19.06.2020

Mój Polonez Truck Bella trafił na aukcję charytatywną. To najlepsze pożegnanie dla tego auta

Czarny Polonez Truck Bella pobyt w moich rękach zaczął od pomagania – kupiłem go z myślą o rajdzie charytatywnym Złombol. Chcę by jego historia u mnie zakończyła się podobnie. Wystawiłem go na aukcję charytatywną.

Zakup karawanu na czarnych blachach był przypadkiem. Razem z ekipą kilku najbliższych kolegów szukaliśmy auta na Złombol 2017. Chcieliśmy kupić coś w miarę dużego żeby nie kisić się w środku razem z bagażami, tak jak w Caro jadąc na Sycylię w 2016 r. Pewnego dnia Bartek, jeden z członków ekipy, podesłał mi link z ładnym Polonezem karawanem. Już następnego dnia byliśmy na miejscu, a tydzień później wracaliśmy na kołach z Raciąża do Warszawy. Bella oczywiście zepsuła się tuż po tym, jak zostawiliśmy narzędzia w garażu i ruszyliśmy w stronę Ursynowa. Miała mocne wejście, z awarią sprzęgła, holowaniem Mercedesem W124 i zablokowanymi hamulcami chłodzonymi śniegiem. Potem było tylko lepiej.

Ten Polonez Truck Bella to dziesiątki wspomnień i historii.

Dlaczego przypominam jakieś historyjki z przeszłości, skoro wpis miał być o wystawieniu auta na aukcję charytatywną? Ten sentyment to jedna z przyczyn, by nie sprzedawać tego Poloneza w zwykły sposób. Przez kilka miesięcy we czterech przygotowywaliśmy go, by dojechał do Hiszpanii. Stał się dla nas jak ukochany pies, którego sami wychowaliśmy. Może i taki bez łapki, w końcu to tylko Polonez Truck, ale jednak związaliśmy się z nim. Kiedy myślałem o tym, że mam go ot tak, zwyczajnie sprzedać, to nie czułem się z tym dobrze. Dziwnie by było tak po prostu wziąć za niego te kilka tysięcy i zamknąć rozdział.

Dlatego ponownie zabrałem go już nie na Złombol, tylko na samodzielną wyprawę przez Bałkany na Sycylię. Miało to jedną wadę – jeszcze więcej wspomnień związanych z autem. Ogólnie na podstawie samych historii z tą furą mógłbym napisać książkę, którą być może ktoś by nawet przeczytał. Ileż to było akcji. Dokładanie ręcznego wiatraka chłodnicy na kempingu pod Paryżem z użyciem przedłużacza ogrodowego. Impreza na mecie w Hiszpanii, na plaży nad Atlantykiem. Francuzi witający nas na kempingu zimnymi piwami. Walka z temperaturą silnika na podjazdach w Pirenejach czy gdzieś w Czarnogórze. Przypadkowe odnalezienie w Bośni wrastającego Poloneza i pozyskanie z niego lampy w miejsce rozbitej godzinę wcześniej. Dni spędzone na składaniu tej samej części cztery razy, bo ciągle coś było nie tak. Mógłbym długo opowiadać.

Niestety, po wyprawie w 2018 r. już bardzo rzadko jeździłem Bellą. Pomimo bardzo niskiego przebiegu (niecałe 50 tys. km) i nikłego zużycia, dawała o sobie znać wada fabryczna jednej z krzywek wałka rozrządu. Nie chciałem dobić silnika dalszą eksploatacją w takim stanie, po prostu było mi go szkoda. Poza tym zwyczajnie nie miałem gdzie i po co jeździć tym autem.

Pora się rozstać.

W ten sposób mój Polonez Truck Bella trwał w takim zawieszeniu – stał w garażu, sporadycznie wyprowadzałem go na spacer, ale jednocześnie nie decydowałem się na sprzedaż. Była to dość bezsensowna sytuacja, po co trzymać auto, którym nie ma się czasu i chęci jeździć? Widocznie potrzebowałem czasu na pożegnanie i nie mogłem się przemóc, by ot tak wystawić go na OLX-ie. Wreszcie wpadłem na pomysł. Skoro jego historia u mnie zaczęła się od rajdu charytatywnego, to niech zakończy się podobnie. Postanowiłem, że sprzedam Bellę w ramach licytacji, a wszystkie pieniądze przekażę na cel charytatywny. Konkretniej na małą Marikę, która walczy z SMA1 i potrzebuje drogiego sprzętu rehabilitacyjnego.

Nie chodzi tu o jakieś bohaterstwo. Po prostu wiedząc, że czynię coś dobrego, łatwiej będzie mi się rozstać z autem, a forma licytacji sprawia, że nie muszę wyceniać wspomnień. Mam nadzieję, że auto trafi w dobre ręce, a jego sprzedaż pozwoli zebrać jak najwięcej pieniędzy dla małej Mariki.

Polonez Truck Bella – cóż to takiego?

Na koniec kilka słów o przedmiocie aukcji. Truck Bella to jedna z ciekawszych modyfikacji Poloneza, która swego czasu zajęła u nas wysokie miejsce na liście najgorszych przeróbek. Mój egzemplarz to wczesna wersja z 1994 r., czyli samego początku produkcji takich karawanów. Dokładnie w tym samym roku przedsiębiorstwo Bella we współpracy z OBRSO wprowadziło do oferty zabudowy pogrzebowe. Fascynujące jest to jak je wykonywano – otóż z Nysy przyjeżdżał gotowy Truck w losowym kolorze, który był jedynie przemalowywany po partyzancku na czarno, już po zamontowaniu zabudowy. Ciekawe było też jej wykończenie – lampy z Cinquecento i klapa w formie prostej szyby z ramką mają niezwykły urok. Urok polskiej motoryzacji z dykty. Cóż, historii nie zmienimy, a zachowana w oryginale Bella jest jej świadkiem. W późniejszych egzemplarzach tył karawanu przerobiono na nieco bardziej cywilizowany i zakładano pełną klapę oraz światła z Poloneza Atu.

Ten konkretny egzemplarz był „samochodem reprezentacyjnym” pewnego zakładu pogrzebowego w Raciążu, dzięki czemu zachował się w świetnym stanie blacharskim, zwłaszcza jak na użytkową wersję Poloneza. Wnętrze także należało do zadbanych i zupełnie niepodartych. Niestety, nieco gorzej było z mechaniką. Hamulce i elementy gumowe źle zniosły długi postój, a sprzęgło było spalone od jazdy na półsprzęgle w korowodach pogrzebowych. Wszystkie te problemy usunęliśmy przed wyprawą do Hiszpanii w 2017 r. Niestety, jak przystało na produkt FSO, ten Polonez też ma swoje wady wrodzone. Jedna to most wyjący w okolicach 80 km/h, druga to źle utwardzona krzywka na wałku rozrządu, powodująca nierówną pracę silnika. Ot, urok polskiego auta, jeśli sam go sobie nie poskładasz, to coś na pewno będzie źle. Zwłaszcza w aucie, które rzadko jeździło, więc nie załapało się na naprawy gwarancyjne.

Zresztą, po co mam was tutaj zanudzać detalami technicznymi, dokładne informacja o stanie znajdziecie w samej aukcji. Postarałem się opisać wszystko najuczciwiej jak się dało (czyli zupełnie niezgodnie z polską sztuką tworzenia ogłoszeń).