualnie – w niektórych przypadkach – podłączyć telefon przez kabel i korzystać z MirrorLink (fuj).

Do tego takie stacje są stosunkowo tanie – bez trudu znajdziemy takie za np. 250 zł.

I tak, można je kupić. Ale trochę szkoda wydawać kilkaset złotych tylko po to, żeby jeszcze przed wyjęciem takiego sprzętu z pudełka wyrzucać go do kosza na śmieci.

Co?!

Nazwijmy rzeczy po imieniu – większość ze stacji multimedialnych z Androidem to koszmarny badziew, tłuczony bez żadnej kontroli jakości w Chinach.

Pomijając już nawet potworną prezencję (i to, że czasem dedykowane zestawy nie pasują…), pod ich maską kryją się podzespoły, które w dzisiejszych czasach zostałyby wyśmiane nawet w smartfonie za 500 zł. Albo – co jeszcze zabawniejsze – w środku jest np. inny procesor, niż producent podawał w specyfikacji. Dodajmy do tego jeszcze niewielką ilość pamięci RAM i mamy przepis na żółwia. W bonusie jest też fakt, że – wnosząc po opiniach na różnych forach internetowych – nie zawsze wszystko działa tak, jak należy, i trzeba od czasu do czasu samemu coś pokombinować.

Gdyby tego było jeszcze mało, w środku przeważnie siedzi jakaś przestarzała wersja Androida, który zresztą w żadnej wersji nie był tworzony z myślą o obsłudze w samochodzie. Tak, producenci czasem starają się stworzyć własne nakładki, są też nakładki zewnętrzne, ale ostatecznie i tak kończymy gdzieś w aplikacji, która ma wszystkie kontrolki przystosowane z myślą o obsłudze na smartfonie albo tablecie. Niezbyt dobre zakończenie.

Jasne, jest przecież MirrorLink, który przygotowano z myślą o klonowaniu ekranu z naszego telefonu w odpowiedni sposób, ale… nie jest to najlepsze rozwiązanie. Głównie ze względu na fakt, że jest niezbyt uniwersalne i wspiera je ograniczona liczba telefonów i aplikacji.

Możliwe, że niektórzy byliby w stanie przełknąć wszystkie te problemy i ograniczenia, w zamian dostając chociażby możliwość oglądania YouTube’a czy Netfliksa w samochodzie, ale… sam nigdy nie zdecydowałbym się na taki chiński dodatek.

Za to bez wahania zdecydowałbym się na sprzęt z Android Auto.

Różnica pomiędzy Androidem a Android Auto obejmuje… wszystko. Zróbmy z tego może listę:

  • Android Auto nie działa bez podłączonego przez USB smartfona z Androidem. Nie i już, nie da się
    – Android Auto – w przeciwieństwie do MirrorLink – zadziała na niemal każdym smartfonie z Androidem. Trzeba mieć tylko pod ręką plik instalacyjny (nie da się w Polsce pobrać z Google Play)
  • Android Auto od podstaw tworzony był z myślą o obsłudze w trakcie jazdy, więc interfejs jest kompletnie przemodelowany
  • Android Auto w całości bazuje na danych, które mamy na smartfonie (muzyka, kontakty, etc.)
  • Android Auto wspiera tylko wybrane aplikacje – dużo więcej niż MirrorLink, ale mniej niż Android jako taki
  • w Android Auto nie możemy zainstalować żadnych aplikacji na stałe/na stacji multimedialnej. Wszystko jest jedynie klonem tego, co mamy na telefonie
  • z pomocą Android Auto nie obsłużymy żadnych elementów samochodu. Stacje z Androidem potrafią odczytywać niektóre parametry i komunikaty
  • jeśli nie podłączymy do stacji z Android Auto telefonu, będziemy mieć do dyspozycji goły system producenta stacji multimedialnej

Czyli, w jeszcze większym skrócie: radio z Android Auto bez podłączonego telefonu jest zwykłym radiem/stacją multimedialną. Dotykowy ekran, proste UI producenta, dostęp pewnie do połączenia Bluetooth ze smartfonem, strumieniowania muzyki ze smartfona i np. radia albo CD. Nic więcej.

Po podłączeniu telefonu przez kabel system producenta zostaje natomiast przykryty (zawsze można się przełączyć) przez Android Auto. Z jego własnym interfejsem, zoptymalizowanym do obsługi w trakcie jazdy, a także obsługą wybranych aplikacji, które mamy zainstalowane na telefonie.

