08.09.2021

Tesla Model 3 z silnikiem spalinowym i ujemną emisją CO2. Czekaj, co?

Dzięki napędowi HyperHybrid Tesla z firmy Obrist mogłaby być tańsza i jeszcze bardziej ekologiczna niż oryginał.

Ten idealny samochód powstał w austriackim Lustenau w firmie Obrist Powertrain. Jej główny udziałowiec – Frank Obrist – postawił sobie za cel stworzenie superekoloicznego napędu, łączącego w sobie zalety napędów elektrycznego i spalinowego. A żeby było ciekawiej, zainstalował go w Modelu 3.

Zamiast akumulatorów – silnik spalinowy

Obrist pracował nad tym projektem ze swoim zespołem przez ostatnie 8 lat. Skonstruowali dwucylindrowy „zerowibracyjny” silnik spalinowy o mocy 54 KM i połączyli go z akumulatorami o pojemności 17,3 kWh. Zestaw Obrista (silnik + akumulatory) waży niecałe 200 kg. Spalinówka trafiła do frunka, a akumulatory – pod podłogę, prawdopodobnie dzieląc przestrzeń ze zbiornikiem paliwa. Całość nazwano HyperHybrid, a z Teslą ma tyle wspólnego, że wykorzystano ją jako bazę, która przyciągnie uwagę szybciej niż Geely EC7, służące do zbudowania pierwszego democara firmy.

Skoro pod maską jest silnik spalinowy, to gdzie ta ekologia? 

Oto ona: pojemność akumulatorów dobrano tak, by samochód w trybie elektrycznym był w stanie przejechać 96 km. Do tego średnia emisja CO2 wynosi 33 g/km, dzięki czemu napęd Obrista spełnia już dziś wymogi przepisów na 2030 r. Dlaczego aż 33 g? Bo w chwili, gdy auto rozpędzi się do prędkości ponad 65 km/h silnik spalinowy wkracza do akcji. Nie napędza jednak bezpośrednio kół, ale zajmuje się doładowywaniem akumulatorów, pracując w optymalnym zakresie obrotów i zużywając 2 l paliwa na 100 km. Dba o to, by akumulatory były naładowane w bezpiecznym zakresie, tj. między 20 a 80 proc., co ma gwarantować im długowiecznosć. Zaraz zaraz, to gdzie ta ujemna emisja? To taki chłyt materkindody. Według Obrista, gdyby zastosować zamiast zwykłego paliwa benzynę syntetyczną, to faktycznie można by mówić o wyniku poniżej zera.

Niestety szczegółowe dane dotyczące osiągów póki co pozostają tajemnicą.

Projektant zapewnia, że auto w takiej konfiguracji może przejechać do 1000 km, ale można się spodziewać, że nie rozpędza się do setki równie rześko co fabryczny Model 3. Jednak patrząc na to, z jakimi prędkościami Tesle zwykle suną po autostradach za ciężarówkami, spodziewam się, że ta wersja wcale nie będzie wolniejsza. Za to dojedzie ponad dwa razy dalej i zamiast długotrwałego ładowania będzie jej wystarczyła wizyta na stacji paliw. 

Ile to będzie kosztowało?

Serwis Edison podaje, że silnik ma kosztować ok. 1200 euro, a zestaw akumulatorów – ok. 2 000 euro. Obrist dogaduje się z potencjalnymi licencjobiorcami, podobno projektem jest bardzo zainteresowany m.in. ZF.

Czy to ma sens?

Teoretycznie – jak najbardziej i Austriak nie jest jedynym, który pracuje nad wykorzystaniem silnika spalinowego jako pokładowej ładowarki do akumulatorów. Mitsubishi chce w tym samym celu wykorzystać turbinę gazową, a Mazda ma skorzystać z silnika Wankla. I patrząc na założenia modelu MX-30 – patrzy na temat napędów przyszłości w bardzo podobny do Obrista sposób. Prezentując swój pierwszy elektryczny model elektryczny Japończycy zwrócili uwagę, że w ślad węglowy elektryka z dużym zestawem akumulatorów, potrafi być wyższy, niż auta z silnikiem Diesla. Nie wspominając o społecznych i środowiskowych kosztach wydobycia metali ziem rzadkich. 

Czas pokaże, czy mały silnik spalinowy, z niewielkim, czyt. bardziej ekologicznym zestawem akumulatorów, stanie się Świętym Graalem, który uratuje motoryzację (czyt. uchroni koncerny motoryzacyjne przed drakońskimi karami). Obrist twierdzi, że jego projekt będzie gotowy do wprowadzenia na rynek w 2025 r. Nie możemy się doczekać.