14.01.2019

Oto nowy Volkswagen Passat w wersji amerykańskiej. Do „wyboru” z jednym silnikiem

W porównaniu z poprzednikiem nowy, amerykański Passat technicznie zmienił się nieznacznie. Wygląda na to, że to taki odgrzany kotlet.

Kiedyś każdy szanujący się Amerykanin woził się pick-upem albo dużym sedanem. Dzisiaj oczywiście wszyscy przesiadają się do SUV-ów i nawet sedany idą w odstawkę. Jest źle do tego stopnia, że np. Ford odpuścił sobie ten segment rynku, a GM okroił gamę. Volkswagen dalej walczy, choć póki co – z mizernym efektem. W 2018 r. sprzedał niewiele ponad 41 tys. Passatów – to najgorszy wynik od 2012 r., kiedy ten model wybrało ponad 117 tys. Amerykanów. Tak czy inaczej do czołówki segmentu sporo mu brakuje – od stycznia do listopada Toyota sprzedała 314 tys. Camry, a Honda – 262 tys. Accordów.

Niewielkie zainteresowanie przekłada się na liczbę zmian.

Podczas prezentacji auta szef amerykańskiego oddziału VW – Scott Keogh – podkreślał, że Passat jest nowy na zewnątrz i od środka, ale nie przedłużał opowieści, bo właściwie niespecjalnie miał się czym chwalić. Z zewnątrz auto zostało znacznie odświeżone, ale wciąż nie jest to model przygotowany w oparciu o platformę modułową MQB – wygląda na to, że Volkswagenowi nie opłacało się inwestować w adaptację tej platformy dla amerykańskiej wersji i dalej buduje Passata na starej platformie NMS. 

Nowemu Passatowi bliżej do Chin niż Europy.

Wiosną w Genewie zobaczymy jakie zmiany VW zaplanował dla europejskiego modelu. Ale nawet wersja aktualnie dostępna na naszym kontynencie jest bardziej zaawansowana niż amerykański model o tej samej nazwie. Ten zza Oceanu jest co prawda odrobinę większy i bardziej przestronny, ale wciąż brakuje mu MQB. Technologicznie bliżej mu do również opartej o platformę NMS, chińskiej odmiany, którą klienci w Azji mogli zobaczyć już w październiku. 

Niedostatki techniczne Passat chce nadrabiać wyposażeniem.

Wystarczy rzut oka do kabiny by stwierdzić, że Volkswagen traktuje amerykańskiego Passata po macoszemu. Przykład? Nawet za dopłatą nie proponuje cyfrowych zegarów, które w Europie można zamówić nawet w o wiele mniejszych i tańszych modelach. Klimatyzacja? Co najwyżej dwustrefowa, bez oddzielnej regulacji na tylną część kabiny. VW próbuje nadrabiać nowoczesną stacją multimedialną z obsługą Apple CarPlay i Android Auto oraz radiem satelitarnym SiriusXM. W topowych odmianach dostępny będzie system nagłośnienia marki Fender.

Samochód oczywiście został wyposażony w zestaw systemów bezpieczeństwa z aktywnym tempomatem, asystentem pasa ruchu, systemem automatycznego hamowania czy asystentem parkowania. 

Tylko jeden silnik.

Nowego Passata będzie można wciąż kupić wyłącznie z dwulitrowym, benzynowym silnikiem TSI o mocy 174 KM. W odświeżonej wersji ma on teraz 280 Nm momentu obrotowego, które za pośrednictwem sześciobiegowej przekładni automatycznej trafiają na przednie koła. I koniec. Żadnego DSG, żadnego 4Motion. Brać jak stoi. 

W porównaniu z Europą amerykański Passat może pochwalić się jednym – w USA sprzedają go z sześcioletnią gwarancją, ale za to z limitem zaledwie 72 tys. mil, czyli ok. 116 tys. km. Dla statystycznego użytkownika samochodu tego segmentu w Europie byłoby to pewnie za mało. 

Swoją drogą, konferencja prasowa, podczas której zaprezentowano auto, była jedną z najdziwniejszych jakie oglądałem. Prezentacja samego samochodu podczas półgodzinnej konferencji prasowej trwała 3 minuty i ograniczała się do pochwalenia pracowników montowni w Chattanooga za świetną robotę przy składaniu nowych aut. Potem Scott Keogh zaprosił na scenę dwoje reprezentantów USA w soccerze i ogłosił, że VW stanie się partnerem męskiej i żeńskiej reprezentacji w piłce nożnej. Piłkarze obiecali, że zakwalifikują się do kolejnych Mistrzostw Świata, a VW zapewnił, że zajmie się popularyzacją żeńskiej piłki nożnej w USA. Zarówno VW jak i amerykańska reprezentacja piłki nożnej będą się pewnie cieszyć nawet z niewielkich sukcesów.