Tak, to rozwiązanie też ma swoje wady. Po pierwsze – jest droższe. Po drugie – Android Auto jako aplikacja na smartfony nie jest oficjalnie dostępna w Polsce (choć działa bez problemu) i trzeba ją pobierać i instalować na własną rękę (brrr). Do tego, jako że Android Auto ma tylko te aplikacje, które mamy na telefonie, nie możemy np. oszczędzić miejsca i wyrzucić aplikacji nawigacyjnej z telefonu, a zostawić ją w samochodzie. Jeśli usuniemy ją z telefonu, zniknie także z Android Auto.

To z kolei rodzi jeszcze inny problem – jeśli wykupimy licencję na nawigację, którą zainstalujemy na stacji z Androidem, może z niej korzystać każdy, kto wsiądzie do auta. Jeśli licencję mamy przypisaną do smartfona, wtedy skorzysta z niej tylko ten, który będzie miał tego smartfona podpiętego do urządzenia z Android Auto.

Wciąż jednak w ostatecznym rozliczeniu jest lepiej niż z czystym Androidem…

PS. Tu macie listę aplikacji zgodnych z Android Auto.

Jak sprawdzić, czy mogę dołożyć stację z Android Auto?

Najlepiej zacząć od sprawdzenia tego, jak (i gdzie) zamontowany jest nasze dotychczasowe radio albo stacja multimedialna.

Jeśli w stary sposób, czyli w formie radia wsuniętego w szufladę o rozmiarze 1 DIN albo 2 DIN – wszystko gra. Na 99 proc. możemy wymienić nasze radio na stację z Android Auto, a cała operacja powinna być bezbolesna. No, może posiadacze szuflad 1 DIN będą mieli trochę problemów z doborem urządzenia, bo raz, że jest ich niewiele i są przeważnie drogie (i to bardzo), a dwa, że trzeba też brać pod uwagę, czy wystający ekran nie będzie o nic zahaczał.

W najlepszej sytuacji są posiadacze otworu o rozmiarze 2 DIN, bo świat Android Auto stoi przed nimi otworem. Mogą przebierać, dobierać i wybierać – według gustu, potrzeb i zasobności portfela.

W najgorszej sytuacji są z kolei posiadacze nowszych samochodów z tabletem przyklejonym do szczytu deski rozdzielczej. Tutaj wprawdzie też da się podobno pokombinować, ale to już inny temat. Inna sprawa, że w nowych samochodach… lepiej po prostu Android Auto zamówić albo ewentualnie za opłatą odblokować, o ile jest taka opcja.

Rozwiązanie budżetowe: bez kupowania czegokolwiek.

Ciekawostka: Android Auto można uruchomić bezpośrednio na telefonie, bez konieczności kupowania jakichkolwiek dodatkowych sprzętów.

Ok, żeby było idealnie, warto może dokupić uchwyt na smartfona i jakiś transmiter Bluetooth, jeśli nasze auto nie obsługuje tego standardu łączności.

Trochę więcej na ten temat można poczytać chociażby tutaj.

Co będzie nam potrzebne do pełnej instalacji?

Instalacja stacji multimedialnej z Android Auto nie różni się niczym od instalacji dowolnej innej stacji multimedialnej. Nie będę więc wymieniał wszystkich niezbędnych narzędzi, ani tym bardziej podawał szczegółowych instrukcji – szczególnie że są one inne dla każdego modelu samochodu.

Zawsze możemy też oddać nasz samochód wraz z kompletem sprzętu do odpowiedniego warsztatu, który całą operację wykona za nas. Warto przy tym uzbroić się w przynajmniej stację multimedialną i odpowiednią ramkę. Ewentualnie można też przy okazji dołożyć kamerę cofania czy lepszy mikrofon, ale to już przy okazji. Możliwe, że – w zależności od wyposażenia naszego samochodu – potrzebne będą dodatkowe przewody, ale tego dowiemy się dopiero po wyjęciu starego radia. Przeważnie też potrzebna jest odpowiednia przejściówka, żeby sterować Android Auto przyciskami na kierownicy.

Cały proces nie powinien zająć więcej niż kilka godzin.

Android Auto – na co zwracać uwagę przy zakupie?

