20.08.2018

Byliśmy na MotoClassic w podwrocławskim Topaczu: oto nasza fotorelacja

MotoClassic na Zamku Topacz jest imprezą motoryzacyjną, która rozrasta się z roku na rok. Edycja 2018 jest z pewnością rekordowa pod względem ilości wystawianych samochodów. Zmniejszył się nieco udział procentowy ultra-drogich przedwojennych lub wczesno-powojennych unikatów, więcej było za to wielkoseryjnych europejskich samochodów z lat 70, 80 i 90. Imponująca była też oferta firm oferujących klasyki na sprzedaż.

Na pierwszych metrach zwiedzania terenu wystawy po jednej stronie witał nas świat legend lat 70-tych…
a po drugiej świat prędkości, luksusu i samochodów, które prawdziwymi klasykami dopiero będą.
W zeszłym roku Porsche poszło vabank przywożąc samochody torowe z wyścigu Le Mans. W tym roku nieco skromniej, ale za to wśród wystawionych obecnych modeli stało też klasyczne 911 turbo.
W ofercie firm handlujących luksusowymi klasykami Porsche też było oczywiście sporo, między innymi 964 Speedster wyprodukowany w 3-cyfrowej liczbie egzemplarzy
Co jakiś czas w pobliżu było słychać przegazówki Lexusa LFA, przez wielu uważanego za najlepiej brzmiące auto świata.
Szybkie, niemieckie, dwudrzwiowe, przyszłe klasyki.
Nie szybki, niemiecki, dwudrzwiowy, pięknie zachowany klasyk. Garbusów i Karmannów było sporo, w większości w bardzo pięknym stanie i ciekawych konfiguracjach. Ten kabriolet stał dumnie na wystawie oficjalnego przedstawiciela VW…
…te Karmanny również. Podwozie VW było oczywiście w pełni sprawne i jeżdżące.
Ciekawe ile osób zauważyło, że na zdjęciu widać tylko jednego Fiata. I jedno Autobianchi.
Tuż obok wygrzewał się piękny międzynarodowy zestaw sportowych legend.
Ale jak powszechnie wiadomo, czerwone jest szybsze.
Cadillac Eldorado z epoki „malaise” z poprzecznym V8 w całym tym rzędzie samochodów było jedynym przednionapędowcem.
BMW 6 już dłuższego czasu są cenionymi klasykami. Na wystawie było ich trochę, ale ten późny egzemplarz w wersji US jest konfiguracją mocno flirtującą z pojęciem „ideał”.
A teraz nadal coś sportowego, ale znacznie bardziej niszowego. Saab Sonnet III.
Jeszcze bardziej hermetycznie. Kiedy ostatnio widzieliście Jensena-Healey?
Perfekcyjny kolor Fiata 500.
Auta dostawcze są szczególnie ciekawym tematem w zabytkowej motoryzacji, ponieważ nawet w przypadku popularnych i wielkoseryjnych modeli ciężko bywa znaleźć dobrą, nie do końca zakatowaną bazę do odbudowy. Kiedy ostatnio widzieliście na drodze Żuka w przyzwoitym stanie?
Albo jeżdżącego Forda Probe pierwszej generacji? (no dobrze, to nie jest dostawczak)
Oficjalny przedstawiciel Forda nie miał na stoisku Probe’a, ale miał pełną paletę obecnych modeli, łącznie z najświeższym Mustangiem. Wszyscy jednak robili sobie zdjęcia przy tym jednym, który nie stał pod namiotem.
Skoro było o Fordzie, to wypada coś powiedzieć o Oplu. Żartowałem, nie było Opli. Ten Bitter był autem, które z całej wystawy miało z Oplem najwięcej wspólnego. Close enough. Był absolutnie wspaniały.
Czy już mówiłem, że Bitter był absolutnie wspaniały?
Przy tym Camaro nikt nie chciał się fotografować.
Gdzie są czasy, gdy Fiat potrafił robić auta konkurujące w klasie wyższej?
