05.09.2018

Od niejeżdżącego złomu po pięknego klasyka. Renowacja Volvo P1800 na zdjęciach

Obserwowanie procesu renowacji samochodu zabytkowego to fascynująca sprawa, zwłaszcza jeśli dany model jest wyjątkowo miły dla oka. Zobaczcie, jak specjaliści przywracali do życia Volvo P1800 z 1969 r.

Każdy, kto na pewnym etapie życia stwierdził, że chciałby mieć samochód zabytkowy, stoi przed bardzo ważnym wyborem – co kupić? Wiadomo, że pierwszy zabytek raczej nie może kosztować milionów i musi być w miarę łatwo dostępny – zarówno w zakupie, jak i jeśli chodzi o ofertę części. Przede wszystkim powinien jednak cieszyć oko i być stylowy.

Produkowane w latach 1961-1973 Volvo P1800 wydaje się idealnym wyborem.

To, że jest bardzo ładne, widać od razu. W dodatku zapisało się w historii kultury – to takim wozem jeździł bohater brytyjskiego serialu kryminalnego z lat 60. pod tytułem „Święty” z Rogerem Moorem w roli głównej. Dziś mało kto – zwłaszcza w Polsce – oglądał choć jeden odcinek tej produkcji, ale o Volvo P1800 nadal mówi się, że to samochód Świętego.

P1800 jest też trwałe: właściwie serwisowany egzemplarz nie powinien przysparzać zbyt wielu problemów. Zresztą to do tego modelu należy oficjalny rekord świata w odległości przejechanej jednym samochodem. Niejaki pan Irv Gordon od 1966 do 2013 roku pokonał swoim Volvo ponad trzy miliony mil, czyli 4,8 miliona kilometrów.

A że nie jeździ zbyt sportowo, a osiągi nie do końca pasują do nadwozia? W przypadku auta zabytkowego to często schodzi na drugi plan, a dla niektórych może być nawet zaletą.

Egzemplarzy na rynku jest sporo.

Da się znaleźć bardzo ładny, ale oczywiście może się zdarzyć, że będziemy chcieli sami zlecić kompleksowe odnowienie takiego auta. Obserwowanie takiego procesu to bardzo ciekawa sprawa. Dzięki uprzejmości naszych kolegów z MotoPasji Tarnów możemy pokazać wam wybrane (z niemal trzystu!) zdjęcia dokumentujące proces kompleksowej renowacji P1800 z 1969 r.

Samochód przyjechał do tarnowskiego warsztatu aż ze Szwecji. To się zdarza: polskie warsztaty są bardzo cenione za granicą, a jednocześnie o wiele tańsze od ich odpowiedników w Skandynawii czy w Niemczech.

Opisywany egzemplarz od nowości pozostawał w rękach jednej rodziny. Niestety, każde kolejne pokolenie gorzej o niego dbało – ostatnie lata spędził najpierw w roli zabawki do jeżdżenia po lesie, a później robił za garażową nieruchomość. Ale w końcu nadeszła pora na renowację. Cały proces zajął około 1400 roboczogodzin. Trzeba mieć świętą cierpliwość!

Pierwsze spotkanie z przybyszem ze Szwecji. Z daleka nie było źle, no i dał radę zjechać z lawety o własnych siłach.

 

Z bliska dało się zauważyć kilka „kwiatków”.

 

Co kryje się pod kołdrą? Nowa szyba. Udało się ją dowieźć bez szwanku!

 

Rzut oka na podwozie. Tu będzie sporo pracy: wszystko musi zostać obejrzane, rozbebrane, ponownie obejrzane i zregenerowane.

 

Niewiele osób wie, że Volvo produkowało małe ciągniki! Ciekawostka: te opony Michelin nadal można kupić nowe.

 

Nadwozie trzeba dokładnie rozebrać.

 

Następnie należy skuć stare konserwacje. To tak, jak przy remoncie mieszkania: też bez skuwania się nie obejdzie. Ku uciesze sąsiadów.

 

Po usunięciu także wygłuszen i całej reszty, należy przejść do piaskowania.

 

Czy ktoś jest chętny na P1800 z rożna? Uszkodzeniom się nie upiecze!

 

Dopiero teraz widać, co dokładnie trzeba zrobić przy nadwoziu. Po piaskowaniu wszystko wychodzi na jaw: historia wypadkowa, jakość dawnych napraw, korozja.

 

Także silnik musi zostać rozebrany.

 

Wszystko trzeba sprawdzić, naprawić i odświeżyć wizualnie. Przed…

 

….i po.

 

Serwo wspomagania hamulców.

 

Teraz lepiej, prawda?
Tłoki i panewki korbowodowe wymagały wymiany na nowe.

 

Może by tak zrobić z tego silnika ozdobę do biura?

 

Wielu właścicieli aut klasycznych zapomina o regularnej wymianie płynu hamulcowego.

 

Renowacja podpory wału napędowego stanowiła pewien problem: do tego elementu nie ma blach naprawczych.

 

Co poradzić? Trzeba stworzyć je samemu.

 

Progi w P1800 skladają się z trzech warstw. Dwie są wewnętrzne, a jedna zewnętrzna.

 

Prawie gotowe.

 

Drzwi: tutaj należy wymienić cały dół.

 

Należało przygotować repartury. Na zdjęciu widać ich pasowanie.

 

Każde skorodowane miejsce trzeba wyciąć i naprawić. Nieważne, w jak dziwnym miejscu pojawiła się rdza.

 

Nie da się? Wszystko się da!

 

Po drodze trzeba było wykonać jeszcze jakiś miliard czynności, ale przewińmy nieco tę historię: oto gotowe, dopasowane nadwozie.

 

Nie zapominajmy o błyskotkach.

 

Po lakierowaniu. Piękny kolor, prawda?

 

Czas na trochę zabawy z wnętrzem. Na tylnej kanapie wytłoczono logo marki.

 

…no i gotowe!
Nie można odmówić sobie przejażdżki tak pięknie odrestaurowanym wozem. Zresztą zanim wyda się go klientowi, wszystko trzeba dokładnie sprawdzić podczas jazd próbnych.

 

Ach, kiedyś to robili wnętrza!

 

Jeszcze tylko małe zakupy i można jechać do Szwecji!

Więcej zdjęć z renowacji można znaleźć na profilu MotoPasjaTarnów.