Istotnych kwestii jest kilka:

  • rozdzielczość i rozmiar ekranu – przy obecnym trendzie rozrostu telefonów i ogromnych rozdzielczościach, warto zadbać o to, żeby przynajmniej przekątna wyświetlacza Android Auto nie była mniejsza niż w naszym telefonie. Inaczej bardziej opłaca nam się podwiesić telefon pod szybą…
  • obsługa radia – tak, takiego analogowego. Niektórzy producenci pozbywają się tego dodatku, przez co bez podpięcia telefonu nie posłuchamy niczego
  • obecność Apple CarPlay – niektóre stacje multimedialne obsługują oba te systemy. W związku z tym nieistotne, czy gdzieś po drodze zmienimy smartfona, przechodzą z Androida na iOS – wszystko będzie nadal działało, bez konieczności zmiany stacji multimedialnej
  • ile jest złącz USB i w jakim są miejscu. Przykładowo, wyjście USB z tyłu można elegancko zagospodarować i wpuścić np. do schowka przed pasażerem, żeby potem po kokpicie nie latały nam żadne kable. Z drugiej strony – w niektórych radiach jest USB z tyłu i z przodu, co umożliwia podłączenie telefonu bez większej rzeźby
  • obecność DAB – zawsze coś
  • obecność odtwarzacza CD – niestety takich z obsługą kaset już nie ma, ale CD wciąż mogą się komuś przydać

No i na wszelki wypadek upewnijmy się dwa razy, że będzie pasować do naszego samochodu.

Którą stację multimedialną z Android Auto wybrać?

Nie będę tutaj robił pełnego przeglądu, bo większość stacji multimedialnych z Android Auto jest do siebie bliźniaczo podobna. Tym bardziej, że kiedy odpalimy na nich Android Auto, to… będą już wręcz identyczne, różniąc się może tylko rozdzielczością ekranu i jego przekątną.

Mam natomiast swoje dwa typy, które rozważam jako następne radio w moim aucie:

Sony XAV-AX100 – ok. 1400 zł

Beznadziejna nazwa i całkiem przyzwoite parametry, a także znośny wygląd i oczywiście rozmiar 2 DIN.

Jest tutaj dotykowy ekran 6,4″ (niestety 800×480), jest obsługa radia i kamery cofania, jest podstawowy zestaw fizycznych przycisków i pokrętło do regulacji. Ba, jest nawet Apple CarPlay.

Czego brakuje? Przede wszystkim USB na przedniej ściance, więc trzeba się będzie pobawić z tym, gdzie je wyprowadzić. CD też z jego pomocą nie posłuchamy. Ale przynajmniej nie jest drogi i nie ma na niego zbyt wielu narzekań w sieci.

PS. AX100 jest dalej dostępna w niektórych punktach sprzedaży, ale prawdopodobnie jest to już model wycofany (nie ma go na stronie Sony). Następcą jest wersja C2 (XAV-AX100C2), wyposażona tylko w Android Auto, bez wsparcia dla CarPlay. Na zdjęciu wersja C2.

Pioneer AVH-Z5100DAB – ok. 1900 zł

Podobno kolor podświetlenia klawiszy można zmienić…

Tak, dopłacamy mniej więcej 500 zł, ale w zamian dostajemy chociażby obsługę DAB, złącze AUX na przednim panelu, czytnik CD, wyższą moc wyjściową, zachowując przy tym niemal wszystkie zalety radia Sony. I – w przeciwieństwie do C2 – jest tutaj i Android Auto, i Apple CarPlay.

Szkoda tylko, że jest od radia Sony minimalnie bardziej krzykliwy i nie każdemu będą pasować chociażby tak podświetlane przyciski. Minus też za to, żę są umieszczone dalej od kierowcy niż w XAV-AX100.

Pioneer AVH-Z7200DAB – ok. 2500 zł

Ciekawostka, żeby nie było, że nie pojawiło się nic dla tych, którzy mają 1 DIN, a wspominałem o tym w tekście.

Zasadniczo sprzęt nie różni się od poprzednich propozycji funkcjonalnością (szczególnie od poprzedniego Pioneera), ale – oferując Android Auto i CarPlay – mieści się w szufladce o rozmiarze 1 DIN.

Wygląda przy tym ostatecznie paskudnie, ale przynajmniej można go na czas postoju ukryć, a w bonusie dostajemy chociażby większe przyciski fizyczne.

Nie trzeba przy tym koniecznie decydować się na te modele. Ale dużo taniej raczej nic nie znajdziecie.

Wychodzi drogo – czy na pewno warto?

Zależy to jednak przede wszystkim od tego, jak korzystamy ze smartfona w trakcie jazdy, czego (i z czego) słuchamy w trakcie jazdy, a także od tego, czy faktycznie uznamy Android Auto za ułatwienie warte ok. 2000 zł – bo tyle trzeba liczyć na zakup sprzętu, akcesoriów i montażu nawet w przypadku najtańszych urządzeń.

Moim zdaniem – zdecydowanie warto. Jeśli ktoś już raz posmakuje Android Auto lub Apple CarPlay, to potem wszystko inne nie będzie mu tak smakować…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać