19.07.2018

Europejscy producenci radzą sobie w Stanach lepiej niż amerykańscy. Trump nie może tego znieść

Trump chce zachęcić Amerykanów do kupowania amerykańskich samochodów. Albo europejskich producentów do produkcji w Ameryce.

Kanclerz Angela Merkel i niemieccy producenci namyślają się jak nakłonić Trumpa do rezygnacji z pomysłu podniesienia cła na samochody z Europy z 2,5 do 20, a nawet 25 proc. Takie działanie mocno popsułoby im biznes. Sprawa rozbija się głównie o niemieckie marki premium, które znakomicie radzą sobie za Oceanem. Zresztą, one radzą sobie świetnie wszędzie. Ale w Stanach samochody marek premium stanowią 12 proc. całej sprzedaży. Według Jato w pierwszym kwartale 2018 r. Sprzedało się ich 507 400 szt. Spośród nich aż 43 proc. przypada na  samochody europejskich marek. Amerykanie, reprezentowani w tym segmencie rynku przez Cadillaca i Lincolna mają zaledwie 12 proc.

Trumpowi przeszkadzają nie same marki, ale fakt, że nie produkują w Stanach.

A dokładniej, że produkują niewiele z tego, co się sprzedaje. Przykładowo, 70 proc. Mercedesów sprzedawanych na tamtejszym rynku pochodzi z Europy. Na miejscu wyprodukowano zaledwie 1/4. W przypadku BMW proporcja wynosi 64 do 36. Spośród 16 marek premium działających w USA tylko 7 ma tam swoje zakłady produkcyjne.

Tu nie chodzi wyłącznie o podatki

Bardzo możliwe, że chodzi również o przewagę konkurencyjną, jaką Niemcy wypracowali sobie przez lata. Przecież Amerykanie mieliby w nosie europejskie marki, gdyby ich samochody były równie dobre. A z tym jest różnie. Tymczasem gdy Niemcy rozwijali się w kwestii marek premium, Amerykanie koncentrowali się na walce z Japończykami o klienta masowego. Gdy na poważnie weszli w segment premium, Niemcy już tam byli i dobrze radzili sobie w tym biznesie na całym świecie.

Niemcy wiedzą co robią

Jednak Mercedesowi czy BMW trudno odmówić sprytu – właściwie to w dużej mierze już są przygotowani na ewentualną zmianę przepisów. W Stanach produkują wyłącznie SUV-y, a auta pozostałych segmentów importują z Europy. I w zasadzie rynek na premiumowe sedany i samochody sportowe w USA już nie rośnie. Albo nie rośnie w porównaniu z rynkiem SUV-ów. Jeśli cła na import aut z Europy drastycznie wzrosną, BMW czy Mercedes w krótkim czasie z pewnością mocno to odczują. Ale w długim powetują sobie straty tym, czego dziś szukają Amerykanie – SUV-ami. I pewnie nie mając dostępu do nowej siódemki czy Klasy S przesiądą się na X5 (a może X7), czy GLS-a. 

Oberwą nie tylko Niemcy

Problem w jeszcze większym stopniu dotknie tych, którzy nie produkują w Stanach. Powody do obaw ma m.in. Audi, czy Porsche, ale również Mini, Land Rover, Jaguar czy Volvo. Nie będą mieli jak pomniejszyć strat, a rozpoczęcie produkcji w Stanach pochłonęłoby mnóstwo środków. Zwiększone dostawy, z którymi dziś mają problem amerykańskie porty, nie rozwiążą problemu w dłuższej perspektywie. Część z nich być może mogłaby się ratować produkcją w Chinach, ale wojna Trumpa objęła również tamten fragment globu. Choć skoro jesteśmy przy Chinach – ich twarda polityka i wysokie wymagania w kwestii wejścia na rynek (spółki joint venture i transfer technologii) przyniosły znakomite rezultaty.

Działania prezydenta Stanów Zjednoczonych stawiają pod znakiem zapytania również plany Francuzów. Carlos Tavares zapowiedział powrót PSA do Stanów w 2026 r. I mimo że nie wiadomo czy za Oceanem pojawi się Peugeot, Citroen czy premiumowy DS, podobno już trwają prace nad amerykańskimi wersjami modeli. Intensywny udział w przygotowaniach biorą specjaliści z Opla, którzy jeszcze pod rządami GM-u mieli okazję do rozwijania chociażby dostępnej w USA Insigni, oferowanej tam jako Buick Regal. Choć patrząc na brak sukcesu rynkowego, trudno oceniać ich zdolności. 

Francuzi szykują się do otwarcia amerykańskiej siedziby w Atlancie i wybrali już 15 stanów, w których chcą sprzedawać swoje modele. Co ciekawe, wybrali 15-kę, w której sprzedaje się 62 proc. wszystkich samochodów w USA. 

Jeśli Trump podniesie podatki importowe, Francuzom na pocieszenie zostanie Kanada, która ma podpisaną umowę o wolnym handlu z Unią Europejską. Ale czy w takiej sytuacji będzie im się opłacało rozwijać biznes po drugiej stronie globu – to się jeszcze okaże.

Nie można zapominać też o Japonii, czy Korei, a także Meksyku i Kanadzie. Tamtejsi producenci również eksportują swoje samochody do USA i też są zagrożeni wzrostem ceł. I też próbują się dogadać z Trumpem. Ale czy z nim w ogóle da się dogadać?