04.02.2021

5 rzeczy, które naprawdę powiedział projektant Izery

Przeczytałem wywiad z Roberto Piattim. To projektant Izery, polskiego samochodu elektrycznego, który nie istnieje.

Nie jesteśmy może ASZdziennikiem (jesteśmy znacznie śmieszniejsi), ale wywiad z projektantem Izery jest tak wyjątkowy, że chciałem go przedstawić w formie cytatów z niego okraszonych moim błyskotliwym komentarzem. Te wszystkie rzeczy naprawdę padły, a po przeczytaniu ich mój niepokój o przedsięwzięcie Izera istotnie wzrósł.

Projektant Izery opowiada

Źródłem inspiracji dla języka projektu Izery była przyroda. Staraliśmy się skupić na wszelkich składnikach natury i krajobrazu Gór Izerskich, takich jak widoki rzek i majestatycznych szczytów.  (…) Stylizowany górski szczyt stał się podstawą dla symbolu marki, umieszczonego z przodu i z tyłu, dobitnego i rozpoznawalnego wszędzie, gdzie tylko pojawi się ten samochód. 

Ten górski szczyt to mają być te dwa wygięte paski LED po wewnętrznych stronach reflektorów? Wnioskuję że tak, ale takie elementy to widziałem już w paru innych markach. A te kropki to jest to? Śnieg na tych szczytach? Proszę wybaczyć, panie projektancie, ale mam wrażenie że jest to raczej dorabianie wstecznej inspiracji na zasadzie „musimy to jakoś uzasadnić”.

Reporter pyta: w jaki sposób ten projekt jest polski?

Roberto odpowiada: Chcieliśmy podjąć się interpretacji polskiej potrzeby stworzenia nowoczesnej i praktycznej koncepcji, wskazującej na przestronność i funkcjonalność, a dopełnionej szlachetnymi szczegółami.

Nie wiedziałem, że jest to polska potrzeba. Myślałem, że taka bardziej ogólnoświatowa. Z dalszej części wypowiedzi wynika, że projekt ma „podobać się na całym świecie”, więc odpowiedź brzmi „ten projekt nie jest polski i nigdy nie był, mieliśmy to gotowe i jak przyszedł klient to mu daliśmy, dorabiając do tego górnolotne twierdzenia o górskich szczytach i potokach”.

Dalej robi się coraz lepiej:

[SUV i hatchback] wyglądają jakby należały do wyższej klasy. Przejrzyste, ale złożone powierzchnie komunikują cechy produktu premium, a akcenty związane z górami natychmiast przywołują na myśl język marki, nacechowany poezją.

Całe drugie zdanie znaczy dokładnie nic. Składa się z wielu słów, które nie przynoszą żadnego znaczenia. Pisanie czy mówienie w ten sposób jest szczególną sztuką, którą opanowali w równej mierze politycy i spece od marketingu. Wystarczy poczytać sobie opisy samochodów dostarczane przez producentów, tam tego typu treści występują w dużej ilości, jednak rzadko kiedy w takim natężeniu jak w powyższym zdaniu. Bardzo chciałbym umieć tak pisać, ale nie umiem. Czy jak patrzycie na Izerę, to akcenty związane z górami przywołują wam na język myśl o poezji?

To już przedostatni cytat

Wyjątkowość tego produktu w moim przekonaniu wiąże się z tym, że elektryczna, zrównoważona motoryzacja ma szansę działać tylko przy przemyślanej i szerszej skali przedsięwzięcia, z wykorzystaniem synergii planowania rządowego, insfrastruktury producenta i dystrybucji energii. Dlatego właśnie zafascynował mnie polski pomysł stworzenia przedsięwzięcia o nazwie ElectroMobility Poland.

Łubu-dubu, łubu-dubu, niech żyje nam prezes ElectroMobility Poland! Bardzo wiarygodne zdania. Każdy tak mówi, zwłaszcza projektanci samochodów. Już widzę jak takiego projektanta interesuje synergia planowania rządowego, na pewno nie może spać z ekscytacji myśląc o tym fantastycznym projekcie. Wreszcie wtula się w pluszowego Mateusza Morawieckiego i usypia, śniąc o synergii górskich akcentów z infrastrukturą producenta energii.

GRAND FINALE

Na pytanie czy projektant Roberto kupiłby takie auto dla siebie, odpowiada: no cóż. A następnie dzieje się rzecz zadziwiająca:

Zakup samochodu elektrycznego jest ściśle związany z dostępem do stacji ładowania. We Włoszech niestety nimi nie dysponujemy.

Potwierdzona informacja: we Włoszech nie ma ani jednej stacji ładowania dla samochodu elektrycznego. Wszyscy włoscy właściciele aut elektrycznych jeżdżą się ładować do Słowenii albo na Korsykę. Odpaliłem Electromaps i rzuciłem w jakąś przypadkową okolicę koło Bergamo, bo kiedyś tam byłem i jest tam pięknie. Proszę:

Tak, no więc tak jak widać, nie dysponują. Zacząłem podejrzewać, że Roberto Piatti po prostu nigdy nie był we Włoszech, naprawdę nazywa się Robert Piątek i pracuje w ElectroMobility Poland na stanowisku włoskiego designera. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć tego dziwnego wywiadu.