Jeden z najdziwniejszych pojazdów wystawy – Renault Express z zabudową kamperową. Hipsterka level milion.
Na zacisznym osobnym obszarze przedstawiciel Ferrari / Maserati wystawił kilka ładnych egzemplarzy…
…dokładnie naprzeciwko najbardziej wyjątkowego punktu imprezy – zlotu Alpine. Jeden egzemplarz nowej A110 był wystawiony na tle spektakularnego alpejskiego widoku.
Kilka innych egzemplarzy, starych i nowych wygrzewało się w letnim słońcu tuż obok. Porównanie wielkości starej i nowej A110 jest szokujące, ale obie wyglądają przepięknie.
I jeszcze jeden egzemplarz, przy stoisku z pamiątkami Alpine.
Udało się też zebrać kilka egzemplarzy A310, V6 a nawet jedną A610.
Prawdziwą petardą było jednak inne zaskakujące stoisko z francuskimi samochodami. W zeszłym roku było Renault 11 zbudowane na replikę rajdówki Andrzeja Kopera. W tym roku doszedł wóz serwisowy Renault Espace mk1 ph2 oraz Renault 25 V6 z pierwszego roku produkcji. Szapo ba!
W najbardziej zacisznym miejscu imprezy, przy malowniczym jeziorku można było znaleźć najbardziej luksusowe auta z całej wystawy – najnowszego Bentleya Continentala GT…
…oraz Lamborghini Urus.
Klub Bugatti trzyma się mocno.
A klub Pagody chyba polubił imprezę w Topaczu, ponieważ w tym roku Mercedesów W113 było jeszcze więcej niż w zeszłym, kiedy to imprezę zaszczycił swoją obecnością Paul Bracq, projektant tego modelu.
Kilka pięknych starych rajdówek wzięło również udział w wystawie. Renault 8 nie jest w naszym kraju należycie docenianym zabytkiem, ale trzeba przypomnieć, że architektura tego auta daje bardzo ciekawe efekty przy sportowej jeździe i prowadzenie dużo ciekawsze niż wiele innych sportowych klasyków.
Im węższe jest auto tym szersze są zakręty. Drugie zauważone Autobianchi na tej imprezie.
Tyle klasyków, tak mało Alf. Przepiękna Giulietta nie pozwalała zapomnieć o pięknych liniach Alfy sprzed czasów wcielenia do koncernu FIAT.
Są imprezy motoryzacyjne, na których Aston DB6 grałby pierwsze skrzypce. Tutaj stał gdzieś trochę w kącie pomiędzy dużo bardziej pospolitymi samochodami.
Kto na poprzednim zdjęciu zauważył kawałek Tatry ? Tak przy okazji, ta piękna 613-3 jest jeszcze rzadszym autem niż wspomniany wcześniej DB6.
Kiedy przed wejściem do budynku wystawy specjalnej stoi Dzik, to wiedz, że coś się dzieje…
…bo wewnątrz był totalny powrót do motoryzacji czasów PRL. Samochody, motocykle, akcesoria, wszystko z epoki.
z drugiej strony budynku kącik hermetycznie amerykański, z imponującym Cadillakiem z 1959 roku. Absurdalnie piękny samochód.
Ford Thunderbird też się broni wyglądem wśród samochodów z lat 50-tych.
W tym samym czasie Bentley miał nieco inną koncepcję na luksusowy dwudrzwiowy samochód.
Nie-czarne Fordy T to rzadkość.
Wartburgów nie brakowało…
…ale w takiej wersji był tylko jeden.
Tatra 603 to trochę takie dawne Porsche Panamera. Tylko silnik w innym miejscu.
Nie jestem fanem brytyjskiej motoryzacji, ale ten E-type jest perfekcyjny.
Nie ma obecnie imprezy masowej bez food-trucków, Citroeny H i stare przyczepki są do tego idealne.
I kiedy już myślisz, że widziałeś już wszystko, tuż po wyjściu z wystawy napotykasz rodzinkę, która spokojnie przyjechała z Wielkopolski w upalną niedzielę Matrą 530.

 

Tekst i zdjęcia: Bartosz Garliński