16.02.2021

Trzeba było walić. Odruch ucieczki zepsuł mu Walentynki, bo sprawca uciekł

Powinien był otrzeć się o to BMW. Ucieczka z miejsca wypadku byłaby utrudniona.

Cóż za zbieg okoliczności, akurat dziś rozmawiałem z kolegą, który miał podobną sytuację, jak z ostatniego filmiku na kanale Stop Cham. Ktoś wymusił na nim pierwszeństwo wyjeżdżając z bocznej uliczki. Kolega chcąc uniknąć zderzenia gwałtownie odbił kierownicą w lewo i skończył w przydrożnym rowie. Tak karierę zakończyło jego czerwone BMW. I tak go nie lubił.

Film przedstawia sytuację bardziej skomplikowaną. Kierowca, który chciał uniknąć zderzenia z łamiącym przepisy BMW, uderzył w inny samochód, a sprawca zdarzenia, po chwili zadumy, odjechał.

Ucieczka z miejsca wypadku wydała mu się opłacalnym rozwiązaniem 

Kierowca BMW chwilę postał i popatrzył, co narobił i w końcu opuścił miejsce zdarzenia. Jego samochodowi nic się nie stało, to co się będzie przejmował, może akurat nikt go nie znajdzie. Sytuacja wyglądała tak.

Na ulicy Wał Miedzeszyński w Warszawie, kierowca BMW zamiast skręcić w prawo z wyznaczonego w tym celu pasa ruchu, postanowił jednak pojechać prosto i zmienić pas na lewy. Nie przejął się tym, że ktoś tym pasem jechał i mimo włączonego kierunkowskazu, wykonał manewr dość niespodziewany. Kierowca pojazdu z rejestratorem drogowym, chcąc uniknąć zderzenia, wjechał na lewy pas i uderzył w jadący po nim pojazd. Do kontaktu z BMW sprawcy wypadku nawet nie doszło, za to w jednym z samochodów miała zostać ranna jedna osoba.

To że do kontaktu z BMW nie doszło jest bez znaczenia, można przypisać mu sprawstwo wypadku. Sam byłem uczestnikiem takiego zdarzenia, gdzie byłem poszkodowanym, a nie dotknąłem nawet pojazdu sprawcy i wypłacono mi odszkodowanie z jego polisy OC. Jednak brak zderzenia ze sprawcą często pomaga mu podjąć błędną decyzję o ucieczce z miejsca wypadku.

Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, kierowca pojazdu z kamerą uniknąłby wielu kłopotów, gdyby nie starał się ominąć BMW, tylko brutalnie je otarł.

Odruchy są przeciwko niemu, ale prawo jest po jego stronie

Wprawdzie wielu osób z rejestratorami drogowymi wydaje się wręcz czekać na okazję, by w poczuciu bycia na prawie z kimś się zderzyć, jednak nie był to ten kierowca. Gdyby zderzył się z BMW, sytuacja byłaby prosta, wina zostałaby łatwo udowodniona, nawet bez nagrania z kamery. Teraz szkoda najprawdopodobniej zostanie pokryta z jego polisy OC, bo sprawca uciekł z miejsca wypadku. Kierowcę BMW wciąż może dosięgnąć sprawiedliwość, tylko trzeba będzie trochę poczekać.

BMW odjechało, a jego numery rejestracyjne zostały zasłonięte na filmie, ale krążą już komentarzach. Odnalezienie sprawcy wypadku jest więc możliwe, znane jest już nawet jego towarzystwo ubezpieczeniowe. Ubezpieczyciel pojazdu z kamerą może pokryć szkody z jego polisy OC, a następnie zwrócić się o regres z polisy rzeczywistego sprawcy. Wydaje się jednak, że bez aktywności policji i sprawy sądowej się nie obejdzie.

Nieudzielenie pomocy w miejscu wypadku to osobna sprawa

Regres roszczeń to może nie być jedyny problem kierowcy BMW. I nawet nie to, że jego ubezpieczyciel może żądać od niego zwrotu wypłaconego odszkodowania, skoro ten zbiegł z miejsca zdarzenia. Kodeks karny przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności za nieudzielenie pomocy osobie zagrożonej utratą życia lub ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu, a przecież w zdarzeniu została ranna jedna osoba.

Kierowca BMW źle spożytkował swoje kilkanaście sekund, w trakcie których oddawał się intensywnym przemyśleniom, pod tytułem zostać czy jechać na walentynki do domu. Mógł nad swoim odruchem umycia rąk lepiej zapanować. Znacznie trudniejsze zadanie miał kierowca samochodu z rejestratorem. Odruch by nie uderzyć w innym samochód jest naturalny, ale w tym przypadku spowodował kłopoty. Trzeba było walić, aż z tego BMW odpadłby tynki.